Volkswagen na krawędzi. Tak źle nie było od pandemii
W środę Volkswagen ujawnił wyniki finansowe za trzeci kwartał 2024 roku. Przychody i zyski niemieckiego koncernu spadły do poziomów nienotowanych od czasu pandemii, gdy z powodu lockdownów, zamykano salony sprzedaży i fabryki samochodów.
Na początku tygodnia Niemcami wstrząsnęła wiadomość, że Volkswagen zamierza, po raz pierwszy w historii, zamykać niemieckie zakłady produkcyjne. Skąd się wzięły problemy drugiego największego producenta samochodów na świecie?
W środę rano Volkswagen ogłosił wyniki finansowe za trzeci kwartał 2024 roku. Zgodnie z oczekiwaniami były one złe. Zysk netto niemieckiego producenta spadł rok do roku o 64 proc. Mimo wszystko, koncern nie zanotował straty, ale zysk, wynoszący 1,58 mld euro.
Globalne dostawy samochodów spadły o 7 proc., przy czym głównym "winowajcą" takiego stanu rzeczy okazał się rynek chiński, na którym sprzedaż w trzecim kwartale tego roku była o 15 proc. mniejsza niż w trzecim kwartale 2023 roku. To właśnie Chiny są największym pojedynczym rynkiem dla Volkswagena. Koncern podał również, że globalna sprzedaż samochodów elektrycznych spadła o 10 procent.
Jak powód spadku zysków Volkswagen podał "trudne otoczenie rynkowe" i powtórzył konieczność "znaczącej redukcji kosztów i zwiększenia efektywności". Działania te mają dotyczyć głównie samej marki Volkswagen, która w tym roku notuje marżę operacyjną (czyli zysk po odliczeniu kosztów bieżących, ale przed opodatkowaniem) na poziomie 2 proc. Dla porównania, dla całej grupy Volkswagena w trzecim kwartale marża wyniosła 3,6 proc, a zeszłym roku - 7 proc.
Trudna sytuacja Volkswagena. Co czeka fabryki w Chinach i Europie?
Informacje o wynikach finansowych przyszły zaledwie dwa dni po tym, jak przywódcy związków zawodowych działających w Volkswagenie ujawnili, że koncern zamierza zamknąć trzy niemieckie zakłady produkcyjne i zwolnić "kilkadziesiąt" spośród 120 tys. zatrudnionych w Niemczech osób. Ponadto płace pozostałych pracowników mają zostać zredukowane o 10 proc., a nagrody jubileuszowe dla długoletnich pracowników zostaną zlikwidowane.
W Volkswagenie zanosi się więc na mocne zwarcie z potężnym związkiem zawodowym IG Metall. Jego szefowie domagali się bowiem 7-procentowej podwyżki dla pracowników, co zostało zdecydowanie odrzucone przez zarząd. Obie strony będą kontynuowały rozmowy, ale już wiadomo, że trwają przygotowania do strajku, który ma rozpocząć się w grudniu.
Jeszcze w zeszłym roku pozycja Volkswagena wydawała się stabilna. Zysk operacyjny za cały 2023 rok wyniósł 22,6 mld euro, a po opodatkowaniu - 17,9 mld euro. To tłumaczy dlaczego kwartalny zysk wynoszący zaledwie 1,58 mld wywołał tak gwałtowną reakcję zarządu.
Genezy problemów niemieckiego koncernu trzeba szukać w Chinach i samych Niemczech. Chiny są niezwykle ważnym, największym rynkiem Volkswagena. Jednak Chińczycy przesiadają się na samochody elektryczne i chętniej wybierają auta własnych marek. Dlatego w Kraju Środka spadła sprzedaż zarówno aut spalinowych, jak i elektrycznych niemieckiego producenta.
Niemiecki gigant planuje masowe zwolnienia. Sześć fabryk zagrożonych
Analitycy zwracają uwagę, że problemem staje się również produkowanie samochodów w Niemczech. Skoda, Seat czy Cupra produkują auta w krajach o mniejszych kosztach płacowych i dlatego notują większe zyski. Natomiast auta samego Volkswagena głównie powstają w Niemczech, gdzie robotnicy zarabiają najwięcej. Do tego dochodzą wysokie i wciąż rosnące koszty energii. Jak podają przedstawiciele niemieckich firm, są one trzy-cztery razy wyższe niż w USA czy Chinach.
Analitycy mówią wprost - obecnie Volkswagen zatrudnia w Niemczech zbyt dużo ludzi, którzy produkują zbyt mało samochodów. Sposobem na uniknięcie zwolnień i zamykania zakładów byłby wzrost sprzedaży, ale ten scenariusz jest bardzo trudny do zrealizowania.
Szczególnie sytuacja niemieckiego koncernu w Chinach może ulec pogorszeniu, wobec nowych ceł na chińskie samochody. Przypomnijmy, że cła zostały przegłosowane przy sprzeciwie Niemiec. Są one wynikiem śledztwa, które wykazało, że chiński rząd dotował produkcję samochodów elektrycznych eksportowanych następnie do Europy.
Fabryki zwalniają tysiące ludzi. Tak umiera europejska motoryzacja
Chiny gwałtownie zareagowały na wprowadzenie ceł. Rząd "zasugerował" chińskim firmom wstrzymanie rozmów ws. budowy zakładów w Europie (co pozwoliłoby uniknąć ceł) oraz złożył skargę na cła do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Jednak niemieckie firmy najbardziej obawiają się wojny celnej, a więc obłożenia cłami samochodów produkowanych w Europie i eksportowanych do Chin.
Europejskie karne cła są zróżnicowane w zależności od producenta i jego chęci współpracy podczas dochodzenia, najwyższe przekraczają 35 proc. Stawka ta jest liczona niezależnie od "standardowego" cła w wysokości 10 proc. Decyzja o nałożeniu ceł została opublikowana w Dzienniku Urzędowym UE i w dziś (w środę) stała się prawem, które będzie obowiązywało przez najbliższe 5 lat. Cła dotyczą samochodów elektrycznych produkowanych w Chinach.
Warto dodać, że Chiny też nie znajdują się w komfortowej sytuacji. Cła w wysokości 100 proc. na chińskie samochody elektryczne w ostatnich miesiącach nałożyły USA i Kanada.