Wpadł w furię, bo...

Niedawno poruszaliśmy na łamach naszego serwisu problem agresji za kierownicą. Coraz większa liczba pojazdów, która nie idzie, niestety, w parze z przepustowością dróg sprawia, że na ulicach tworzą się gigantyczne korki, znalezienie miejsca parkingowego często graniczy z cudem.

W takich okolicznościach kierowcom trudno jest zapanować nad nerwami.

Do groźnie wyglądającej sytuacji doszło dzisiaj na parkingu przy jednym z hipermarketów na warszawskiej Pradze Południe. Policję zaalarmowały dwie kobiety, które jadły właśnie posiłek w zaparkowanym samochodzie. W pewnym momencie do pojazdu obok podeszło małżeństwo z dzieckiem. Gdy rodzina wsiadała do samochodu, jedne z drzwi stuknęły nadwozie auta, w którym siedziały posilające się panie.

Oczywiście do żadnych uszkodzeń nie doszło, ale jedna z kobiet, ponoć "groźnie" i "nieodpowiedzialnie" spojrzała na kierowcę samochodu...

Ten ostatni poczuł się dotknięty bardziej od karoserii i w ataku furii wykrzyczał do kobiet, że "załatwi tą sprawę inaczej". Po chwili wrócił z siekierą i wymachują nią zaczął grozić siedzącym w aucie kobietom. Atmosfera zrobiła się na tyle nieprzyjemna, że interweniował nawet jeden z przechodniów.

Kobieta zawiadomiła policję, która szybko zatrzymała kierowcę. Okazał się nim być 25-letni Artur W. Jak sam przyznał, poniosły go nieco nerwy.

W ramach terapii uspokajającej sąd może wymierzyć mu karę nawet do 3 lat pozbawienia wolności.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wpadł
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy