Weterynarz przeciwny likwidacji konnego transportu nad Morskie Oko

Trwa spór wokół koni ciągnących wozy z turystami nad Morskie Oko. Jak tłumaczy jeden lekarz weterynarii, zwierzęta są pod stałą opieką i nie dzieje im się krzywda, a zlikwidowanie zaprzęgów oznaczałoby dla koni śmierć. Trudno jednak nie zauważyć, że zwierzęta te wykonują naprawdę ciężką pracę, a organizacje prozwierzęce jednoznacznie nie zgadzają się z argumentami weterynarza i domagają jak najszybszego uwolnienia koni od ciągnięcia wozów. W tle zaś trwają testy elektrycznego busa, który z powodzeniem mógłby zastąpić konne zaprzęgi. Niestety póki co nie ma takich planów.

Elektryczny bus nie jest obecnie brany pod uwagę jako środek transportu, który zastąpi konie ciągnące wozy
Elektryczny bus nie jest obecnie brany pod uwagę jako środek transportu, który zastąpi konie ciągnące wozyPaweł Murzyn East News

Likwidacja transportu konnego do Morskiego Oka, której domagają się organizacje prozwięrzęce, oznaczałaby śmierć 300 koni - ocenia weterynarz dr Marek Tischner. Z kolei Anna Plaszczyk z fundacji Viva! uważa, że nie ma potrzeby, by konie cierpiały dla anachronicznej rozrywki ludzi.

Konie ciągnące wozy do Morskiego Oka są specjalnie dobierane

"To są konie wyselekcjonowane i specjalnie szkolone do ciągnięcia dużych obciążeń. Są to głównie konie rasy śląskiej i małopolskiej o cięższej budowie, które się doskonale sprawdzają przy ciągnięciu wozów pod górę" - powiedział PAP dr Marek Tischner, specjalistą chorób koni i lekarz weterynarii Polskiego Związku Jeździeckiego, który od dziesięciu lat uczestniczy w badaniach dopuszczających konie do pracy na trasie do Morskiego Oka.

"Są to konie o bardzo dużej sile. Gdyby zakazano transportu konnego, to zwyciężyłaby głupota. To byłoby zwycięstwo populizmu i kompletnego braku wiedzy, bo ci, którzy najgłośniej krzyczą o dobrostanie, koni najwyraźniej nic nie wiedzą o ich fizjologii" - argumentował dr Tischner. Dodał, że likwidacja transportu konnego "oznaczałaby zagładę koni, bo jeżeli nie będą potrzebne, to kto się będzie nim przejmował".

"Całkowita likwidacja transportu konnego tylko na trasie do Morskiego Oka oznaczałaby śmierć 300 koni. Najprawdopodobniej poszłyby do handlarzy i w konsekwencji na rzeź, bo fundacje nie byłyby w stanie wykupić i zaopiekować się odpowiednio tymi końmi. Podejrzewam, że w przypadku likwidacji transportu konnego los koni będzie krótki i dramatyczny" - dodał dr Tischner.

Fundacje prozwierzęce nie są przekonane opinią weterynarzy

W połowie maja Anna Plaszczyk z fundacji Viva!, która domaga się całkowitej likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka, przekazała PAP, że w przeciągu minionych dziesięciu lat różne fundacje prozwierzęce wykupiły od wozaków z Morskiego Oka tylko 17 koni, a wycofanych z pracy w tym czasie było 712 koni - wyliczała.

Na trasie do Morskiego Oka trwają obecnie testy elektrycznego busa, ale fundacja Viva! Nie dopuszcza funkcjonowania równolegle transportu elektrycznego i konnego. "Istnienie równolegle transportu elektrycznego dostępnego jedynie dla osób z niepełnosprawnościami, nie rozwiązuje kwestii cierpienia koni na tej trasie. Nawet przy obniżonej do 10 osób dorosłych i 3 dzieci liczby pasażerów konie będą tam pracowały w przeciążeniu. A ich układ ruchu będzie ulegał degradacji w wyniku pracy na twardym, stromo nachylonym podłożu. W XXI wieku, kiedy tyle wiemy o potrzebach zwierząt, nie godzi się na siłę utrzymywać nieetycznego i prowadzącego do cierpienia transportu konnego, jeśli mamy nowoczesne alternatywy" - przekazała PAP Plaszczyk.

Dodała, że bus z napędem elektrycznym mógłby wozić osoby z niepełnosprawnościami oraz seniorów, którzy sami nie mogą się dostać nad Morskie Oko. "W ogóle nie ma potrzeby, by konie na tej trasie cierpiały dla anachronicznej rozrywki tych, którzy w górach po prostu nie chcą się spocić" - zakończyła Plaszczyk.

Konie wożące turystów nad Morskie Oko nie są źle traktowane?

W czerwcu 2023 roku wszystkie konie wożące turystów na trasie Polana Palenica - Włosienica przeszły badania i zostały dopuszczone do transportu. Dr Tischner zwrócił uwagę, że na trasie nigdy nie padł żaden koń z powodu przeciążenia wozów, a incydentalnie zdarzały się potknięcia i przewrócenia koni, które następnie wstawały. Jak dodał, na tej terasie padły natomiast trzy konie, ale nie było to spowodowane wysiłkiem tylko nagłym zachorowaniem - pęknięcie aorty i kolka żołądkowa oraz spłoszeniem przez nisko lecący śmigłowiec TOPR.

Transport konny na trasie do Morskiego Oka określa regulamin Tatrzańskiego Parku Narodowego, który zawiera przepisy mające na celu zapewnienie dobrostanu koni. Zwierzęta m.in. przechodzą szczegółowe badania, które są cyklicznie prowadzone przed każdym letnim sezonem turystycznym. W tym roku limit osób na wozie został zmniejszony z 12 do 10 osób. Ekolodzy domagają się całkowitej likwidacji transportu konnego i wprowadzenia na trasie pojazdów elektrycznych.

Elektryczny bus już jeździ trasą do Morskiego Oka

Obecnie elektryczny bus jest już testowany na trasie do Morskiego Oka. Jest on sprawdzany pod kątem wytrzymałości na usianych wieloma podjazdami i ciasnymi zakrętami górskich drogach. Weryfikowana jest też wytrzymałość baterii, liczba kursów, jakie da się wykonać na jednym ładowaniu oraz czas potrzebny na uzupełnienie energii w akumulatorach. Jedną z większych niewiadomych jest sprawność takiego pojazdu zimą i to również będzie sprawdzane.

Obecnie elektryczny bus kursuje nad Morskie Oko testowoFot. Pawel MurzynEast News

Obecnie nikt z Tatrzańskiego Parku Narodowego nikt nie twierdzi, że taki bus miałby zastąpić konie. Oficjalnie jest testowany pod kątem zaoferowania nowego rozwiązania dla osób niepełnosprawnych. Jeśli testy zakończą się sukcesem, TPN rozpisze przetarg na zakup takiego pojazdu by udostępnić go turystom mającym trudność z dotarciem do Morskiego Oka. Docelowo TPN chce, by taki pojazd kursował regularnie i wykonywał co najmniej kilka kursów dziennie.

Testowany pojazd to Automet MiniCity Electric, czyli autobus wyprodukowany przez firmę z Sanoka. Bazuje on na podwoziu do zabudowy Mercedesa Sprintera. Może przewieźć do 16 osób, a jego zasięg to 200 km. Ma napęd na jedną oś, co stawia pod znakiem zapytania jego sprawność na górskich szlakach w okresie zimowym. Trasa nad Morskie Oko pokryta jest wtedy grubą warstwą śniegu, a konie zamiast wozów ciągną po nich sanie.

Hulajnogą wjechał pod samochód. 10-latek miał sporo szczęściaPolicjaPolicja
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas