Wojsko znów "mobilizuje" samochody. Pamiętaj, żeby zatankować pod korek
W mediach społecznościowych pojawiły się informacje o kolejnej fali pism dotyczących "rekwirowania" samochodów przez wojsko. To oczywista nieprawda. Tego rodzaju korespondencja jest rutynowym działaniem władz administracyjnych, mającym na celu sprawdzenie zdolności mobilizacyjnych armii i przeciwdziałanie klęskom żywiołowym. Co zrobić, jeśli znaleźliśmy się wśród garstki właścicieli pojazdów, którzy co roku dostają od wójtów i prezydentów miast podobne pisma?
Niczym bumerang powraca temat "rekwirowania" prywatnych pojazdów na cele wojskowe. Tym razem pismem od Burmistrza Międzyrzecza pochwalił się w mediach społecznościowych właściciel pewnej Toyoty Hilux, która w razie ogłoszenia mobilizacji, trafić ma do 11. Pułku Logistycznego. Chociaż tego rodzaju korespondencja trafia do właścicieli pojazdów od wielu lat, w kontekście sytuacji na wschodzie pisma dotyczące przeznaczenia samochodu na cele wojskowe rodzą niezdrowe emocje. O czym warto pamiętać i jak zachować się w razie otrzymania takiej korespondencji?
Pisma, w których właściciele pojazdów informowani są o przeznaczeniu "nieruchomości lub rzeczy ruchomej" na cele świadczeń rzeczowych, w tym planowanych do wykonania w razie ogłoszenia mobilizacji i w czasie "W", to rutynowa praktyka, która nie ma nic wspólnego z sytuacją na Ukrainie. Przez wiele lat podstawą prawną był tu Kodeks postępowania administracyjnego i Ustawa o powszechnym obowiązku obrony RP z 1967 roku (z późniejszymi zmianami).
Obecnie jest nią uchwalona w 2022 roku Ustawa o obronie Ojczyzny. Czytamy w niej m.in., że:
Mowa o decyzji administracyjnej wydawanej przez władze lokalne (wójt, burmistrz, prezydent miasta)
Na wypadek "W" czy chociażby klęski żywiołowej, każdego roku wojsko mobilizuje nie tylko samochody, ale też np. maszyny budowlane czy nieruchomości. Limity określa publikowane corocznie rozporządzenie Ministra Obrony Narodowej. Aktualne, z października 2023 roku, zakłada, że "niezbędne świadczenia rzeczowe wykonywane w 2024 roku na rzecz obrony wynoszą nie więcej niż":
- 400 nieruchomości 450 pojazdów samochodowych,
- 110 przyczep i naczep oraz 10 maszyn wraz z niezbędnym wyposażeniem.
Mając na względzie, że po polskich drogach porusza się obecnie ponad 20 mln pojazdów, przyznacie chyba, że limity określone przez Ministra Obrony Narodowej są raczej skromne.
Dokument precyzuje ponadto, że sprzęt zabezpieczany jest na potrzeby jednostek organizacyjnych Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej związane z przeprowadzaniem ćwiczeń wojskowych, w tym organizowanych w trybie natychmiastowego stawiennictwa żołnierzy rezerwy i sprawdzaniem gotowości mobilizacyjnej Sił Zbrojnych.
To wszystko oznacza, że nikt, przynajmniej w czasie pokoju, nie ma najmniejszego zamiaru wysyłania waszego samochodu na poligon czy wykorzystywania go do transportu żołnierzy. Chodzi jedynie o to, by armia mogła przećwiczyć procedury związane z mobilizacją i sprawdzić, czy ambitne plany dotyczące stawiennictwa "rezerwy" w punktach mobilizacyjnych znajdują oparcie w rzeczywistości.
Jeśli już znaleźliśmy się w gronie kilkuset "wybrańców", na których pojazdy nałożono decyzję administracyjną o "zmobilizowaniu" pojazdu, musimy wiedzieć, że nie oznacza to wcale, że wojsko rzeczywiście będzie chciało sięgnąć po nasz samochód. Teoretycznie wojskowi mogą to zrobić nawet trzy razy w roku, ale w praktyce taki scenariusz jest skrajnie mało prawdopodobny. Sama decyzja zobowiązuje właściciela do utrzymywania swojego pojazdu "w należytym stanie technicznym" oraz udostępniania go na żądanie wojskowym w celu:
- sprawdzenia gotowości mobilizacyjnej Sił Zbrojnych (na maksymalnie 48 godzin),
- w związku z ćwiczeniami wojskowymi lub ćwiczeniami w jednostkach przewidzianych do militaryzacji (na okres nie dłuższy niż 7 dni),
- w związku z ćwiczeniami w obronie cywilnej lub ćwiczeniami praktycznymi w zakresie powszechnej samoobrony (na 24 godziny).
Pod groźbą kary obliguje nas również do informowania wójta, burmistrza lub prezydenta miasta o swoim wyjeździe za granicę, zniszczeniu, kradzieży lub sprzedaży auta.
O ewentualnym "powołaniu do wojska" naszego auta poinformowani zostaniemy osobnym pismem wskazującym dokładny termin i miejsce przekazania pojazdu. Dopiero taka korespondencja obliguje nas do stawienia się we wskazanym miejscu i czasie i dostarczenia pojazdu "gotowego do natychmiastowego użytku". Oznacza to, że auto ma mieć pełny zbiornik paliwa i odpowiedni stan wszystkich płynów eksploatacyjnych. Na pocieszenie: za czas udostępnienia pojazdu do wykonywania "świadczeń rzeczowych" jego właścicielowi przysługuje zryczałtowane wynagrodzenie (z uwzględnieniem amortyzacji) oraz odszkodowanie za ewentualne straty. Przepisy precyzują ponadto, że: