Znany tiktoker szalał Ferrari na parkingu. Spowodował kolizję i uciekł
Dlaczego nie wolno driftować ani kręcić bączków na ulicach i parkingach? Ponieważ bardzo łatwo może to doprowadzić do niebezpiecznego zdarzenia. Przekonał się o tym boleśnie pewien znany tiktoker, który doprowadził w ten sposób do kolizji i próbował uciec z miejsca zdarzenia.

Do zdarzenia doszło wczoraj 8 marca na podziemnym parkingu sklepu Auchan na warszawskiej Białołęce około godziny 22. Do sieci trafiło nagranie, na którym kierowca czerwonego Ferrari 458 Spider kręci bączki. Wybrał do tego miejsce, gdzie było sporo wolnej przestrzeni, ale i tak w pewnym momencie źle ocenił sytuację i uderzył w zaparkowanego Forda Mondeo.
Jak informuje Miejski Reporter, kierowca Ferrari daleko nie odjechał, gdyż został zatrzymany przez policję. Funkcjonariusze zbadali kierującego alkomatem (był trzeźwy), zatrzymali mu prawo jazdy oraz „skierowali do sądu wniosek o zakaz prowadzenia pojazdów, sąd także wymierzy ostateczny mandat dla kierowcy Ferrari”. Można to przetłumaczyć następująco - policjanci odstąpili od nałożenia mandatu na kierującego (zwykle w przypadku kręcenia bączków na parkingach jest to 5000 zł), ale zatrzymali mu prawo jazdy i skierowali wniosek o ukaranie do sądu. Sąd faktycznie może orzec zakaz prowadzania pojazdów (zwykle na kilka miesięcy), zaś maksymalna wysokość grzywny to 30 tys. zł.
Z relacji Miejskiego Reportera można dowiedzieć się także, iż za kierownicą Ferrari siedział pewien znany tiktoker. Samo zdarzenie miało zaś miejsce „podczas zlotu sportowych aut tzw. nielegalnych wyścigów”. Trudno nie zauważyć, że już samo stawianie znaku równości między zlotem a nielegalnymi wyścigami jest, najdelikatniej rzecz ujmując, kuriozalne.
Ponadto na nagraniu nie widać ani innych samochodów sportowych, ani też potencjalnych uczestników „wyścigów”. Kręcące bączki Ferrari nagrywa na telefony kilka osób, głównie dzieci. Oczywiście inni świadkowie zdarzenia oraz pojazdy mogły znajdować się poza kadrem, ale z nagrania wynika, że były to popisy jednego kierowcy, a nie „zlot czyli wyścigi” zorganizowane na podziemnym parkingu.