Zasypało nam drogę śniegiem. Czy zima znów zaskoczyła drogowców?
Pierwszym opadom śniegu zawsze w Polsce towarzyszy powiedzenie, że zima zaskoczyła drogowców. Wynika to oczywiście z faktu, że intensywnie padający śnieg paraliżuje drogi przez pierwsze kilka godzin, zanim służby drogowe rozpoczną neutralizowanie skutków ataku zimy. Z czego to wynika? Czy to rzeczywiście opieszałość służb, czy wynika z czegoś innego?
Zima to czas kiedy na drogach możemy spotkać wszelkie możliwe warunki drogowe. Wystarczy, że temperatura spadnie poniżej zera i przyjdą intensywniejsze opady śniegu, a warunki stają się znacznie trudniejsze. Może pojawić się luźny śnieg, gołoledź, lód czy błoto pośniegowe. Obowiązek utrzymywania dróg we właściwym stanie spada na służby drogowe - tu w zależności od tego o jakiej drodze mówimy.
Utrzymaniem dróg krajowych, w tym autostrad i ekspresówek zajmuje się Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Za utrzymanie dróg wojewódzkich odpowiada zarząd województwa (zwykle przez firmę zewnętrzną), powiatowych władze powiatu, a gminnych władze gminy.
Drogi krajowe zarządzane przez GDDKiA mają nadane pewne standardy, które decydują o tym kiedy i w jakim stopniu drogi powinny być odśnieżone. Najważniejsze należą oczywiście do standardu pierwszego, a mniej ważne do kolejnych. Wyróżnia się 5 standardów:
- standard I - drogi krajowe i międzynarodowe (autostrady) o dużym znaczeniu komunikacyjnym. Jezdnia ma być odśnieżona na całej szerokości łącznie z utwardzonymi poboczami. Nie może występować warstwa zajeżdżonego śniegu. Po ustaniu opadów luźny śnieg może zalegać na drodze do maksymalnie 4 godzin, a błoto pośniegowe do 6 godzin
- standard II - drogi krajowe o dużym znaczeniu komunikacyjnym. Jezdnia musi być odśnieżona na całej szerokości łącznie z poboczami utwardzonymi. Po ustaniu opadów śnieg luźny może zalegać do 4 godz., zaś błoto pośniegowe i warstwa zjeżdżonego śniegu o grubości nieutrudniającej ruchu może występować do 6 godz.
- standard III - Drogi o mniejszym znaczeniu komunikacyjnym. Jezdnia jest odśnieżona na całej szerokości. Śnieg luźny, warstwa zjeżdżonego śniegu o grubości nieutrudniającej ruchu samochodów osobowych oraz zaspy mogą występować do 6 godz. od momentu ustania opadów śniegu.
- standard IV - poboczne jezdnie w ciągu drogi głównej, utrzymanej w standardzie I-III. Jezdnia odśnieżona w miejscach zasp (co najmniej jeden pas ruchu z wykonaniem mijanek) i posypana na odcinkach decydujących o możliwości ruchu ustalonych przez zarząd drogi. Śnieg luźny, zajeżdżony, języki śnieżne i niewielkie zaspy mogą występować do 8 godzin. Możliwe przerwy w komunikacji do 8 godzin.
- Standard V - drogi o niskim znaczeniu komunikacyjnym. Śnieg luźny może zalegać do 16 godzin, dopuszczalny jest śnieg zajeżdżony, nabój śnieżny (stwardniała, zlodowaciała warstwa ubitego śniegu), pojawienie się zasp i przerwa w komunikacji, która może trwać nawet do 24 godzin.
Oczywiście zgodne ze standardami najpierw podejmowana jest poprawa warunków na drogach w standardzie I, a jako ostatnie są odśnieżane te w standardzie V. Nikogo więc nie powinno dziwić, jeśli lokalne drogi, które nie są tak ważne dla szeroko pojętej komunikacji są nieodśnieżone przez wiele godzin, a zdarza się nawet, że śnieg potrafi sparaliżować autostrady i ekspresówki na wiele godzin, zanim służby drogowe uporają się z utrudnieniami.
Jeszcze inaczej wyglądają zasady dotyczące wystąpienia gołoledzi, szadzi i lodowicy (zamarzniętej warstwy lodu na drodze). Wtedy według standardów I do III drogowcy muszą się z nimi uporać w czasie 3 do 5 godzin, a według standardów IV do V odpowiednio w 8 i 10 godzin. Od jakiego momentu liczy się ten czas? To oczywiście kwestia mocno umowna, bowiem czas nie jest mierzony z dokładnością do ułamków sekundy - mierzy się go od momentu stwierdzenia pojawienia się danego zjawiska na drodze przez dyspozytora ruchu zimowego lub otrzymania wiarygodnych i sprawdzonych informacji o pojawieniu się zjawiska - mówiąc po ludzku - od zgłoszenia tej kwestii do dyspozytora.
Służby mają pewien bufor czasowy, na przygotowanie się do akcji - nie jest to grupa szybkiego reagowania ani komandosi, choć zwykle czasu na reakcję jest niewiele. Pamiętajmy, że w razie poważniejszego ataku zimy mają naprawdę pełne ręce roboty. Jeśli opady śniegu występują na danym obszarze jest nieco łatwiej, ale jeśli atak zimy obejmuje teren całego województwa lub kraju, służby podejmują działanie jak najszybciej i nikt nie odmierza czasu czekając aż upłyną ustalone godziny.
Taka sytuacja spotkała mnie w sobotę na autostradzie A4, gdzie zalegała widoczna warstwa rozjeżdżonego śniegu, pod którą przebijał się błyszczący od gołoledzi asfalt. Śnieg padał nieustannie, było piekielnie ślisko i niebezpiecznie, co rusz pojawiały się utrudnienia, a na dystansie ponad 100 km, spotkałem jedną pługosolarkę, która na domiar złego nie zgarniała śniegu, ani nie sypała solą. Prawdopodobnie po długiej zmianie kierowca wracał do jednej z baz umieszczonych przy autostradzie. Na szczęście nie było mowy o całkowitym paraliżu - droga była przejezdna, choć prędkość trzeba było dostosować do bardzo trudnych warunków. Po kilku godzinach podczas powrotu, droga była w zdecydowanie lepszym stanie - choć opady śniegu ustały, wracałem po czarnej (choć świecącej lodem) drodze i warunki były znacznie bezpieczniejsze.
Według danych przekazanych przez GDDKiA w tym roku służby utrzymania dróg przygotowały znaczną ilość zasobów zmagazynowaną w 283 magazynach, mających pomóc w utrzymaniu dróg w odpowiednim stanie. Jest to:
- 470 tysięcy ton soli drogowej
- 26 tysięcy ton materiałów uszorstniających (głównie piasku)
- 2,6 tysiąca ton chlorku wapnia
Choć jeszcze kilkanaście lat temu główną metodą na poprawienie warunków był piasek, teraz znacznie skuteczniejsza okazuje się sól i chlorek wapnia, ale piasek również wciąż gra dużą rolę w utrzymaniu dróg.
W utrzymaniu dróg z ramienia GDDKiA w tym roku bierze udział ponad 2700 pojazdów w tym pługów wirnikowych i pługopiaskarek. Warto zaznaczyć, że według informacji podanych przez GDDKiA odpowiadają oni za utrzymanie tylko 21 000 kilometrów dróg w Polsce (w tym 17 800 kilometrów dróg krajowych i ponad 3200 km dróg serwisowych i dodatkowych jezdni), co stanowi tylko 5 procent ogółu dróg publicznych (420 tysięcy kilometrów) w tym wojewódzkich, powiatowych i gminnych, za które odpowiadają lokalne władze.
Wyżej wymienione zasoby dotyczą więc tylko 5% dróg w Polsce, a ze względu na indywidualne podejście do każdego województwa, powiatu i gminy i samodzielne zarządzanie tych jednostek samorządowych nad drogami, trudno stwierdzić z jakich zasobów korzystają podwykonawcy poszczególnych województw, gmin i powiatów. Tym bardziej, że utrzymanie dróg w tych jednostkach samorządowych zwykle jest zlecane podwykonawcom - firmom zewnętrznym.
Co prawda zasoby planowane są w oparciu o doświadczenia z poprzednich lat, a należy pamiętać, że zima w ubiegłych latach de facto zaczęła się dopiero w drugiej połowie grudnia. W tym roku jest nieco inaczej, bowiem śnieg spadł niemal w całym kraju już pod koniec listopada i w wielu miejscach kraju z dnia na dzień jest go coraz więcej.
Służby zapewniają że są przygotowane i szacują zwłaszcza zużycie soli na znacznie niższym poziomie niż to czym dysponują w magazynach - przewidywane zużycie ma wynieść około 323 tysięcy ton. W przypadku piasku i chlorku wapnia plan przewiduje wykorzystanie wszystkich środków.
Zatem można pełną świadomością stwierdzić, że zima raczej nie zaskoczyła drogowców w tym roku. Zwłaszcza jeśli mowa o tych, którzy odpowiadają za najważniejsze drogi w kraju. Już od początku grudnia warunki na drogach były trudne, ale służby odpowiadające za drogi krajowe póki co nie zaliczyły żadnej poważniejszej wpadki. Jeśli z kolei zauważyłeś, że twoja lokalna droga powiatowa wciąż jest skuta lodem lub schowana pod śniegiem, jest to zadanie dla lokalnych władz i to im należy się poskarżyć i zwrócić uwagę na problem.