Urzędniczka od "prowokacji żarówkowej" bez kary

Bartoszycka policja nie odwoła się od decyzji sądu o umorzeniu postępowania ws. urzędniczki skarbówki obwinionej o jazdę samochodem bez należytego oświetlenia. Miało to związek z kontrolą u mechanika, który nie wystawił paragonu za wymianę żarówki w aucie.

To już koniec "żarówkowej afery"
To już koniec "żarówkowej afery"INTERIA.PL

Podkom. Łukasz Grabczak z komendy powiatowej w Bartoszycach poinformował, że policja nie zaskarży orzeczenia tamtejszego sądu ws. kierowania pojazdem bez należytego oświetlenia przez urzędniczkę urzędu skarbowego, "uznając, że czyn ten jest społecznie szkodliwy w nieznacznym stopniu". Oznacza to, że wydane pod koniec stycznia przez sąd postanowienie o umorzeniu postępowania stanie się w najbliższych dniach prawomocne.

Wcześniej bartoszycka policja wnosiła o ukaranie Joanny L. za to, że w listopadzie 2017 r. na drodze gminnej z Bartoszyc do Sędławek kierowała samochodem, wiedząc, że nie jest "należycie zaopatrzony w wymagane urządzenie", tj. w żarówkę pozycyjną lampy tylnej prawej. Za takie wykroczenie grozi grzywna.

W ocenie Sądu Rejonowego, z materiału dowodowego wynika, że faktycznie tak było. Sąd zwrócił jednak uwagę, że "obwiniona bezpośrednio po zauważaniu braku żarówki udała się do profesjonalisty (tj. do mechanika posiadającego zakład w najbliżej położonej od swojego ówczesnego położenia miejscowości) w celu uzupełnienia tego braku". Sąd w takim zachowaniu obwinionej nie dopatrzył się społecznej szkodliwości czynu i umorzył postępowanie.

Miało ono związek z głośną sprawą "niefiskalnej żarówki". Dwie urzędniczki skarbówki dojechały prywatnym autem bez sprawnej żarówki do warsztatu samochodowego w Sędławkach. Poprosiły o jej wymianę, nie informując kim są. Było to pretekstem do przeprowadzenia kontroli.

Mechanik samochodowy za 10 zł wymienił żarówkę w aucie, nie wydając paragonu fiskalnego. Zamontował własną żarówkę, ponieważ warsztat nie miał sklepu z częściami zamiennymi, a kasa fiskalna była już zamknięta.

Ponieważ mechanik nie przyjął 500-złotowego mandatu, którym go chciały ukarać urzędniczki, sprawa trafiła do sądu. Sąd I instancji dwukrotnie uznał mechanika za winnego zarzucanego mu czynu, ale odstąpił od wymierzenia kary. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach nie godziła się z takim rozstrzygnięciem i wnosiła apelację, domagając się ukarania mechanika 600-złotowym mandatem.

Kiedy sprawa stała się głośna w mediach, naczelnik wycofała apelację, a Sąd Okręgowy w Olsztynie pozostawił sprawę bez rozstrzygnięcia. Tym samym uprawomocnił się wyrok uznający mechanika za winnego, ale bez wymierzenia kary finansowej. Jak ocenił sąd, na częściowe zrozumienie może zasługiwać postępowanie obwinionego - chęć udzielenia pewnej formy pomocy dwóm podróżującym kobietom za symboliczną kwotę 10 zł (w tym z uwzględnieniem ceny samej żarówki), przy czym należy mieć na uwadze, że usługa taka w serwisie kosztuje znacznie drożej.

Pod koniec ub. roku ówczesna naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach złożyła rezygnację z zajmowanej funkcji i została odwołana przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Pozostaje pracownikiem skarbówki.

Postępowanie wyjaśniające w jej sprawie prowadzi rzecznik dyscyplinarny Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie, który wyjaśnia, czy działania b. naczelnik w sprawie tzw. niefiskalnej żarówki były prawidłowe i czy doszło do naruszenia obowiązków członka korpusu służby cywilnej. Postępowanie ma zakończyć się prawdopodobnie pod koniec lutego.

O ukaranie ówczesnej naczelniczki bartoszyckiej skarbówki wniósł Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz, który stwierdził naruszenie praw przedsiębiorcy przez organ państwowy. Wskazał on, że Urząd Skarbowy, "zastawiając pułapkę, wykorzystał odruch pomocy znajdującym się w potrzebie ludziom, co drastycznie przyczyniło się do zmniejszenia zaufania przedsiębiorców do administracji publicznej".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas