Zbudowali prywatną drogę za 15 mld zł. Jedyne takie miejsce na świecie
Wyobraźcie sobie, że dojeżdżacie do standardowego przejazdu kolejowego z sygnalizacją świetlną, krzyżami świętego Andrzeja i zaporami. W tym momencie rogatki się zamykają, a przed wami - zamiast pociągu - sunie skład kilku, ważących po 120 ton, ciężarówek. Abstrakcja? Wcale nie. To jedna z ciekawostek na prywatnej drodze o długości 32 km, którą wybudowano na południowym krańcu głównej wyspy Japonii - Honsiu.
Spis treści:
Standardowy "tir", czyli zestaw składający się z ciągnika siodłowego i naczepy, waży około 40 ton, czyli tyle, co 30 średniej wielkości samochodów osobowych. Masa robi wrażenia, ale w niektórych branżach to zdecydowanie za mało. Wie o tym doskonale każdy, kto chociaż raz w życiu miał okazję zamówić "patelnię" bazaltu czy kostki brukowej. Nie dziwi więc, że w wielu krajach do ruchu dopuszczone są zestawy o DMC przekraczającej 60 ton. Te najczęściej poruszać się mogą jednak po wybranych fragmentach dróg, bo standardowa sieć nie jest przystosowana do przenoszenia takich obciążeń na większą skalę. A co, jeśli i to nie wystarcza?
Mitsubishi wybudowało prywatną autostradę. Jeżdżą po niej tylko ciężarówki
Rozjeżdżanie publicznych dróg i ryzykowanie gigantycznymi mandatami to kiepski pomysł. Lepszym wydaje się np. zbudowanie własnej, prywatnej drogi. Jak mawiał klasyk, wystarczy mieć fantazję i pieniądze... Dokładnie w ten sposób postąpiła firma UBE Mitsubishi Cement Corporation, która w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wybudowała w Japonii własną, zamkniętą dla "cywilnego" ruchu, "autostradę" długości 32 km. Jak czytamy w branżowym serwisie 40ton.net:
Przedsiębiorstwo wzniosło tę olbrzymią inwestycję w latach 1967-1982, przeznaczając na ten cel bagatela 200 miliardów jenów. W przeliczeniu na obecną wartość pieniądza, można to porównać z wydatkiem rzędu 15 miliardów dzisiejszych złotych.
Tiry na tory? Japończycy wybrali inaczej
Wokół nietypowej inwestycji znaleźć można wiele ciekawostek. Przykładowo - firma zdecydowała o jej budowie, bo z wyliczeń jej ekspertów wynikało, że w tym konkretnym przypadku transport kołowy będzie o wiele bardziej efektywny niż własna linia kolejowa. By tak się stało trzeba jednak było wypracować własne standardy - począwszy od DMC i długości samych zestawów, na wewnętrznym "kodeksie drogowym" kończąc. Mierząca aż 32 km droga, która na kilku odcinkach przypomina lokalne autostrady, łączy kopalnię wapienia z gigantyczną cementownią. To najdłuższy "prywatny tor" na świecie, co potwierdza wpis do Księgi Rekordów Guinnessa.
Uznano, że dla zapewnienia ciągłości dostaw i ekonomicznego sensu inwestycji, po drodze poruszać się muszą zestawy o masie - uwaga - 120 ton. O wyzwaniach, przed jakimi stanęli budowniczy drogi, najlepiej świadczy fakt, że w jej ciągu znajdują się:
- górski tunel,
- nadmorski most o ponad kilometrowej długości.
Ten ostatni, zataczając długi łuk, tworzy wzniesienie o pochyłości 6 proc. Przemierzające - w większości dwujezdniową - trasę zestawy, muszą być na tyle mocne, by - z pełnym obciążeniem ruszyć pod górę. Przy masie zestawu 120 ton wyzwanie stanowi również bezpieczny zjazd w dół. Największe z poruszających się trasą ciężarówek przewożą po 80 ton ładunku w dwóch trzydziestometrowych naczepach.
120 ton to dla nich nie problem. Europejskie ciężarówki rządzą!
Wyzwaniem było nie tylko zaprojektowanie i wybudowanie drogi, ale też skompletowanie zestawów zdolnych poruszać się z zakładanymi prędkościami przy masie 120 ton. Na drodze wprowadzono ograniczenie prędkości do 70 km/h, a większość przepisów, które regulują kwestie bezpieczeństwa, zaimportowano z lokalnego prawa o ruchu drogowym. Mimo tego, każdy z kierowców dopuszczonych do prowadzenia pojazdów na 32-kilometrowej prywatnej drodze musi legitymować się czymś w rodzaju "wewnętrznego prawa jazdy", którego zdobycie poprzedza specjalny kurs i seria egzaminów.
Ponieważ na drodze nie obowiązują japońskie przepisy, poruszające się po niej pojazdy nie muszą mieć lokalnej homologacji. Spotkamy więc na niej zarówno australijskie odmiany amerykańskich Kenworthów, jak i lokalne Isuzu Giga. Ogromnym powodzeniem cieszą się też ciężarówki ze Szwecji. Przez lata były to np. różne odmiany Volvo serii FH, a obecnie Scanie R z silnikami V8 o mocy 650 KM.
180 tys. km rocznie. 1,5 mln km w 8 lat
Jak czytamy w 40ton.net przeciętna ciężarówka służy we flocie UBE Mitsubishi Cement Corporation przez około 8 lat. Po tym czasie, gdy wóz osiągnie przebieg - uwaga - 1,5 miliona kilometrów, wystawiany jest na licytację. Na prywatnej drodze nie ma korków, więc rocznie pojedynczy zestaw pokonuje nawet 180 tysięcy kilometrów, chociaż ruch na drodze odbywa się jedynie w godzinach od 6:30 do 21:00. Każdego roku zestawy przewożą aż 8,4 mln ton wapienia, węgla i odpadów. O tym jak ruchliwa jest ta droga, świadczy poniższe nagranie:
Przejazd kolejowy dla ciężarówek w Japonii
Prywatna droga słynie również z innego zjawiska - to jedyne miejsce na świecie, gdzie istnieje przejazd kolejowy dla samochodów ciężarowych! Chodzi o jedyne na trasie skrzyżowanie, w którym prywatny odcinek przecina się z publiczną drogą lokalną. By zapobiec sytuacji, w których kierowcy samochodów osobowych wjeżdżaliby na prywatny odcinek tamując ruch "pociągów drogowych", zdecydowano się na powielenie schematu przejazdu kolejowego - z całą jego infrastrukturą, oczywiście za wyjątkiem samych torów. Mamy więc klasyczne krzyże świętego Andrzeja i sygnalizację świetlną.
Gdy ciężarówki zbliżają się do skrzyżowania, na publicznej drodze opuszczają się rogatki. Po ich przejeździe szlabany na publicznym odcinku zostają podniesione, opuszczane są za to zapory na drodze prywatnej. W efekcie kierowcy oczekujący przed szlabanami na przejazd transportu - zamiast składu kolejowego - często zobaczyć mogą prawdziwy pociąg drogowy, składający się z kilku ciężarówek o masie 120 ton każda.