Znaleźli sposób, jak zarobić na kryzysie. Rekordowe zyski producentów aut
Gdy w ubiegłym roku wybuchł tzw. "kryzys półprzewodnikowy", wydawało się, że branża motoryzacyjna wpadła z deszczu pod rynnę. Okazuje się jednak, że samochodowi giganci poradzili sobie z trudną sytuacją zaskakująco sprawnie. W stosunku do covidowego roku 2020, w ubiegłym 16 największych koncernów motoryzacyjnych wygenerowało rekordowe zyski.
- 16 największych koncernów motoryzacyjnych wygenerowało w ubiegłym roku rekordowe zyski
- Producenci aut znaleźli skuteczne lekarstwo na kryzys półprzewodnikowy
- Samochodów jest zdecydowanie mniej, ale za to sprzedają się po zdecydowanie wyższych cenach
Takie dane płyną z raportu firmy analitycznej EY, która przyjrzała się sprawozdaniom finansowym największych producentów pojazdów na świecie. Okazało się, że - w ujęciu rocznym - zyski 16 największych koncernów motoryzacyjnych powiększyły się o rekordowe 168 proc, co przekłada się na gigantyczną kwotę 134 mld euro. Co ważne, nie jest to wcale wynikiem "kreatywnych" operacji księgowych lecz zmiany strategii dotyczącej sprzedaży pojazdów.
Gigantyczne podwyżki. Brak aut popularnych
Dane dotyczące średnich cen nie pozostawiają złudzeń - w ostatnich trzech latach samochody drożały w rekordowym tempie ponad 10 proc. rocznie. Nie jest to wyłącznie efektem kar za emisję CO2 i zaostrzenia wymogów dotyczących obowiązkowego wyposażenia pojazdów. Na wzrost cen wpłynęła również zmiana polityki samych producentów aut.
Problemy z dostępnością części wymogły na koncernach wypracowanie nowych priorytetów produkcyjnych. Ograniczona podaż półprzewodników sprawiła, że producenci musieli dozować je w taki sposób, by trafiały one głównie do pojazdów, które można sprzedać z najwyższym zyskiem. Oznacza to, że w przypadku dużych koncernów pierwszeństwo otrzymały marki premium. Ci, którzy nie mają ich w swoim portfolio musieli skupić się na produkcji elektryków, które - chociaż drogie - ratują producenta od naliczania wysokich kar za przekroczenia limitów emisji CO2.
Można więc stwierdzić, że firmy uciekły się do pewnego szantażu. Osoby zainteresowane zakupem popularnego modelu nie tylko nie miały co liczyć na żadne zniżki, ale też musiały brać pod uwagę, że na auto przyjdzie im czekać nawet ponad rok. Alternatywą był właśnie zakup elektryka lub przeznaczenie na zakup większej kwoty i wybór modelu o większej renomie.
Rekordowe zyski producentów, czyli płać i płacz
Trzeba zdawać sobie sprawę, że wybór auta segmentu premium oznacza też często zgodę na "korektę" ceny. W przeciwieństwie do marek popularnych, w których złożenie zamówienia wiąże się często z gwarancją ceny (na dzień wpłacenia zaliczki), marki premium mają często zupełnie inne podejście do klienta i zastrzegają sobie możliwość korekty cennika. Zjawisko widoczne jest zwłaszcza teraz, gdy firmy nie są w stanie zaspokoić popytu. Na jedno auto czeka przecież kilku chętnych...
O skuteczności rewizji priorytetów produkcyjnych może świadczyć fakt, że w stosunku do roku 2020, w roku 2021 niemieccy producenci sprzedali o 4 proc. mniej pojazdów. Zdecydowanie wzrosły za to marże. W przypadku BMW i Mercedesa wynoszą w ubiegłym roku wyniosły one rekordowe 12 proc. Lepszym wynikiem - 12,1 proc. - pochwalić się mogła wyłącznie Tesla. Dla porównania, przed pandemią koronawirusa, w przypadku marek popularnych marże wahały się w granicach 5-8 proc, a producenci premium rzadko przekraczali pułap 10 proc.
***