Wrobił innego kierowcę w mandat z fotoradaru. Co zrobić w takiej sytuacji?

Czy można zostać wrobionym w mandat z fotoradaru? Na własnej skórze przekona się o tym pewien kierowca, który spotkał na swojej drodze szalonego motocyklistę. Kierujący jednośladem zbliżając się do fotoradaru wyprzedził samochód, stawiając maszynę na jedno koło. Fotoradar wykonał zdjęcie, a w głowie kierowcy pojawiło się pytanie – do kogo trafi mandat? Odpowiadamy, co dzieje się w takiej sytuacji.

Przed fotoradarem stanął "na koło". Motocyklista się "popisał"

Do tej niecodziennej sytuacji doszło na drodze krajowej nr 8. Kierujący samochodem osobowym zbliżał się do fotoradaru. W pewnym momencie zobaczył w lusterku szybko zbliżający się motocykl. Tuż przed fotoradarem kierujący postawił swoją maszynę na jednym kole, łamiąc przy okazji obowiązujący na tym odcinku zakaz, wyprzedził całą kolumnę samochodów, o mały włos nie doprowadzając do czołowego zderzenia.

O wiele za szybka jazda motocyklisty aktywowała fotoradar, na którym bez wątpienia znalazł się samochód z kamerą. Czy to oznacza, że kierujący może spodziewać się mandatu?

Reklama

Motocyklista wrobił kierowcę? Wyjaśniamy, jak to działa

Rzeczywiście na zdjęciu z fotoradaru widoczne będą dwa pojazdy - szalony motocyklista i poruszający się z właściwą prędkością samochód. Niemniej, z co najmniej dwóch powodów autor nagrania nie powinien się martwić, że to do niego przyjdzie mandat. Po pierwsze dysponuje filmem, na którym wyraźnie widać, komu zabrakło zdrowego rozsądku. 

Ale to nie wszystko.

Jak działa fotoradar? To urządzenie jest mądrzejsze, niż myślisz

Fotoradar wysyła wiązkę mikrofal, która odbija się od przeszkody (w tym przypadku zbliżającego się samochodu), a po ich powrocie do urządzenia, przelicza, w ile zajęło to czasu. Komputer oblicza wówczas z jaką prędkość poruszał się pojazd i jeśli była ona zbyt wysoka, uruchamia lampę i uwiecznia zdarzenie. Błysk jest potrzebny, bowiem pozwala skrócić czas naświetlania obrazu, a w efekcie uchwycić nawet bardzo szybko poruszający się obiekt - w tym przypadku auto lub motocykl. 

Nieostre zdjęcia są odrzucane, gdyż nie mogą posłużyć jako dowód. A co jeśli na zdjęciu są dwa pojazdy? W takiej sytuacji oczywiście wskazana jest prędkość tego, który jechał szybciej. Jednak skąd wiadomo, który pojazd jechał szybciej? Pracownicy CANARD nie mogą przecież wybrać winnego na podstawie wyliczanki czy marki samochodu. Wskazany kierowca - nawet gdyby padło na winnego - może w takim wypadku zakwestionować pomiar i na tym by się skończyło śledztwo.

Dlatego zdjęcia z fotoradarów starszego typu są odrzucane, jeśli na zdjęciu jest więcej niż jeden pojazd. Z takim właśnie urządzeniem mieliśmy do czynienia na filmie, więc kierowca może spać spokojnie.

Sprawy mają się zupełnie inaczej, kiedy zdjęcie zostanie wykonane przez fotoradar z pętlą magnetyczną, ponieważ tu mamy już do czynienia z bardzo zaawansowaną technologią. Kamera współpracuje wówczas z dwiema pętlami magnetycznymi schowanymi w drodze - po dwie na każdym pasie ruchu. Prędkość samochodu jest obliczana podstawie pomiaru czasu, jaki pojazd potrzebuje, aby przejechać między jedną, a druga pętlą. 

Nie ma tu więc mowy o zakłóceniach wynikających z fizyki działania fal. Ponadto, ponieważ każdy pas ruchu ma osobną parę pętli, można niezależnie monitorować prędkość na wszystkich pasach.

Motocyklista chciał być cwany. Czy poniesie konsekwencje?

Mówiąc krótko - motocyklista pozostanie bezkarny. To ewidentnie motocyklista przekroczył dozwoloną prędkość, jednak jednoślady nie posiadają z przodu tablicy rejestracyjnej. Tym sposobem namierzenie sprawcy nie jest takie proste. Od pewnego czasu przy niektórych fotoradarach można spotkać drugą kamerę, która jest zwrócona w przeciwnym kierunku - to właśnie ona ma wyłapać “numery" pędzącego motocykla.

W tym wypadku jednak i taka kamera by nie pomogła, podobnie jak bezużyteczne jest nagrania z kamery kierowcy. Motocyklista miał bowiem podgiętą, a przez to niewidoczną tablicę rejestracyjną.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama