Volkswagen w 71 sekund wyjaśnia jak zlikwidować problem

​Wiemy już, w jaki sposób Volkswagen zamierza poradzić sobie z problemem nadmiernej emisji spalin w wysokoprężnych silnikach z rodziny EA189.

Niemiecki koncern poinformował właśnie, że właściciele samochodów z objętymi akcją jednostkami 1,6 l i 2,0 l TDI wezwani zostaną do serwisów w celu zainstalowania nowego programu sterującego procesem wtrysku.

Firma nie ogranicza się jednak do samych zmian w oprogramowaniu. W przypadku mniejszych jednostek - 1,6 l TDI - w przedniej części przepływomierza zainstalowana zostanie specjalna, wykonana z tworzyw sztucznych, strumienica. Urządzenie odpowiadać ma za ustabilizowanie przepływu powietrza w przepływomierzu, dzięki czemu ten ostatni uzyskiwać będzie bardziej szczegółowe informacji o ilości dostarczanego jednostce napędowej tlenu. To sprawić ma, że nowy program sterujący będzie w stanie określić bardzo precyzyjne dawki wtrysku, co skutkować będzie precyzyjniejszym i - co za tym idzie - czystszym - spalaniem mieszanki w cylindrach.

Strumienica zaprojektowana została w taki sposób, by można ją było zamontować do zainstalowanej już w aucie obudowy filtra powietrza. Dzięki temu sam proces naprawy trwać ma nie dłużej niż godzinę.

W przypadku jednostki 2,0 l TDI, w której akcja ograniczać ma się jedynie do wgrania nowego softu do komputera, czas naprawy nie powinien przekroczyć 30 minut.

Na podstawie zaproponowanych zmian technicznych, zaakceptowanych przez Federalny Urząd Transportu Samochodowego (KBA), są opracowywane niezbędne czynności serwisowe potrzebne do wdrożenia w 28 krajach Unii Europejskiej. Celem jest wdrożenie wymaganych aktualizacji technicznych w pierwszych samochodach podczas akcji przywoławczej już w styczniu 2016 roku. Według aktualnej oceny wdrażanie zmian technicznych podczas akcji przywoławczej dla wszystkich wersji silnikowych będzie trwało przez cały 2016 rok.

Volkswagen skontaktuje się ze wszystkimi klientami i do każdego przypadku będzie podchodził indywidualnie, aby podczas wdrażania środków technicznych uniknąć jakichkolwiek niedogodności związanych z unieruchomieniem samochodu. W związku z tym, na czas wdrażania środków technicznych Volkswagen bezpłatnie zapewni każdemu klientowi inny środek lokomocji.

Od początku października wszyscy klienci Volkswagena mają możliwość sprawdzenia, czy nieścisłość związana z emisją NOx dotyczy ich samochodu. Na stronie www.volkswagen.pl każdy klient po wprowadzeniu numeru VIN auta otrzymuje stosowną informację.

Podobne rozwiązanie jest oferowane w całej Europie przez pozostałe marki koncernu Volkswagen dla samochodów z silnikami EA 189, których dotyczy nieścisłość. Pod koniec tego miesiąca odpowiednie środki techniczne zostaną przedstawione Federalnemu Urzędowi Transportu Samochodowego (KBA) również z myślą o wdrożeniu w 3-cylindrowym silniku Diesla o pojemności 1,2 litra.

Nasz komentarz



Miliony aut z zainstalowanym oszukańczym oprogramowaniem... Szacowane na miliardy euro koszty... Trudne do ocenienia i przecenienia straty wizerunkowe, wynikające z dramatycznie nadszarpniętej reputacji... Potężnie przetrzebione szeregi kadry zarządzającej najwyższego szczebla... Tysiące kąśliwych publikacji w mediach. Ostre wystąpienia przedstawicieli rządów... Afera spalinowa wstrząsnęła koncernem Volkswagena, aspirującym do pozycji lidera w globalnym rankingu największych producentów samochodów.

Przebąkiwano, że gigant z Wolfsburga będzie zmuszony wycofać z dróg w wielu krajach felerne pojazdy, wypłacając ich właścicielom odszkodowania, sumarycznie urastające do kwot niewyobrażalnych dla zwykłego zmotoryzowanego śmiertelnika. Nic z tego. Rozwiązanie problemu okazuje się tak proste, że dało się przedstawić w trwającym dokładnie 71 sekund filmiku. Ot, wystarczy pogmerać trochę w softwarze, wstawić do oprzyrządowania silnika kawałek plastiku, warty zapewne parę groszy... Pół godziny, no, góra godzina roboty i po sprawie. Nie do wiary...

W tej sytuacji bez odpowiedzi pozostaje jeszcze jedno ważne pytanie: w jaki sposób Volkswagen skłoni użytkowników aut, by pojawili się w serwisie i poddali zaprezentowanej właśnie procedurze. Owszem, banalnie nieskomplikowanej, ale mimo wszystko wymagającej fatygi. I rodzącej obawy, że samochód ze zmienionym oprogramowaniem wtrysku i z "obcym ciałem" w przepływomierzu co prawda nie będzie truł powietrza, ale straci wigor. Będzie gorzej przyspieszał, dostawał zadyszki  i więcej palił. Solenne zapewnienia, że ależ skądże, absolutnie, w żadnym wypadku,  mogą przynieść odwrotny skutek. Zrodzić podejrzenia, że "Niemiec znowu coś kombinuje". Kryzys zaufania (choć paradoksalnie nie wpływający na wyniki sprzedaży aut z logo VW na masce) jest zbyt głęboki.

Dotychczasowe akcje przywoławcze były ogłaszane przez producentów samochodów w interesie klientów, a nie instytucji czuwających nad zgodnością parametrów homologowanych pojazdów i silników z przepisami ochrony środowiska. Miały ich chronić przed wypadkiem, pożarem, kosztowną awarią. Teraz jest inaczej, więc prawdopodobnie będzie trzeba sięgnąć po metody niekonwencjonalne, aczkolwiek skądinąd tradycyjne: kij lub marchewkę.

Kij to groźba, że zlekceważenie wezwania do serwisu będzie równoznaczne z nieprzedłużeniem ważności okresowych, obowiązkowych badań technicznych. Jak słychać, taką właśnie drogę zamierza się wybrać w Niemczech.

Kierowcom oczywiście bardziej do gustu przypadłaby "marchewka" w postaci obietnicy, że kto zdecyduje się na zabieg eliminujący skutki manipulacji spalinowych aferzystów, otrzyma stosowną nagrodę. Ale uwaga: firmowym breloczkiem i długopisem wykpić się będzie raczej trudno...       

INTERIA.PL
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy