Hyundai genesis coupe: 300 KM i brak konkurencji!
Gdy Polska weszła do Unii Europejskiej i została zmuszona do otwarcia rynku na samochody używane, Polacy ruszyli po wymarzone golfy i passaty.
Co bardziej bogaci lub posiadający większe ego zwracali się ku samochodom BMW, Audi i Mercedesa, względnym poważaniem cieszyły się również samochody z Japonii.
Jednak już na inne auta z dalekowschodnim rodowodem patrzono z politowaniem. Hyundai? Kia? Dla biedaków!
Potrzeba było kilku ładnych lat, by Polacy przekonali się, że Koreańczycy potrafią produkować nie tylko elektronikę, ale i samochody. Każdy kolejny model koncernu Hyundai-Kia był lepszy, a ugruntowaniem pozycji rynkowej było wprowadzenie przez Kię 7-letniej gwarancji na wszystkie oferowane w Europie modele.
Obecnie koncern ma w swojej ofercie samochody niemal każdego segmentu. Jednym z najnowszych modeli jest hyundai genesis coupe, którym Koreańczycy chcieli udowodnić, że poradzą sobie również tam, gdzie raczej nikt nie widział dla nich miejsca - w segmencie samochodów sportowych.
Hyundai genesis coupe zbudowany został według sprawdzonych przepisów na sportowe auto. Mocny, sześciocylindrowy silnik umieszczono z przodu, moment obrotowy za pośrednictwem manualnej skrzyni biegów trafia na koła tylnej osi. Masę auta udało się utrzymać na akceptowalnym poziomie - 1540 kg, co więcej, jej rozkład jest zbliżony do ideału i wynosi 55:45 (przód:tył).
Wszystkie składniki na sukces są, ale czy gotowy produkt zachwyca? Mieliśmy okazję poznać odpowiedź na to pytanie testując genesisa napędzanego 303-konnym silnikiem V6.
Stylistyka auta jest poprawna. Nie zapiera może tchu w piersiach, ale nie można powiedzieć, że auto jest brzydkie. Zarzuty można mieć ewentualnie do przedniej części nadwozia, której brakuje nieco "pazura". Jednak profil auta, a także tylna część, są już na najwyższym światowym poziomie. Spore wrażenie robią np. mocne wyprofilowania na tylnych błotnikach, które dostrzec można w lusterkach wstecznych. Od razu wiadomo, że nie jedziemy zwykłym samochodem.
Wnętrze pojazdu jest poprawne, jednak zastosowane materiały odbiegają jakością od tych, które możemy spotkać w samochodach klasy premium. Natomiast nie można mieć żadnych zarzutów do ergonomii - wszystko jest tam, gdzie powinno być, niczego nie trzeba szukać. Fotele są wygodne i zapewniają świetne trzymanie boczne.
Mimo sportowej stylizacji wnętrze genesisa jest obszerne. Na tylnej kanapie zmieszczą się dwie osoby i wcale nie będzie im tam ciasno (o ile będą przeciętnego wzrostu). Gorzej jest tylko ze wsiadaniem do tyłu, ale to urok wszystkich samochodów typu coupe.
Bagażnik ma niemałą pojemność 312 litrów. Tyle tylko, że otwór załadunkowy jest bardzo wąski, więc o przewożeniu większych gabarytowo przedmiotów można zapomnieć.
Przejdźmy jednak do sedna, bo przecież genesis nie powstał po to, by wozić nim bagaże...
Pod maską testowanego genesisa znalazł się silnik V6 o pojemności 3,8 l i mocy 303 KM. To konstrukcja własna Hyundaia z serii Lambda. Wbrew panującym obecnie na świecie trendom, w genesisie jest po co otwierać pokrywę silnika - zamiast morza bezpłciowych, szarych plastików można przyjrzeć się jednostce napędowej, wzrok przyciąga - mający zdecydowanie sportowe konotacje - duży napis RS 3800.
Sam silnik sprawuje się świetnie. Dobrze brzmi, chętnie wchodzi na obroty i bez protestów ciągnie aż do czerwonego pola na obrotomierzu. Sześciobiegowa skrzynia biegów została zestopniowana krótko, ale operowanie krótkim lewarkiem wymaga użycia sporej siły. To powoduje, że trudno o szybką zmianę przełożenia.
Napęd na tylne koła... Dzisiaj coraz mniej samochodów posiada takie rozwiązanie. Oszczędności, względy bezpieczeństwa, ekologia i ekonomia to wszystko przemawia za napędem kół przednich. Inżynierowie potrafią obecnie konstruować nawet 300-konne samochody z napędem przedniej osi. Zabawy one jednak nie dają...
By przekonać się, ile frajdy potrafi dostarczyć tylny napęd w połączeniu z 300-konnym silnikiem trzeba usiąść za kierownicą genesisa. Szybki start dostarczy niezapomnianych przeżyć, auto niemal od razu zaczyna ustawiać się bokiem. Niestety, równie szybko i równie brutalnie interweniuje ESP. Nierówne polskie drogi, w połączeniu ze sztywnym zawieszeniem oraz dużą mocą, sumują się właśnie w taki sposób, że ESP musi włączać się zaskakująco szybko - może się to zdarzyć nawet podczas prób wyprzedzenia. Redukcja, gaz, zmiana pasa na koleinach... i nagle ESP odcina gaz. To nie jest miłe uczucie.
System mógłby być zestrojony nieco inaczej lub przynajmniej mieć zaimplementowany tryb sportowy. Trybu sportowego nie ma, jest za to przycisk ESP OFF. Jedno krótkie naciśnięcie (nie żadne tam 3 czy 5 sekund przytrzymywania, bo samochód musi mieć pewność, że wiesz, co robisz) i już stosowna kontrolka informuje, że jesteśmy zdani wyłącznie na własne siły.
Od razu napiszmy, że do genesisa trzeba podchodzić z respektem. To zdecydowanie jeden z tych samochodów, w których nie można tak po prostu, bezrefleksyjnie i w każdym momencie wciskać gazu do oporu. Samo to zalicza go do drogowej elity...
Duży rozstaw osi (282 cm) oraz dyferencjał o ograniczonym poślizgu powodują, że poślizg tylnej osi nie następuje gwałtownie i kierowca, który skupia się na prowadzeniu, a nie np. rozmowie przez telefon, nie jest tym zaskakiwany. Co dalej, to już decyzja prowadzącego - może wystarczyć sama kontra, może być potrzebna kontra z ujęciem gazu, a można po prostu puścić gaz - wszystko zależy od umiejętności, odwagi, wyczucia równowagi i szybkości rąk na kierownicy.
Rzut oka w dane techniczne mówi, że genesis coupe przyspiesza do 100 km/h w 6,4 s. To możliwe, ale na pewno asfalt musi być równy. Prędkość maksymalna została ograniczona do 240 km/h, co powoduje, że na niemieckiej autostradzie genesis będzie wolniejszy od większości mocnych aut - w Europie przyjmuje się przecież, że zapłon odcinany jest dopiero przy 250 km/h.
Hyundai skonstruował swoje auto, tak jak często buduje się auta sportowe - jest twardo, skrzynia biegów chodzi ciężko, a do kabiny przedostaje się zarówno hałas generowany przez jednostkę napędową, jak i układ wydechowy. W efekcie nietrudno o wrażenie, że jedzie się szybciej niż rzeczywistości. Ale to nic złego, najważniejsze jest to, że "szybciej" jest cały czas w zasięgu prawej stopy. No, może kilkusetkilometrowa trasa owocuje sporym zmęczeniem. Ale, by jeździć w takie trasy nie kupuje się przecież genesisa, ale kombi "w dieslu"...
Genesis to samochód sportowy, dlatego parametr "zużycie paliwa" należy do tych mniej istotnych. Dla porządku odnotujmy jednak, że dane techniczne mówią o średnim spalaniu na poziomie 10 l/100 km. W praktyce wszystko zależy od sposobu jazdy, jednak wynik poniżej 10 litrów raczej się nie zdarza. Natomiast wykorzystanie pełnego zakresu obrotów owocować może konsumpcją nawet 18 litrów benzyny na 100 km.
Jeśli już jednak jesteśmy przy kwestiach finansowych, to warto zauważyć, że genesis jest jedną z tańszych, o ile nie najtańszą (!) propozycją w swoim segmencie. Najtańszą wersję genesisa coupe można kupić już za 114 tys. zł. Będzie to auto napędzane dwulitrowym, doładowanym silnikiem o mocy 210 KM. Chcąc cieszyć się z dźwięku V6 i mocy 303 KM trzeba wydać 154 900 zł.
Dużo? Jeśli popatrzymy na konkurencję, okaże się, że wcale nie! Za napędzanego silnikiem 3.7V6 o mocy 328 KM nissana 370Z przyjdzie zapłacić 179 900 zł. Ten sam silnik, ale opakowany w infiniti G37 (moc 320 KM) kosztuje jeszcze więcej, bo ponad 207 tys. zł. Podobny poziom cenowy (205 tys.) osiąga BMW 335i napędzane trzylitrowym silnikiem o mocy 306 KM. I to w zasadzie tyle. Co prawda, silniki o podobnej mocy można znaleźć w niektórych hot-hatchach, ale ze względu na przedni napęd nie można ich traktować jako konkurencji dla genesisa.
Bezpośrednią konkurencją nie będą też czteronapędowe sedany, chociaż jeśli ktoś od samochodu oczekuje bardziej skuteczności niż frajdy, to zapewne rozważy zakup lancera evo X, który w wersji 295-konnej kosztuje niespełna 175 tys. zł. Impreza jest droższa, za 300-konną trzeba zapłacić przynajmniej 190 tys. zł.
Okazuje się, że Koreańczycy wchodząc na do tej pory nieznany sobie teren, stworzyli samochód, który może nieźle zamieszać w segmencie samochodów sportowych. W zasadzie jedyne czego brakuje hyundaiowi genesis coupe to prestiż. Ale pewnie i on przyjdzie z czasem...