Mini Clubman i Countryman JCW – najmocniejsze „maluchy” w historii

Historia samochodów Mini niemal od samego jej początku łączyła się z motorsportem. Począwszy od klasycznych Mini Cooperów, które trzykrotnie wygrywały rajd Monte Carlo, a na współczesnych konstrukcjach WRC kończąc. Nowe Mini Clubman i Countryman w wersji John Cooper Works mają kontynuować te tradycje i… czynią to całkiem dobrze.

Samochody Mini sygnowane nazwiskiem słynnego brytyjskiego konstruktora samochodów zawsze kojarzyły się z wysokimi osiągami i sporą mocą. Tak było zarówno w przypadku 3-drzwiowego hatchbacka, jak i większych odmian Clubman i Countryman. Do tej pory cała trójka była całkiem ciekawym kąskiem dla fanów ostrzejszych hot hatchy, a to wszystko za sprawą mocnych, doładowanych 2-litrowych silników benzynowych generujących moc 231 KM. Teraz jednak przyszła pora na modernizację i to nie byle jaką. Na torze wyścigowym Silesia Ring, Mini zaprezentowało odświeżone modele Clubman i Countryman w wersji John Cooper Works.

Reklama

Słowo "odświeżone" nie za bardzo tu zresztą pasuje, ale nie dlatego, że zmiany stylistyczne są dość "subtelne". Face lifting dotknął przede wszystkim przednie reflektory, które teraz zostały wykonane w technologii matrycowej, a także tylne lampy, które od teraz są dostępne w wersji LED (w przypadku wersji Clubman łatwo je zauważymy, za sprawą wzoru przypominającego brytyjską flagę). Zmienił się kształt tylnego zderzaka, który w obecnej formie przybrał agresywniejszych kształtów, a także otrzymał niewielki dyfuzor. W przypadku modelu Clubman zniknęła także nakładka dzieląca przedni grill. Wszystko to jednak detale.

Główne zmiany dokonały się w sferze technicznej pojazdów. Zarówno uliczny Clubman, jak i lekko uterenowiony Countryman w wersji JCW, od teraz dysponują najmocniejszymi silnikami, jakie były kiedykolwiek montowane w seryjnych modelach tego producenta. Debiutująca niedawno w BMW X2 M35i 4-cylindrowa, doładowana jednostka generuje zawrotne 306 KM i potężny moment obrotowy 450 Nm, dostępny w przedziale 1750-4500 obr./min. Seryjnie współpracuje ona z nową, ośmiostopniową skrzynią automatyczną oraz napędem na cztery koła ALL4. Efektem jest przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 4,9 s w przypadku Clubmana i 5,1 s w przypadku Countrymana. Co ciekawe, po raz pierwszy w historii marki, Mini zastosowało elektroniczny ogranicznik prędkości, ustawiając go oczywiście na 250 km/h.

Tak pokaźna zmiana mocy (75 KM i 100 Nm więcej niż do tej pory) musiała się wiązać z solidnym przeprojektowaniem wielu elementów nadwozia. W obu producent zastosował nowe, wzmocnione układy hamulcowe, a także od nowa zaprojektował  układ chłodzenia. Najmocniejsze w historii Mini otrzymały także usztywnioną karoserię bazującą na nowej konstrukcji i na nowo zestrojony układ jezdny. Prawdziwą wisienką na torcie jest natomiast mechaniczna szpera poprawiająca trakcję przednich kół oraz układ wydechowy, mający jeszcze bardziej cieszyć uszy kierowcy (choć można odnieść wrażenie, że dźwięk jest dodatkowo wzmacniany w kabinie).

Pomimo być może niepozornego wyglądu obu samochodów, wrażenia z jazdy nimi są dokładnie takie, jakich można by oczekiwać od pojazdów mających znaczek John Cooper Works. Zwłaszcza czuć to w niższym i bardziej usztywnionym Clubmanie. Po przejściu w tryb "sport" i wciśnięciu pedału gazu, Mini natychmiast reaguje na nasze polecenie wyrzucając przy tym rasowy ryk rodem z wyścigowych torów. Wrażenia nie psuje nawet świadomość, że ryk ten jest odpowiednio "wspomagany" przez głośniki.

Zarówno układ kierowniczy jak i skrzynia sprawnie reagują na nasze polecenia, a dzielony na przednią i tylną oś moment obrotowy zapewnia optymalną przyczepność i dynamikę w trakcie nawet bardzo szybkiej jazdy. Podczas przejazdów na torze wyścigowym, nawet na granicy przyczepności Clubman nie przestawał być posłuszny i przewidywalny. Samochód sprawnie pokonywał kolejne apexy, niemal dorównując zwinnością nawet dużo mniejszemu i lżejszemu 3-drzwiowemu modelowi.

Podobnie dobrze wypada zmodernizowana wersja Countrymana. Tu większa moc także jest bardzo wyraźnie odczuwalna, chociaż z uwagi na większą masę pojazdu, wciśniecie pedału gazu nie powoduje już tak częstego efektu "wow". Countryman dysponuje natomiast wyższym zawieszeniem oraz specjalnie skonfigurowanymi trybami jazdy. Dzięki temu pojazd radzi sobie nawet w lekkim terenie.

Sportowe właściwości obu modeli podkreślają też elementy wykończeniowe. We wnętrzu są to specjalnie wyprofilowane sportowe fotele John Cooper ze zintegrowanymi zagłówkami, które zapewniają odpowiednie trzymanie boczne w zakrętach. Szczególnie dobrze działa to z pakietem elektrycznego ustawienia, gdzie możemy płynnie regulować nacisk "bocznych skrzydeł". Również czerwono-czarna stylistka wykończenia oraz sportowa wielofunkcyjna kierownica informują, że mamy do czynienia z nietuzinkową wersją Mini.

Z zewnątrz w oczy od razu rzucają się spore wloty powietrza, odpowiadające za wydajne chłodzenie zarówno układu napędowego, jak i hamulcowego. Na docisk wpływają spojlery, przedni oraz dachowy, natomiast w sprawnym hamowaniu pomagają sporej wielkości, czerwone czterotłoczkowe zaciski, sygnowane logiem Johna Coopera. W skład wyposażenia standardowego wchodzą także 18-calowe obręcze John Cooper Works ze stopów lekkich, a za dopłatą otrzymamy felgi o rozmiar większe.

Za wszystko to przyjdzie nam jednak odpowiednio zapłacić. Cennik zmodernizowanego Clubmana w wersji John Cooper Works to wydatek 169 900 zł. Równie mocny, ale dodatkowo uterenowiony model Countryman został wyceniony na 181 000 zł.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama