Zgniótł dziecko elektrycznie przesuwanym fotelem

Makabryczna historia z Wielkiej Brytanii. 3-letni chłopiec zginął w męczarniach, bo zbyt głośno zachowywał się w samochodzie. Dziecko udusiło się przygniecione elektrycznie sterowanym fotelem.

Tragedia, o której rozpisują się brytyjskie media, wydarzyła się 1 lutego ubiegłego roku. Matka chłopca - 23-letnia Adrian Hoare - i jej partner - 25-letni Stephen Waterson - wybrali się wraz z dzieckiem na zakupy. Wracając zabrali się ze znajomymi ich pojazdem.

Audi (media nie podają modelu) prowadził 22-letni właściciel. Obok niego zasiadł ojczym chłopca - Waterson. Za nimi, na tylnej kanapie, usiadły matka małego Alfiego - Adrian Hoare - oraz ówczesna dziewczyna kierowcy - 19-letnia Emilie Williams.

Na tylnej kanapie było mało miejsca, więc 3-letni Alfie podróżował na podłodze, w nogach matki. Wg zeznań kierowcy i jego ówczesnej partnerki chłopiec miał płakać i krzyczeć prosząc, by Watherson odsunął do przodu fotel. Zirytowany zachowaniem dziecka mężczyzna miał następnie - dwukrotnie - przesunąć fotel do tyłu, by uciszyć chłopca. Przed sądem zeznał, że "musiał rozprostować nogi".

Reklama

Na uwagi właścicieli auta, że chłopiec może się dusić matka stwierdzić miała, że "nic mu nie jest". Uspokajała malucha, że wkrótce będą w domu i nalegała, by dziecko - tu cytat - "zamknęło się". 3-letni Alfie szlochał, ale jego błagania stawały się coraz cichsze. Matka z partnerem doszła więc do wniosku, że chłopiec zasnął. Problem zauważyć mieli dopiero po dojechaniu do domu, gdy "śpiącego" Alfiego nie udało się obudzić.

Wezwane na miejsce służby ratunkowe zastały chłopca bez akcji serca. Po reanimacji udało się ją przywrócić, dziecko trafiło do szpitala, na oddział intensywnej terapii. Niestety, doszło do głębokiego niedotlenienia mózgu i po kilku dniach aparatura podtrzymująca życie została wyłączona. Sekcja wykazała, że chłopiec zmarł na skutek uduszenia.

Matka dziecka zeznała policji, że Alfie zasną w czasie podróży taksówką, więc nie budziła go po przyjeździe do domu i nie wiedziała, że coś jest "nie tak".

Prawda wyszła na jaw, gdy policja dotarła do zapisu z kamery monitoringu, na którym widać ciemne Audi. Wówczas kierowca i jego dziewczyna złożyli zeznania obciążające matkę dziecka i jego partnera. Z zeznań właściciela auta i jego ówczesnej partnerki wynika, że byli oni zastraszani przez matkę chłopca i samego Wathersona. 19-latka zeznała, że mężczyzna groził jej, że "wsadzi ją do bagażnika, wywiezie i zrobi porządek". M.in. na tej podstawie postawiono zarzuty.

Matka chłopca została oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci, okrucieństwo wobec dziecka i zastraszanie światka. Takie same zarzuty usłyszał jej partner, który siedział z przodu. Nie przyznają się oni od zarzucanych czynów.

Sprawą zajmuje się obecnie sąd - wyrok zapaść ma w najbliższych tygodniach.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy