Volkswagen nie chce płacić odszkodowań w Europie

Volkswagen twierdzi, że nie manipulował pomiarami spalin i nie naruszył unijnego prawa. Zdaniem niemieckich mediów stosując tę "zaskakującą strategię" VW próbuje uniknąć wypłacenia odszkodowań milionom klientom w Europie.

Odpowiadając na pytania przedstawione przez redakcje gazety "Sueddeutsche Zeitung" oraz stacji telewizyjnych NDR i WDR Volkswagen oświadczył, że zakwestionowane oprogramowanie instalowane w samochodach tej marki "nie jest według unijnego prawa niedopuszczalnym urządzeniem wyłączającym". Materiał na ten temat ukazał się w dzisiejszym wydaniu "SZ".

"SZ" przypomina, że w USA koncern przyznał się do manipulacji i musi zapłacić odszkodowania i kary w wysokości ponad 16,5 mld dolarów. Redakcja podkreśla, że w Europie VW odmawia wypłaty odszkodowań i kar pomimo interwencji Federalnego Urzędu Komunikacji (KBA). Urząd nakazał koncernowi wprowadzenie poprawek w 2,4 mln pojazdów w celu zmniejszenia emisji tlenku azotu.

Reklama

Producent rozpoczął zmianę oprogramowanie, deklarując, że "kierując się interesem klientów" będzie współpracował z władzami, uważa jednak decyzję władz za błędną. Równocześnie VW odrzuca "energicznie" wszelkie roszczenia odszkodowawcze - podkreśla "SZ". Zdaniem koncernu spełnione zostały wszystkie warunki wymagane przy pomiarach spalin. "O manipulacji nie może być mowy" - czytamy w piśmie skierowanym przez VW do sądu.

Volkswagen kwestionuje ponadto szkodliwość emitowanego przez silniki Diesla tlenku azotu. Poważna analiza liczby chorych czy zmarłych w wyniku spalin nie jest zdaniem koncernu możliwa.

KE stwierdziła na początku września, że Volkswagen manipulując pomiarami emisji spalin naruszył unijne prawo dot. ochrony konsumentów.

W następstwie dochodzenia podległej rządowi USA Agencji Ochrony Środowiska (EPA) Volkswagen przyznał się we wrześniu 2015 roku do zainstalowania w łącznie około 11 mln samochodów oprogramowania pomagającego fałszować wyniki pomiarów zawartości tlenków azotu w spalinach silników Diesla. Oprogramowanie to, znane pod angielską nazwą "defeat device" (urządzenie udaremniające), w celach oszczędnościowych wyłączało system neutralizowania tlenków azotu podczas normalnej eksploatacji samochodu i włączało go po rozpoznaniu, że silnik poddawany jest testom.

Volkswagen znalazł się w ten sposób w centrum największego skandalu, jaki dotknął w ostatnich latach globalną branżę motoryzacyjną. Musi się obecnie liczyć z wieloletnimi procesami sądowymi oraz miliardowymi karami za łamanie przepisów o normach technicznych i ochronie środowiska.

Komisja Europejska zwróciła się latem do Volkswagena o dobrowolne rozpatrzenie kwestii odszkodowań dla użytkowników jego samochodów.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy