Wypadki. Polska potrzebuje mądrego planu działania. Mądrzejszego niż ma teraz
Policja podsumowała ubiegły rok na polskich drogach. Dobre wiadomości są takie, że liczba wypadków i zabitych po raz kolejny spadła. Złe, że byłoby znacznie lepiej, gdyby w parze ze zmianami w prawie szły zmiany infrastrukturalne.
- Policja opublikowała najnowszy raport o bezpieczeństwie drogowym w Polsce
- W porównaniu do ubiegłych lat liczba wypadków i zabitych spadła
- Każdego dnia na polskich drogach ginie co najmniej jeden pieszy
- Raz na trzy dni dochodzi do śmiertelnego potrącenia na przejściu
Jak czytamy w najnowszym raporcie opracowanym przez Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, w ubiegłym roku policji zgłoszono 22 816 wypadków drogowych mających miejsce na drogach publicznych, w strefach zamieszkania lub strefach ruchu. W porównaniu z przedpandemicznym rokiem 2019, gdy odnotowano 30 288 wypadków zanotowano spadek o 7 472 wypadki (-24,7 proc.). W zestawieniu z rokiem 2020, gdy policji zgłoszono 23 540 wypadków, oznacza to spadek o 724 wypadki (-3,1 proc).
Dobra wiadomość jest taka, że odnotowano zauważalny spadek liczby ofiar śmiertelnych. W ubiegłym roku w wyniku wypadków drogowych śmierć poniosło 2 245 osób. To aż o 664 osób (-22,8 proc.) mniej niż w roku 2019 i o 246 osób (-9,9 proc.) mniej niż w padnemicznym roku 2020.Zauważalnie spadła też liczba rannych. W ubiegłym roku zanotowano 26 415 takich osób (w tym ciężko 8 276). W zestawieniu z danymi za rok 2019 oznacza to spadek o 9 062 (-25,5 proc.). W porównaniu z anno domini 2020 mówić można o symbolicznym spadku wynoszącym -0,2 proc (48 osób).
Podobnie jak w latach ubiegłych, w 2021 roku zdecydowana większość wypadków, bo aż 68,6 proc. miało miejsce w obszarze zabudowanym. W zdarzeniach takich zginęły 872 osoby (38,8 proc. ogółu), a 17 523 zostały ranne (66,3 proc.).
Im gorsza droga tym więcej zabitych?
Poza obszarem zabudowanym miało miejsce 7 165 wypadków (31,4 proc. ogółu), ale w zdarzeniach tych zginęły aż 1 373 osoby (61,2 proc.), a obrażenia ciała odniosło 8 892 uczestników ruchu (33,7 proc. ogółu). Oznacza to, że w co piątym wypadku, do jakiego doszło poza obszarem zabudowanym, zginął człowiek. Dla porównania, ofiarę śmiertelną wypadku w obszarze zabudowanym notowano w co osiemnastym zdarzeniu.
"Przyczynę takiego stanu rzeczy upatrywać można w tym, że na obszarach niezabudowanych kierujący rozwijają większe prędkości, często w jednym samochodzie ginie więcej niż jedna osoba, a ponadto pomoc lekarska dociera później" - czytamy w policyjnym raporcie.
W tym miejscu warto jednak dodać, że ogromny wpływ na powyższe zestawienie ma jakość polskiej infrastruktury drogowej. 18 245 wypadków, czyli zdecydowana większość (80 proc.) wszystkich tego typu zdarzeń, które pochłonęły życie aż 1927 osób (85,8 proc. ogółu ofiar) wydarzyło się na drogach "dwukierunkowych jednojezdniowych". Dla porównania - na drogach o dwóch jezdniach jednokierunkowych, gdzie nie ma fizycznej możliwości wystąpienia zderzenia czołowego, doszło do 12,7 proc. wypadków (2 903 zdarzenia), które odpowiadały za 6,4 proc. ofiar (144 zabici). Inny przykład? Aż 14,8 proc. ofiar śmiertelnych (333 zabitych) stanowią w Polsce podróżujący pojazdami, które uderzyły w przydrożne drzewa.
O kiepskiej kondycji polskiej infrastruktury najlepiej świadczy fakt, że od wielu lat główną przyczyną wypadków drogowych (z winy kierujących) na naszych drogach jest "nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu" (5 556 wypadków i 276 zabitych). Nie trzeba chyba tłumaczyć, że mało który kierowca świadomie ryzykuje życiem zajeżdżając drogę innym kierującym. W wielu przypadkach część winy za takie zachowanie leży po stronie złego oznakowania czy wadliwego - z punktu widzenia bezpieczeństwa - projektu drogi.
Aż 1/4 zabitych to piesi. Co czwarty ginie na przejściu
Słabą laurkę polskiej infrastrukturze wystawiają też dane dotyczące niechronionych uczestników ruchu drogowego. Przykładowo - w 4 571 wypadkach sklasyfikowanych jako najechanie na pieszego (20 proc. ogółu) zginęło w ubiegłym roku aż 517 osób (23 proc. ofiar śmiertelnych). Oznacza to, że w co piątym wypadu drogowym w Polsce uczestniczy pieszy, a sami piesi stanowią aż 1/4 wszystkich ofiar śmiertelnych.
Aż 2 099 wypadków (10,2 proc. ogółu wypadków) sklasyfikowanych jako "najechanie na pieszego" miało miejsce na przejściach dla pieszych. Na przejściu ginie co czwarty pieszy spośród wszystkich zabitych na polskich drogach. Śmiertelny wypadek na przejściu dla pieszych zdarza się w Polsce raz na trzy dni. Ze statystycznego punktu widzenia nie ma jednak dnia, by na drodze, w wyniku potrącenia przez pojazd, nie zginął w naszym kraju co najmniej jeden pieszy.
Nie zmienia to faktu, że aż za 90 proc. ogółu wypadków w Polsce odpowiadają kierujący pojazdami. Nie ulega jednak wątpliwości, że gdyby główny ciężar ruchu nie spoczywał na drogach jednojezdniowych lecz autostradach i drogach szybkiego ruchu, statystyki wypadków z udziałem niechronionych uczestników ruchu wyglądałby zupełnie inaczej.
Warto jeszcze dodać, ze sami piesi spowodowali w ubiegłym roku 218 wypadków (5,3 proc. ogółu wypadków), w wyniku których śmierć poniosło 241 osób (10,7 proc. ogółu zabitych), a obrażenia ciała odniosło 1 007 osób (3,8 proc. ogółu rannych). Najczęstszą przyczyną wypadków z winy pieszych było "wejście na jezdnię bezpośrednio przed jadącym pojazdem". W ubiegłym roku zanotowano 614 wypadków, które stanowiły aż 50,4 proc. wszystkich wypadków spowodowanych przez pieszych.
Na drogach wciąż za szybko
Nie zmienia to jednak faktu, że główną przyczyną śmierci na polskich drogach pozostaje nadmierna prędkość. W ubiegłym roku z tego powodu doszło w Polsce do 5 254 wypadków (25,5 proc. ogółu), w których zginęły aż 793 osoby, czyli 41,5 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych.
Ze statystyk wynika chociażby, że wciąż nie nauczyliśmy się jeszcze bezpiecznie korzystać z autostrad i dróg ekspresowych. Na tego rodzaju drogach doszło w ubiegłym roku do 779 wypadków (3,8 proc. ogółu), w który zginęło 137 osób (6,1 proc. ogółu). Z uwagi na wysokie prędkości ciężkość wypadków jest w tym przypadku dość wysoka. Ubiegłoroczną nowelizację kodeksu drogowego wprowadzającą kary za nieprzestrzeganie tzw. "bezpiecznej odległości" wypada wiec uznać za słuszną i potrzebną.
Smutne wnioski? Potrzebny plan i praca u podstaw
Dobre wiadomości są takie, że utrzymująca się od lat tendencja spadkowa dotycząca liczby wypadków i ofiar śmiertelnych na polskich drogach utrzymała się również w roku 2021.
Ubiegły rok był wyjątkowy z uwagi na wprowadzone 1 czerwca przepisy "rozszerzające" poziom ochrony pieszych w obrębie przejść dla pieszych. Trzeba jednak pamiętać, że implementowaniu do naszych przepisów rozwiązań, które sprawdziły się na Zachodzie, musi też towarzyszyć planowa modernizacja infrastruktury i - zakrojone na szeroką skalę - działania edukacyjne. Polsce potrzebny jest mądry i skrupulatnie realizowany plan działań służących poprawie bezpieczeństwa drogowego ze szczegółowo rozplanowanym harmonogramem.
***