Złodzieje majstrują przy grillach. Teraz kradną tę część
W latach dziewięćdziesiątych wśród złodziei panowała moda na radia i lusterka. Potem nastała - trwająca po dziś dzień - era katalizatorów. Co będzie następne? Na horyzoncie pojawił się już nowy gracz.
Przypomnijmy - od lipca bieżącego roku każdy nowo homologowany na terenie Unii Europejskiej samochód osobowy musi mieć na wyposażeniu system ISA czyli "inteligentny asystent kontroli prędkości".
Te bardziej zaawansowane nie tylko przypominają kierowcy o obowiązującym na danym odcinku ograniczeniu, ale też potrafią same dostosować do znaków prędkość pojazdu. ISA, oprócz danych z kamer i systemu GPS, często korzysta również z radarów odpowiadających za działanie aktywnego tempomatu. Właśnie te urządzenia coraz częściej padają dziś łupem złodziei.
Mężczyznę udało się zatrzymać i postawić mu zarzuty kradzieży. O jego dalszym losie zadecyduje sąd. Pomysłowemu złodziejowi grozi teraz kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. W tym konkretnym przypadku "imponujący" jest bilans wyrządzonych przez mężczyznę szkód. Straty właścicieli siedmiu okradzionych aut policja oszacowała na - uwaga - 76 tys. zł.
Sąd najprawdopodobniej zobliguje sprawcę do naprawienia szkody, co oznacza, że zatrzymany mężczyzna dorobił się właśnie długu w wysokości blisko 80 tys. zł. Łatwo policzyć, że jedna kradzież powodowała dla właściciela auta szkody w wysokości ponad 10 tys. zł. Dla porównania - nawet najbardziej pożądane przez złodziei katalizatory, wyceniane są w skupach na maksymalnie 5-7 tys. zł. Czy oznacza to, że w najbliższym czasie czeka nas wzbierająca fala kradzieży samochodowych radarów?
Na szczęście ceny "używanych" radarów lub - jak kto woli - "sensorów odległości" do większości popularnych aut najczęściej zamykają się w przedziale miedzy 500 a 2 tys. zł. W przeciwieństwie do katalizatora, kradzież radaru nie oznacza też dla właściciela wyłączenia pojazdu z ruchu.
Niestety - w wielu przypadkach - kradzież takiego urządzenia jest też dużo prostsza niż katalizatora. Złodziej nie musi przecież taszczyć ze sobą pił do cięcia metalu, a "narzędziem zbrodni" może być zwykły śrubokręt.
Na korzyść przestępców działa też konstrukcja współczesnych aut, która - z uwagi na wyśrubowane normy emisji spalin, nade wszystko podporządkowana jest niskiej masie. W efekcie wiele nowych modeli pozbawionych jest chociażby solidnej płyty pod silnikiem, a popularność suvów - przez ich wysoki prześwit - sprzyja amatorom cudzej własności.
Czujniki odległości najczęściej montowane są w obudowie chłodnicy. O ile dostęp do niej od zewnątrz jest mocno utrudniony w klasycznych autach, o tyle w suvach radary często trafiają na "grill" zderzaka. W takim przypadku złodziej może łatwo dostać się do nich od spodu. Rozwiązaniem może być montaż dodatkowej pływy pod silnikiem, ale i ona nie gwarantuje właścicielowi spokoju. W przypadku szczególnie cennego modelu złodziej zawsze może przecież wyrwać część "grilla" i łatwo dostać się do urządzenia potęgując jedynie szkody. Najlepszą ochroną wydaje się więc indywidualny garaż i... polisa AC.
***