Wycięty DPF? Pewny problem na przeglądzie technicznym
Stacje Kontroli Pojazdów szykują się do zaostrzenia badań technicznych. W kolejnych latach czeka nas nie tylko jakościowa rewolucja w sposobie kontroli spalin, ale też rozszerzenie zakresu przeglądu o kolejne elementy wyposażenia obowiązkowego nowych pojazdów.
Takie wnioski płyną z branżowej konferencji "Stacje Kontroli Pojazdów - 2024", która odbyła się w Zakopanem. Jej uczestnicy nakreślili kierunek zmian, jakie czekają w najbliższym czasie Stacje Kontroli Pojazdów. Chodzi m.in. o zapowiadane od początku roku wprowadzenie tzw. liczników cząstek stałych czy rozszerzenie zakresu kontroli technicznej o działanie siedmiu systemów ADAS - Advanced Driver Assistance System.
O planach doposażenia polskich stacji diagnostycznych w tzw. liczniki cząstek stałych informowaliśmy już w styczniu. Plany Ministerstwa Infrastruktury w tym zakresie potwierdzili m.in. obecni na konferencji naczelnik w Departamencie Transportu Drogowego Ministerstwa Infrastruktury Maciej Bożyk i starszy specjalista w Departamencie Transportu Drogowego Ministerstwa Infrastruktury Anna Szwarczewska. Diagności mieli np. okazję zapoznać się z zasadzą działania takiego miernika. Przedstawiciele resortu nie kryli również, że w dalszej perspektywie diagności i kierowcy mogą się spodziewać kolejnych zmian w badaniach technicznych. Dotyczyć mają one m.in. systemu eCall i rozszerzenia badania technicznego o kontrolę nowych, obowiązkowych na terenie UE, systemów ADAS, w tym TPMS.
Przypominamy, że zaawansowane systemy wsparcia kierowcy, "Advanced Driver Assistance System", stały się obowiązkowym wyposażeniem nowohomologowanych na terenie UE samochodów osobowych w lipcu 2022 roku. Począwszy od 7 lipca 2024 roku muszą też trafić do wszystkich nowych samochodów przedawanych na terenie UE. To efekt wprowadzonej w 2018 roku normy GSR2 (General Safety Regulation) - zrewidowanego rozporządzenia w sprawie bezpieczeństwa ogólnego pojazdów, określającego wymogi dotyczące rozwiązań z dziedziny bezpieczeństwa, które muszą trafić do samochodów osobowych, dostawczych i ciężarowych sprzedawanych na terenie Unii Europejskiej.
Lista wymaganego do 7 lipca 2024 roku wyposażenia samochodów osobowych obejmuje m.in.:
- system hamowania awaryjnego,
- system utrzymywania pasa ruchu,
- inteligentny ogranicznik prędkości,
- "czarną skrzynkę" (rejestrator danych o zdarzeniach"),
- systemy monitorowania rozproszenia i senności kierowcy.
Warto jeszcze przypomnieć, że od 1 listopada 2014 roku wszystkie nowe samochody sprzedawane na terenie UE wyposażone są np. w obowiązkowe czujniki ciśnienia w ogumieniu TPMS. Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury chcą, by diagności, w ramach obowiązkowego badania technicznego, sprawdzali również ich sprawność, chociaż sama procedura takiej kontroli pozostaje tajemnicą.
W przypadku wspomnianych liczników cząstek stałych chodzi o zastąpienie - stosowanej od przeszło 20 lat - procedury polegającej na pomiarze zadymienia spalin w silnikach wysokoprężnych. Przestarzałe dymomierze badające poziom przenikalności świetlnej spalin miałyby zostać zastąpione nowoczesnymi licznikami cząstek stałych. Dzięki temu diagnosta miałby możliwość sprawdzenia rzeczywistego poziomu emisji i łatwej weryfikacji tego, czy właściciel nie usunął fabrycznego filtra cząstek stałych. Kiedy zmiany w tym zakresie mogłyby wejść w życie?
Przymiarki dotyczące zmian w sposobie przeprowadzania badań technicznych pojazdów widoczne są od początku roku. Teoretycznie do wprowadzenia nowych rozwiązań zobowiązuje nas unijna dyrektywa, która powinna zostać wprowadzona najpóźniej... 20 maja 2018 roku. Dotychczas wszystkie próby zmian w tym zakresie (m.in. wprowadzenia obowiązku fotografowania badanych pojazdów) kończyły się jednak fiaskiem. Jak będzie tym razem?
Kierowcom sprzyja kalendarz wyborczy i nieustająca, trwająca de facto od połowy ubiegłego roku, kampania do kolejnych wyborów: parlamentarnych, do Parlamentu Europejskiego i przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można więc zakładać, że prace w tym zakresie nabiorą tempa w drugiej połowie przyszłego roku, gdy dowiemy się już, kto zastąpi urzędującego Andrzeja Dudę w Pałacu Prezydenckim.
Jedno jest jednak pewne. Zmiany w przeglądach są nieuniknione, podobnie jak wzrost ich cen.