Wstydliwa prawda o LPG w Polsce. O tym nie mówi się głośno
Po rosyjskiej agresji na Ukrainę, jeszcze w marcu ubiegłego roku premier Mateusz Morawiecki przekonywał, że w najbliższych miesiącach Polska zaprzestanie importu surowców energetycznych z Rosji - w tym gazu płynnego LPG. Od deklaracji premiera minął już ponad rok. Czy szef rządu wywiązał się ze złożonej publicznie obietnicy?
Ministerstwo Klimatu i Środowiska odniosło się interpelacji posła Jacka Tomczaka (PSL) w sprawie "realizacji obietnicy wprowadzenia od 1 stycznia 2023 r. embarga na pochodzący z Rosji skroplony gaz LPG". W odpowiedzi czytamy m.in., że obecnie ponad połowa importowanego do Polski gazu wciąż pochodzi z Federacji Rosyjskiej, a rezygnacja z tego kierunku uderzyłaby nie tylko w polskich kierowców, ale i... Ukraińców.
W treści interpelacji Jacek Tomczak przypomina, że zgodnie z deklaracją premiera Mateusza Morawieckiego, do końca poprzedniego roku Polska miała całkowicie odejść od importu surowców energetycznych z Rosji. Obietnica szefa rządu dotyczyła m.in. gazu płynnego LPG.
Jak obecnie kształtuje się udział rosyjskiego LPG w polskim rynku tego paliwa i czy przypuszczenia posła Tomczaka okazały się słuszne?
Do poselskiej interpelacji ustosunkował się podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska - Piotr Dziadzio. Z dokumentu dowiadujemy się m.in., że: "Dostawy gazu płynnego LPG z Rosji (FR) są kontynuowane, natomiast zaprzestano importu tego paliwa z Białorusi"
Z odpowiedzi dowiadujemy się również, że tylko od stycznia do końca kwietnia bieżącego roku do Polski trafiło z Rosji blisko 345 tys. ton gazu płynnego LPG. Wartość zaimportowanego w tym roku gazu LPG pochodzącego z Federacji Rosyjskiej wyniosła około 205 mln euro. W jaki sposób resort klimatu i środowiska tłumaczy to, że rząd nie wywiązał się z obietnic złożonych przez premiera Morawieckiego?
Przedstawiciel Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie kryje, że w ostatnich latach głównym kierunkiem importu LPG do Polski była Rosja, co wynikało między innymi z korzystnych cen oraz "dogodnych uwarunkowań logistycznych".
Resort dodaje, że zmiany na tak dużym rynku, gdzie prawie 2,5 mln aktywnych pojazdów jest zasilanych autogazem, wymagają czasu na przeprowadzenie inwestycji i relokacji kierunków dostaw, by uniknąć "szoków cenowych". Ministerstwo tłumaczy ponadto, że w czerwcu ubiegłego roku Rada Unii Europejskiej przyjęła VI pakiet sankcji, który obejmował m.in. zakup ropy naftowej i paliw naftowych z Rosji, jednak - "mimo powtarzanych polskich postulatów" - do chwili obecnej Rada Unii Europejskiej nie zdecydowała się na rozszerzenie tego zakazu na gaz płynny LPG.
Oznacza to, że jeśli rząd spełniłby obietnicę premiera Morawieckiego wprowadzając embargo na LPG importowany z Rosji, rosyjski LPG mógłby nadal trafiać do Polski za pośrednictwem innych państw. W efekcie ucierpieliby na tym kierowcy, bo większa liczba pośredników i dłuższe łańcuchy dostaw poskutkowałyby wzrostem cen tego paliwa na stacjach
W tym miejscu warto przypomnieć, że jeszcze we wrześniu ubiegłego roku na problem importu LPG z Rosji zwracała uwagę Polska Izba Gazu Płynnego. Jej członkowie prognozowali, że wprowadzenie w życie obietnic premiera Morawieckiego spowodowałoby niedobór nawet 500-700 mln ton tego paliwa w Polsce.
Inne szacunki mówiły nawet o 900 tys. ton - trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że Polska jest też jednym z większych dostawców tego paliwa na Ukrainę, a zbliżająca się zima pozwalała sądzić, że - w obliczu działań wojennych - zapotrzebowanie naszego wschodniego sąsiada na LPG jeszcze wzrośnie. W istocie - resort potwierdza, że duża część importowanego z Rosji do Polski gazu płynnego LPG trafia "do krajów sąsiednich".
Paradoksalnie polskie embargo na import LPG z Rosji mogłoby więc uderzyć w Ukrainę. Z interpelacji dowiadujemy się np., że w porównaniu rok do roku eksport LPG z Polski na Ukrainę wzrósł aż - uwaga - 23-krotnie - do poziomu 236 tys. ton.