Vettel marzy o trzeciej wygranej na Sakhir. Będzie ciężko
Mistrz świata Formuły 1 Niemiec Sebastian Vettel przyznał, że marzy o trzecim z rzędu zwycięstwie w niedzielnym wyścigu o Grand Prix Bahrajnu. "Mam nadzieję, że limit pecha w tym sezonie już wyczerpałem" - powiedział po przylocie do Manamy.
Początek tegorocznego sezonu nie był dla ekipy Red Bulla udany. Poważne problemy techniczne podczas testów spowodowały, że bolid nie był perfekcyjnie przygotowany, pierwszego wyścigu o Grand Prix Australii w Melbourne Vettel nie ukończył. W drugim w Malezji był jednak już trzeci, teraz przed Bahrajnem liczy na zwycięstwo.
"Wygrałem w Bahrajnie już dwa razy z rzędu, liczę na trzeci raz. Bolid jest coraz lepszy, ogromną pracę wykonali przy nim inżynierowie zespołu. W Malezji było już prawie dobrze, teraz - mam nadzieję, wszystko będzie perfekcyjnie" - powiedział niemiecki kierowca.
Rok temu Vettel wyprzedził o prawie 10 s Fina Kimiego Raikkonena i o kolejne 10 s Francuza Romaina Grosjeana, kierowców zespołu Lotus-Renault.
Wyścigi w Bahrajnie w dwóch poprzednich edycjach stały pod znakiem zapytania z powodu sytuacji politycznej. Niepokoje społeczne były na tyle poważne, że FIA musiała brać pod uwagę możliwość odwołania rundy mistrzostw świata.
Pierwsze niepokojące zdarzenia miały miejsce przed trzema laty, na fali obalania dyktatur i wojen domowych w państwach północnoafrykańskich m.in. w Egipcie i Libii. Wtedy opozycja polityczna w Bahrajnie także wypowiedziała posłuszeństwo rodzinie panującej i wyszła na ulice.
Bunt stłumiło wojsko, wielu przeciwników politycznych zostało aresztowanych. Niepewna sytuacja w kraju zmusiła wtedy szefa F1 Berniego Ecclestone'a do odwołania GP Bahrajnu w 2011 roku.
W 2012 roku wyścig się odbył, ale także poprzedziły go manifestacje niezadowolonej miejscowej ludności i protesty organizacji obrony praw człowieka. Wtedy po raz pierwszy wygrał Vettel, a rywalizacji na torze towarzyszyły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa.
W poprzedniej edycji w 2013 także nie obyło się bez protestów politycznych, choć ich skala była mniejsza. Ale i tak pojawiły się problemy. Tuż przed rozpoczęciem weekendu wyścigowego z Bahrajnu wyjechało czterech mechaników ekipy Force India-Mercedes, obawiających się o swoje bezpieczeństwo. Ich samochód został częściowo zdemolowany, gdy wracali po treningach z toru do hotelu, trafiając na rozwścieczony tłum walczący z policją.
W tym roku protestów społecznych w Bahrajnie jest zdecydowanie mniej, choć szyiccy duchowni nadal wzywają do sprzeciwu przeciwko wyścigowi. Ecclestone otrzymał od organizatora zapewnienie, że bezpieczeństwo zawodników oraz kibiców nie będzie zagrożone i trzecia runda mistrzostw świata odbędzie się w planowanym terminie.
Obok Vettela kandydatami do miejsc na podium będą kierowcy teamu Mercedes GP Nico Rosberg i Lewis Hamilton. Niemiecki zespół ma doskonale przygotowany bolid, Rosberg triumfował w Australii, jego partner w Malezji. Niemcy jako jedyny zespół w stawce nie mają problemów z nowym, turbodoładowanym silnikiem o pojemności 1,6 litra.
Kłopoty ominęły ekipę z Maranello. Hiszpan Fernando Alonso z Ferrari jest aktualnie trzeci w klasyfikacji mistrzostw świata, a wyprzedzają go tylko Rosberg i Hamilton. Trochę gorzej rozpoczął rywalizację Raikkonen, dziewiąty w klasyfikacji.
"Ice Man" narzeka na problemy z optymalnym ustawieniem bolidu, a to powoduje, że jest wolniejszy od rywali. Po wyścigu w Malezji przedstawiciele zespołu poinformowali, że już wiedzą, co trzeba zmienić, aby poprawić m.in. przyczepność. Można się tym będzie jednak zająć dopiero po Grand Prix Chin (20 kwietnia), gdy teamy wrócą do Europy.
Wyścig o Grand Prix Bahrajnu zostanie rozegrany 6 kwietnia na torze Sakhir. Kierowcy mają do przejechania 49 okrążeń, każde po 6 229 m. Obiekt został zbudowany na pustyni, dlatego poważnym problemem jest piasek nawiewany przez wiatr.