Wypadek z udziałem minister zdrowia. Rowerzysta potrącony na przejściu
Dzisiaj w godzinach popołudniowych w miejscowości Lutogniew k. Krotoszyna, doszło do potrącenia rowerzysty na przejściu dla pieszych. Za kierownicą samochodu siedziała minister zdrowia Katarzyna Sójka. Początkowo wydawało się, że rowerzyście nic poważnego się nie stało, ale późnej policja podała mniej optymistyczne informacje.
Rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu mł. insp. Andrzej Borowiak przekazał, że do zdarzenia doszło w sobotę po godzinie 13:00 w miejscowości Lutogniew koło Krotoszyna. Minister podróżowała prywatnym samochodem - Toyotą Land Cruiser V8.
Jak podał policjant, ze wstępnych ustaleń wynika, że "rowerzysta jechał ścieżką rowerową i w obrębie skrzyżowania zjechał z tej ścieżki na przejście dla pieszych i na tym przejściu dla pieszych doszło do potrącenia". Nie zgadza się to jednak ze zdjęciami z miejsca zdarzenia, gdzie widać jedynie znak "droga dla pieszych" oraz "przejście dla pieszych".
Początkowo policja podawała, że rowerzyście nic poważnego się nie stało i ma on jedynie zadrapania i potłuczenia. Biorąc pod uwagę, że Toyota wyposażona jest w orurowanie i zatrzymała się dobrych kilka metrów za przejściem dla pieszych, można było mówić o ogromnym szczęściu rowerzysty.
Niestety dziś wieczorem Borowiak poinformował, że badania w szpitalu wykazały obrażenia, których wyleczenie będzie trwało dłużej, niż siedem dni. W związku z tym zdarzenie jest kwalifikowane jako wypadek drogowy.
Rzecznik prasowy pytany przez PAP, czy na miejscu zostało przeprowadzone badanie trzeźwości kierowcy, i czy pani minister była trzeźwa powiedział, "to jest standardowe badanie, nie mamy żadnych uwag do tej kwestii".
Rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu podkreślił też w swojej wypowiedzi, że rowerzysta zachował się nieprzepisowo, wjeżdżając rowerem na przejście dla pieszych. W podobnym tonie wypowiedziała się mł. asp. Marta Mróz z wielkopolskiej policji, podczas rozmowy z Polsat News. Jak wyjaśniła:
Warto zwrócić uwagę, że przeczy ona wersji podanej przez jej kolegę (i potwierdza naszą obserwację na podstawie zdjęć), jakoby rowerzysta poruszał się drogą dla rowerów. Wynika z tego, że mężczyzna złamał nie jeden, ale dwa przepisy (zakaz jazdy po przejściu dla pieszych oraz po chodniku). Wydaje się też, że rowerzysta mógł poruszać się tylko wzdłuż drogi, więc do ostatniego momentu nic mogło nie wskazywać, że zamierza on wjechać na przejście dla pieszych. Ta okoliczność wydaje się wskazywać na jego winę, ale nie znamy obecnie pozostałych okoliczności towarzyszących temu zdarzeniu. Ze wskazaniem winnego trzeba więc będzie poczekać, aż zakończą się prowadzone przez policję czynności wyjaśniające.