W 2024 roku nie będzie Strefy Czystego Transportu w Krakowie
Kierowcy w Krakowie mogą odetchnąć z ulgą. Nowy prezydent miasta zapowiedział, że Strefa Czystego Transportu na pewno nie zacznie obowiązywać od lipca 2024. Co więcej, dotychczasowy jej kształt nie jest już wiążący.
Kraków od lat zwalcza ruch samochodowy. W kontrze do tej polityki stoją nie tylko kierowcy, ale również mieszkańcy, lokalni przedsiębiorcy, a nawet wielu aktywistów, wskazujących, że proponowane zmiany prowadzą do turystyfikacji centrum miasta. Innymi słowy, Kraków staje się przyjazny turystom, ale utrudnia dla życia dla mieszkańców.
To właśnie Kraków wprowadził pierwszą w historii Polski strefę SCT na Kazimierzu. Stało się to 2019 roku i z wjazdu wykluczono wówczas prywatne samochody spalinowe, niezależnie od normy emisji. Wywołało to tak gwałtowny sprzeciw mieszkańców, jak i działających na Kazimierzu przedsiębiorców, że zaledwie po miesiącu radni przegłosowali zmiany, które de facto zlikwidowały strefę: umożliwiono wjazd klientom i kontrahentom firm działających na Kazimierzu, czyli de facto - każdemu.
Szybko okazało się jednak, że sukces był chwilowy. Na Kazimierzu szybko wprowadzono nową organizację ruchu, SCT formalnie zniknęła, ale pojawiły się znaki zakazu ruchu.
Niedługo później Kraków poszedł dalej. W listopadzie 2022 roku radni przyjęli uchwałę o Strefie Czystego Transportu, która miała zacząć obowiązywać 1 lipca 2024 roku, od razu na obszarze całego miasta. Oczywiście wywołało to olbrzymi sprzeciw. Część mieszkańców Krakowa, użytkujących starsze samochody, legalnie kupione, zarejestrowane w Polsce i przechodzące badania technicznie, miało stracić prawo do użytkowania swoich pojazdów. Mogło to dotyczyć nawet 100 tysięcy samochodów (nie tylko należących do krakowian, ale również do mieszkańców okolicznych gmin, którzy pracują w Krakowie).
Opór mieszkańców był naprawdę duży, zawiązał się szereg inicjatyw sprzeciwiających się SCT. Ich członkowie nie tylko nagłaśniali problem, ale czynnie uczestnicy w demonstracjach czy obradach rady miasta.
Wreszcie w kwietniu 2023 roku uchwała o SCT została zaskarżona do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego przez wojewodę małopolskiego. W oświadczeniu w sprawie skargi dyrektor Wydziału Prawnego i Nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego Rafał Czeladzki podawał, że Rada Miasta Krakowa w podjętej uchwale nie zawarła obligatoryjnych elementów wynikających z upoważnienia ustawowego - nie określiła w sposób wystarczający granic obszaru Strefy Czystego Transportu oraz nie zawarła regulacji dotyczących sposobu organizacji ruchu w tej Strefie.
Zarzucono także Radzie Miasta Krakowa "zbyt daleko idącą ingerencję w sferę konstytucyjnych praw i wolności, takich jak wolność człowieka, wolność poruszania się, równość wobec prawa czy własność - naruszającą zasadę proporcjonalności", argumentując, że zamierzone efekty generują zbyt wielkie ciężary ponoszone przez obywateli.
Osobne skargi do sądu na SCT złożyły również dwie osoby prywatne. Społeczny opór był zresztą większy, do radnych trafił obywatelski projekt ustawy, który zakładał uchylenie przepisów o SCT. Podpisało go ponad 7 tys. osób. Radni zrobili wszystko, by tym projektem nie musieć się zajmować - podpisy weryfikowano kilka miesięcy, by doczekać wyroku sądu.
Wreszcie w styczniu 2024 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie stwierdził nieważność uchwały Rady Miasta Krakowa dotyczącej wprowadzenia w mieście Strefy Czystego Transportu. Od decyzji sądu odwołała się m.in. fundacja Frank Bold (jak czytamy na stronie fundacji, "jest to zespół prawniczek i prawników, a także innych specjalistek i specjalistów, którzy wspólnie stają w obronie obywateli").
Tuż po wyborach samorządowych (z walki o fotel prezydenta miasta zrezygnował wieloletni prezydent Jacek Majchrowski, którego ostatnia kadencja była bardzo krytycznie oceniona, również za sprawą SCT) miasto ogłosiło, że zaskarżony wyrok sądu administracyjnego jest nieprawomocny, wobec czego uchwała o SCT nadal obowiązuje. A zgodnie z nią strefa miałaby wejść w życie 1 lipca.
Wiemy już jednak, że tak się nie stanie. - Jedno jest pewne: Strefa (Czystego Transportu) nie może wejść od 1 lipca tego roku. Nie jesteśmy na to przygotowani technicznie. W dodatku obiecywałem i podtrzymuję tę obietnicę, że zostanie ona przeanalizowana raz jeszcze i przekonsultowana z mieszkańcami - powiedział w środę Aleksander Miszalski podczas konferencji prasowej poświęconej pierwszym decyzjom podejmowanym w krakowskim urzędzie.
Jak będzie przyszłość SCT? Jej wprowadzenia uniknąć się nie da, strefy są bowiem obligatoryjne w miastach, które mają problem z przekroczeniem dotyczących jakości powietrza. Zostało to zapisane w Krajowym Planie Odbudowy (KPO) negocjowanym i zaakceptowanym przez rząd PiS. Zakłada on, że strefy powinny zostać utworzone w miastach o liczbie mieszkańców przekraczającej 100 tysięcy, w których notowane są przekroczenia norm jakości powietrza. Obecnie dotyczy to Krakowa, Warszawy, Wrocławia i Katowic. KPO zakłada, że strefy zaczną działać od pierwszego kwartału 2025 roku.
Jednak żadne prawo nie narzuca, jak takie strefy mają wyglądać, jakie samochody obejmować, na jakim obszarze miasta obowiązywać czy też, czy mieszkańcy danego miasta przepisami o strefie muszą być objęci, czy ma ona obowiązywać jedynie przyjezdnych. Wszystko to zależy od władz samorządowych.
W obecnej sytuacji wygląda na to, że pierwszym i jedynym na razie miastem ze Strefą Czystego Transportu będzie Warszawa. Tam strefa zacznie obowiązywać od 1 lipca 2024 roku, jednak przez pierwsze cztery lata nie będzie dotyczyć mieszkańców. Natomiast od 1 lipca 2028 po Warszawie będą mogły jeździć samochody z silnikami Diesla spełniającymi normę Euro 6 (wyprodukowane od 2014 roku) oraz benzynowymi spełniającymi normę Euro 4 (wyprodukowane od 2005 roku).