Uratował tysiące osób. Zginął w karetce, niosąc pomoc
W środę wieczorem w Jedlińsku koło Radomia doszło do tragicznego wypadku z udziałem jadącej na sygnale karetki pogotowia. Zginął w nim ratownik Piotr Miernecki, szeroko znany z zaangażowania z sprawy ratownictwa, zastępca szefa Grupy Ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża "Kielce".
Spis treści:
Do wypadku doszło w środę po godzinie 18 na starej drodze nr 7 w Jedlińsku. Jak ustalili policjanci, karetka jechała od strony Radomia i na skrzyżowaniu zderzyła się z Peugeotem, który jechał z przeciwnej strony i skręcał w lewo. Śledczy ustalili, że karetka wjechała na skrzyżowanie na czerwonym świetle, natomiast Peugeot wykonywał manewr skrętu, mając zielone światło.
Znany ratownik zginął w wypadku
Na skutek zderzenia karetka wypadła z drogi i dachowała. Jej kierowca w ciężkim stanie trafił do szpitala, w czwartek poinformowano, że jego stan się poprawia. Nic nie stało się kierowcy Peugeota i dwójce jadących z nim dzieci. Niestety, w wypadku zginął 34-letni Piotr Miernecki, pracownik Pogotowia Ratunkowego w Białobrzegach oraz zastępca szefa skupiającej wolontariuszy Grupy Ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża "Kielce". Miernecki nie tylko ratował ludzi, ale również przeprowadził setki szkoleń z udzielania pierwszej pomocy.
Od przeszło 20 lat udzielał się również w kieleckim sztabie WOŚP.
"W tragicznym wypadku zginął jeden z nas, wolontariusz naszego sztabu - Piotr Miernecki. Pamiętam ten dzień finału - Piotrek, chyba miał wtedy 10 lat, przyszedł i został z nami na ponad 20 lat. Przez te wszystkie finały zawsze grał z WOŚP i z naszym sztabem. Był cenionym i lubianym człowiekiem, ratownikiem medycznym. Zginął spiesząc z pomocą drugiemu człowiekowi. 33. Finał bez Ciebie Piotrze już nie będzie taki sam" - napisano a stronie kieleckiego sztabu WOŚP.
Tragicznie zmarłego wspominają w mediach społecznościowych również koledzy - ratownicy:
Strażacy włączyli syreny
Państwowa Straż Pożarna ogłosiła, że w hołdzie zmarłemu ratownikowi o 14.00 w czwartek w jednostkach w całej Polsce zostały włączone syreny.
Do akcji przyłączyli się policjanci.
Obecnie prokuratura ustala, kto ponosi winę za wypadek. Śledczy skupiają się na tym, czy ambulans był pojazdem uprzywilejowanym.
Aby pojazd był uznany za uprzywilejowany, musi wysyłać sygnały dźwiękowe i świetlne. Dlatego ustalamy, czy kierowca karetki wypełnił te dwa warunki i czy przysługiwało mu pierwszeństwo przejazdu. Jeżeli kierowca Peugeota wykonał dozwolony zjazd ze skrzyżowania na zielonym świetle, a karetka nie miała statusu pojazdu uprzywilejowanego, to w świetle obowiązujących przepisów sprawcą wypadku był kierowca ambulansu
Śledczy ustalają, kto jest sprawcą wypadku
Jednak prokurator nie wyraził się precyzyjnie. W polskich przepisach ruchu drogowego nigdzie nie jest zapisane, że samochód uprzywilejowany ma pierwszeństwo przejazdu. Przepisy mówią jedynie, że inni kierowcy mają umożliwić przejazd pojazdowi uprzywilejowanemu:
Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, a w razie potrzeby zatrzymanie się.
Ponadto ważny jest jeszcze kolejny przepis:
Kierujący pojazdem uprzywilejowanym może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych"
Innymi słowy, kierowca karetki na sygnale może przejechać na czerwonym świetle, jednak musi przy tym zachować szczególną ostrożność. Praktyka sądownicza pokazuje, że jeśli dojdzie do kolizji czy wypadku z pojazdem uprzywilejowanym przejeżdżającym przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, to właśnie kierowca pojazdu uprzywilejowanego jest uznawany za winnego.
By stało się inaczej, prokurator musiałby udowodnić, że kierowca Peugeota z daleka widział i słyszał karetkę, a pomimo tego z premedytacją nie umożliwił jej przejazdu.