Wielu marzy, aby jeździć czołgiem
Już za kilka dni darłowską łąkę rozorają gąsienice czołgów i rozlegnie się ryk potężnych silników. Na corocznym zlocie spotkają się miłośnicy wojskowych pojazdów.
Zamiast sklejać plastikowe modele dziś można jeździć prawdziwym czołgiem albo transporterem opancerzonym. Niestety to dość kosztowne hobby. Zakup pojazdu to kilkadziesiąt tysięcy złotych, ponadto potężne wydatki na benzynę, no i jeszcze potrzebny jest teren, bo czołgiem nie można poruszać się po ulicy.
Ciężka moda
Na zachodzie Europy kolekcjonowanie pojazdów wojskowych zaczęło się w latach 60. Tam też organizowane są największe zloty i pokazy. Imprezy takie odbywają się najczęściej w historycznych miejscach, np. zimą w Ardenach, na plażach Normandii w rocznicę D-day. W jubileuszowym 2004 r. we Francji stawiło się kilka tysięcy kolekcjonerów ze swoimi pojazdami. Największy tegoroczny zlot "The War and Peace Show" odbędzie się w lipcu w Beltring w Wielkiej Brytanii. Spodziewane jest 3,5 tys. wojskowych pojazdów. Jednak w wojskowym zbieractwie prym wiodą
Amerykanie. Nawet w Polsce kupowali m.in. samoloty MiG 21, Iskry, czołgi. Polskie kolekcje są skromniejsze. Duża kolekcję pojazdów wojskowych "Ares" mają w Polsce bracia Maciej i Stanisław Kęszyccy. Na terenie byłej jednostki wojskowej w Chrcynnie k. Nasielska zgromadzili kilkanaście pojazdów. Miejsce nazwali Panzer Farm. Kęszyccy nie tylko kupują wojskowe maszyny w różnym stanie, ale także poszukują pozostałości z czasów II wojny światowej. - To także kawałek burzliwej historii XX wieku - mówi Stanisław Kęszycki. - Wielu chłopców marzy, aby jeździć czołgiem, a w naszym wypadku te marzenia się spełniły.
Popularny BRDM
Przeglądem tego, co posiadają polscy kolekcjonerzy, są rozmaite zloty, w tym największy w Darłowie. Mamy prywatnych posiadaczy wozów BWP, SKOT, czołgów T-34, T-55, ciężkiego IS 2, a nawet pływających PT 76. Do tego transportery BRDM, BTR (modele 152, 40, 60), pływające PTS, amfibia ZI¸ 485, potężny transporter artyleryjski na gąsienicach ATS 56 G, dużo wojskowych ciężarówek, jest kilka kubelwagenów i schimmwagenów (czyli pojazdów hitlerowskiej armii budowanych na bazie VW "garbusa") i oczywiście samochody terenowe i motocykle. Jerzy Janczukowicz z Gdańska, szef Klubu Płetwonurków "Rekin", poszukuje wojskowych pamiątek pod
wodą. Wydobył m.in. messerschmitta 109 z jeziora Trzebuń. Janczukowicz ma kilka amfibii, czołg T-34. Z kolei Rafał Bier z Bielska-Białej, właściciel firmy zajmującej się renowacją wojskowych pojazdów, ma m.in. transportery BRDM, BTR. Niestety, obecnie kolekcjonerzy nie mogą już kupować sprzętu po polskiej armii. - Po wejściu w życie ustawy o broni i amunicji w 2001 roku zasoby Agencji Mienia Wojskowego są dla kolekcjonerów niedostępne - mówi Sławomir Sieradzki, rzecznik prasowy AMW. - Aby kupić na przetargu np. transporter, trzeba mieć koncesję na handel bronią.
Z ziemi czeskiej
Pozostaje więc zakup z drugiej ręki lub z zagranicy. Oferta prywatnych importerów jest naprawdę ciekawa. Kupić można np. transporter półgąsienicowy OT 810 do kapitalnego remontu. - Pojazd pochodzi z zagranicy, bo polska armia nie używała takich maszyn - mówi Stanisław Kęszycki. - To
niemiecki Sd Kfz 251 produkowany po 45 roku w Czechosłowacji, w tych samych zakładach, w których powstawał dla hitlerowskiej armii. Importer oferuje kilka takich pojazdów w różnym stanie. Po remoncie transporter może być wart ok. 60 tys. złotych. W rękach polskich kolekcjonerów jest kilka jeżdżących OT 810. Można je było zobaczyć m.in. na rekonstrukcjach historycznych np. bitwy nad Bzurą, gdzie "grały" niemieckie Sd Kfz 251. Ciekawym pojazdem oferowanym za 22 tys. zł jest czechosłowacki transporter kołowy Praga V3S, pochodzący z wojskowych magazynów. Dużo jest jeepów. Za 55 tys. można stać się posiadaczem w pełni sprawnego BRDM-a z zamontowaną instalacją gazową. Do Polski docierają także pojazdy z demobilu armii holenderskiej, szwedzkiej, belgijskiej: DAF-y, unimogi, volvo (np. L3304 za 37 tys. zł).
Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony zlotu w Darłowie.