Czy Opel Corsa po liftingu będzie hitem? Po pierwszej jeździe już coś wiem
Od ponad 40 lat Opel Corsa jest jednym z najczęściej wybieranych aut segmentu B w Europie. Oczywistym więc jest, że dla Niemców to bardzo ważny model. Szósta odsłona, która pojawiła się na rynku w 2019 roku, przeszła niedawno lifting, ale czy skromna modernizacja wystarczy, by mieszczuch spod znaku błyskawicy został hitem? Po pierwszej jeździe już coś wiem.
Po raz pierwszy Opel Corsa po liftingu stanął przede mną pod koniec ubiegłego roku, jednak do maja br. wygląd odświeżonego mieszczucha był wielką tajemnicą. Zanim więc doczekałem się pierwszej jazdy, zdążyła zastać nas jesień. Wreszcie nastał dzień, w którym poznałem odpowiedź na bardzo ważne pytanie - czy odświeżony mieszczuch spod znaku błyskawicy również okaże się tak wielkim hitem, jak jego poprzednicy?
Hitem? Dokładnie tak! Wielu pewnie nie zdaje sobie z tego nawet sprawy, ale przez ostatnie 40 lat i sześć generacji, Opel Corsa trafił do ponad 14,5 mln klientów na całym świecie. Ten mieszczuch przez długi czas dominował w segmencie B, a na niektórych rynkach tj. Niemcy czy Wielka Brytania, wciąż jest niekwestionowanym liderem. Jak sytuacja wygląda w Polsce? U nas najchętniej wybieranym miejskim autem jest Toyota Yaris. Tylko od początku roku roku w wydziałach komunikacji zarejestrowano ponad 11,5 tys. sztuk japońskiego modelu. Udział Yarisa w segmencie robi ogromne wrażenie, bo wynosi blisko 30 procent.
Wróćmy jednak do meritum. Lifting Corsy się udał, choć Niemcy nie pokusili się o wprowadzenie drastycznych zmian. Projektanci dopracowali to, co dało się podkręcić, czym sprawili, że maluch upodobnił się do reszty rodzeństwa. Nieznacznie zmieniły się więc zderzaki, do oferty doszły nowe kolory (tj. Grafik Grey) i wzory felg, na klapie bagażnika pojawił się wielki napis “CORSA", a klasyczny grill zastąpił charakterystyczny “Opel Visor" - czarna listwa zgrabnie łącząca przyciemnione reflektory Intelli-Lux LED z nową, charakterystyczną dla aut marki sygnaturą świateł do jazdy dziennej.
Mówiąc o modernizacji Corsy trzeba też wspomnieć słowem o wnętrzu. W kabinie pojawiły się nowe wzory tapicerki, cyfrowe zegary, większy wyświetlacz centralny (10" zamiast 7") oraz odświeżony system multimedialny z funkcją bezprzewodowej łączności Apple CarPlay czy Android Auto. Nowa jest także poduszka kierownicy i znajdującej się na nie logo.
Inna jest przy okazji konsola środkowa - na dobre żegnamy charakterystyczny dla Opla i Peugeota lewarek, bo jego miejsce zajmuje mały pstryczek. W Corsie po liftingu pojawia się także adaptacyjny tempomat, kamery cofania o lepszej jakości obrazu czy m.in. system “Flank Guard", który ostrzega kierowcę przed pojazdami nadjeżdżającymi z boku.
Znudzeni? Ja dopiero się rozkręcam. Lifting to również warte uwagi zmiany pod maską i podłogą. Do oferty w pełni elektrycznej Corsy Electric dołącza 156-konny wariant, zasilany przez większą i bardziej wydajną baterię. Wersja “Long Range" ma według danych WLTP przejechać do 405 km na jednym ładowaniu.
Nowy akumulator jest niewiele większy (54 kWh - wcześniej 50 kWh), mniej skomplikowany (102 cele - zamiast 216), nieco lżejszy (340 kg - zamiast 345 kg) i objęty 8 letnią gwarancją producenta (lub do 160 tys. km). Baterię naładujemy z maksymalną mocą 100 kW.
W niedalekiej przyszłości gama silnikowa powiększy się także o wersje hybrydowe, z 48-woltową instalacją elektryczną. Brzmi jak ciekawe uzupełnienie rodziny benzynowych silników 1.2 Turbo. Hybrydy dostępne w wersjach 100 i 136-konnych będą współpracować z dwusprzęgłową, 6-stopniową skrzynią DCT. Z kolei “benzyniaki" będą występować w wersjach 75, 100, i 130-konnych, z 5- i 6-biegowymi manualami, jak również 8-biegową skrzynią automatyczną EAT8.
Kierując się w stronę parkingu byłem przekonany, że tego dnia producent przekaże w nasze ręce wszystkie warianty - no wiecie, tak można by sprawdzić, która z nich wydaje się mieć najwięcej sensu. Niestety tak się nie stało. Podstawiając kilkadziesiąt takich samych, szarych elektryków, producent z Russelsheim dał do zrozumienia, w której odmianie pokłada największe nadzieje.
W moje ręce trafia zupełnie nowy Opel Corsa Electric Long Range, z większą mocą (156 KM i 260 Nm) oraz zasięgiem (do 405 km wg WLTP). Przez cały dzień starałem się sumiennie sprawdzać, jak udoskonalony wariant radzi sobie z zarządzaniem energią. Pierwsza krótka podróż, z lotniska pod siedzibę producenta, prowadziła głównie drogami szybkiego ruchu. Tam po blisko 20 kilometrach udaje się uzyskać wynik 16,3 kWh/100 km - sympatycznie, ale na pewno da się lepiej.
To się potwierdza na drugiej pętli testowej, liczącej trochę ponad 40 km. Obrana przeze mnie trasa prowadziła głównie przez drogi krajowe, mniejsze miejscowości, czasami wsie i finalnie chwilę przez obwodnicę. Brzmi jak bardzo dobra trasa, do sprawdzenia zużycia w cyklu mieszanym, prawda?
Ostrożnie operując pedałem gazu i wykorzystując niemal każdą sytuację na swoją korzyść (do odzyskania energii), udaje mi się uzyskać wynik na poziomie 13,5 kWh. Dyskutując z kolegami dowiaduje się, że jedni starali się nieco lepiej ode mnie, a drudzy sprawdzali, czy w mieście działają fotoradary. Werdykt jest więc bardzo dobry - średnie zużycie w testowanych autach wahało się od 13 do 14,5 kWh/100 km. Spory wpływ na zużycie ma tryb jazdy (Eco, Normal, Sport), w którym się poruszamy.
Czy Opel Corsa po liftingu znów podbije listy przebojów? No cóż, to poprawnie wykonany i dobrze jeżdżący mieszczuch, który pozwala pasażerom komfortowo podróżować nawet przy wyższych prędkościach. W moim osobistym rankingu Corsa zyskuje również sporo punktów za liczne fizyczne przyciski i prosty w obsłudze panel klimatyzacji - jest mi niezmiernie miło, że nikt nie spróbował przenieść tego na dotykowy ekran.
Wady? Te wynikają wyłącznie z gabarytów malucha. Po rozgoszczeniu się na fotelu kierowcy, nie miałem za samym sobą już zbyt wiele miejsca, kiedy przeniosłem się na tylną kanapę (mierzę 183 cm wzrostu). Moje stopy nie mieściły się pod fotelem, kolana wbijały się w jego miękkie oparcie, a głowa dotykała podsufitki - tu jednak zaznaczę, że testowane egzemplarze były wyposażone w spore okno dachowe.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze niewielki bagażnik (309-1081 litrów w wersji spalinowej, 267-1042 litrów w wersji elektrycznej) ale... na koniec dnia ciężko mieć o to pretensje. To auto stworzone przede wszystkim do miasta, więc jeśli ktoś chce czegoś większego i bardziej rodzinnego, niech przymierzy się do Astry. Odpowiadając na pytanie - tak, na utrzymanie silnej pozycji w segmencie B odświeżony Opel Corsa ma naprawdę spore szanse.
Głównie z uwagi na to, że projektanci poprawili to, co tego wymagało i nie zepsuli tego, co było już dobre. Kolejną mocną stroną nowej Corsy, jest jej cena. Owszem, tanio już było, ale tu chodzi o coś innego - po odświeżeniu modelu i wzbogaceniu wyposażenia, jego ceny pozostają na tym samym poziomie. Dla fanów modelu to jednocześnie dobra i zła informacja, bowiem - jak widać na poniższej tabeli - wersja elektryczna jest niemal dwukrotnie droższa od spalinowej. Ciekawe, których na drogach będzie więcej...