Wjechał w słup i zgasił mieszkańcom światło

​Pijany kierowca uderzył autem w ogrodzenie i słup energetyczny pozbawiając na kilka godzin prądu mieszkańców ul. Bronisin w Łodzi. Mężczyzna miał 1,6 promila alkoholu w organizmie. Swój stan tłumaczył kłopotami osobistymi - poinformowała łódzka policja.

Jak wyjaśniła asp. szt. Marzanna Boratyńska, do zdarzenia doszło w środę. Tego dnia dyżurny łódzkiej komendy policji został powiadomiony o zdarzeniu drogowym na ul. Bronisin. Na miejscu funkcjonariusze zobaczyli wbitego w ogrodzenie citroena, na którym opierał się złamany słup energetyczny. Obok pojazdu stało dwóch mężczyzn.

Okazało się, że jeden z nich słysząc huk, zainteresował się tym, co się stało i przybiegł na miejsce. Widział, jak osoba, która przed momentem wysiadła z citroena, próbuje wsiąść do innego auta. Świadek uniemożliwił kierowcy ucieczkę i pilnował go do przyjazdu policji.

Według relacji innych osób, citroen jechał "wężykiem" i z dużą szybkością. W rozmowie z policjantami 43-letni kierowca potwierdził, że jechał ul. Bronisin i w pewnym momencie stracił panowanie nad samochodem. Przyznał, że po kłótni z żoną, wypił cztery piwa i wsiadł do auta kończąc swoją jazdę na słupie energetycznym. Przewrócony słup spowodował, że mieszkańcy ulicy nie mieli przez kilka godzin prądu.

Po sprawdzeniu trzeźwości okazało się, że 43-latek ma 1,6 promila alkoholu w organizmie. Policjanci zatrzymali mężczyźnie prawo jazdy, a jego auto trafiło na policyjny parking.

Jak poinformowała Boratyńska, kierowca usłyszy zarzuty związane nie tylko ze spowodowaniem zdarzenia drogowego, ale przede wszystkim za kierowaniem pojazdem w stanie nietrzeźwości. Grozi mu wysoka grzywna, wieloletni zakaz kierowania pojazdami oraz kara do 2 lat pozbawienia wolności.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy