Zakaz wjazdu do miast dla diesli nie ma sensu?

Polemikę wywołała w Rzymie decyzja burmistrz Virginii Raggi, która z powodu wysokiego poziomu smogu także w piątek, czwarty dzień z rzędu wprowadziła zakaz jazdy w godzinach szczytu wszystkich samochodów z silnikiem Diesla, w tym - tych najnowszej generacji.

Ten zakaz jest zbędny i absurdalny; burmistrz chce walczyć z zanieczyszczeniem powietrza blokując najmniej trujące je samochody - podkreślają w mediach eksperci przeciwni tej inicjatywie. Wszystkie auta z silnikiem Diesla, również te z normą emisji spalin Euro 6, nie mogą jeździć w godzinach od 7:30 do 10:30 i od 16:30 do 20:30. Taki zakaz obowiązuje od wtorku. W ocenie specjalistów zakaz ruchu pojazdów najnowszej generacji, których wpływ na środowisko jest nieznaczny, jest pozbawiony sensu.

"Pyły zawieszone pochodzą w połowie z ogrzewania budynków, a cały transport, nie tylko samochody, odpowiada za 10 proc. zanieczyszczeń" - powiedział Ansie ekspert w dziedzinie mobilności Pier Luigi del Viscovo.

Reklama

Jak zaznaczył, jedną z głównych przyczyn zanieczyszczenia powietrza są pyły z nawierzchni podnoszone przez koła jadących aut.

"Wystarczyłoby umyć ulice, by drastycznie obniżyć poziom pyłów" - dodał. Zdaniem znawcy ruchu drogowego decyzja o objęciu zakazem aut Euro 6 jest "pozbawiona podstaw".

Podobnego zdania jest Maria Vittoria Prati z włoskiego Komitetu Badań Naukowych, która argumentuje, iż dzięki rozwiązaniom technologicznym zastosowanym w najnowszych silnikach diesla auta te nie przekraczają limitów zanieczyszczenia.

"W Rzymie nikt nie myje ulic" - alarmuje dziennik "Il Messaggero" w piątek.

W Turynie na północy, gdzie podobnie jak w Rzymie utrzymuje się w tych dniach wysoki poziom pyłów zawieszonych, przystąpiono do mycia ulic.

Rzym nie jest jedynym miastem, który zwalcza diesle. Permanentny zakaz wjazdu samochodom z napędem wysokoprężnym, który ma wejść w życie w 2021 roku, planuje wprowadzić brytyjski Bristol. A w Polsce o zakazach wjazdu dla starszych samochodów mówi się już głośno w Krakowie.

To miasto zresztą otwarcie wypowiedziało wojnę kierowcom - nie tylko wprowadzając drakońską podwyżkę cen za parkowanie, czy brew mieszkańcom ograniczając ruch samochodów spalinowych na Kazimierzu, ale przede wszystkim poprzez zwężanie ulic i taką organizację ruchu, by generować jak największe korki. Co się, zresztą, udaje.

O ile bat w Krakowie działa, to już marchewka - nie. Miasto opóźnia budowę nowych linii tramwajowych, metro jest na etapie wstępnych koncepcji, nie ma nawet parkingów park&ride. A nawet wprowadzane są cięcia w komunikacji miejskiej!

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy