Ufają autu bardziej niż sobie. Kiedyś aktywny tempomat zrobi im krzywdę
Kiedy od człowieka wymaga się coraz mniej, zaczyna się do tego przyzwyczajać i robi się leniwy. Najlepszym przykładem jest rosnąca liczba kierowców korzystających z adaptacyjnych tempomatów. Badania nie pozostawiają złudzeń - kiedyś możemy za to słono zapłacić.
Spis treści:
Instytut Transportu Samochodowego poruszył ciekawy temat, o którym zbyt często się nie mówi. Na celowniku znalazły się technologie, z których coraz chętniej korzystamy na drogach. Mowa tu głównie o półautonomicznych systemach, którym oddajemy kontrolę nad samochodem, kiedy jesteśmy zmęczeni lub znudzeni jazdą. Kiedyś adaptacyjne, a później aktywne tempomaty były zarezerwowane dla samochodów segmentu premium, dziś dostępne są już w najmniejszych, miejskich autach - nawet na liście standardowego wyposażenia.
Przez systemy wspomagania przestajemy myśleć
Systemy wspomagające jazdę i asystenci kierowcy, czyli wszystko to, w co tak chętnie wyposażane są dziś nowe samochody, to oczywiście krok ku zmniejszeniu liczby wypadków, kolizji i ofiar śmiertelnych. Na pewno nie raz uratowały was przed uderzeniem czyjegoś auta czy potrącenia pieszego - tylko dlaczego musiały ingerować? Niech każdy odpowie sobie sam.
Ciężko skupić się na jeździe, gdy wszystko nas rozprasza
Żyjemy w czasach, gdzie wszystko nas rozprasza. Wyświetlacze zamiast zegarów, fikuśne animacje, do tego dzwoniący telefon i wibrujący na ręce smartwatch. Wszystko to, siłą rzeczy, obniża nasz poziom skupienia. Ponadto, auta coraz częściej mają na pokładzie kamery i czujniki, a to kolejne rzeczy, które zwalniają nas z myślenia. Mało kto sugeruje się już widokiem w lusterkach, bo przecież kamery i tak wszystko widzą. Wiele rzeczy ułatwia nam na co dzień jazdę samochodem, ale to kiedyś nas zgubi - tak przynajmniej wynika z badań ITS.
Kierowca nie jest już do niczego potrzebny. Tempomat wszystko robi sam
Z międzynarodowych analiz - jak podaje ITS - wynika, że nowe technologie mogą przynieść efekt odwrotny od zamierzonego, a kierowcy mogą niekiedy mieć trudności z radzeniem sobie w nieoczekiwanych sytuacjach drogowych. Dzieje się tak zwłaszcza wówczas, gdy zaczynają ufać autu bardziej, niż sobie.
Adaptacyjny tempomat wydaje się być najlepszym przykładem. Coraz więcej kierowców korzysta z niego na autostradach, drogach szybkiego ruchu, a nawet drogach krajowych czy miastach. W wielu samochodach można już korzystać z funkcji “Traffic Assist", która samodzielnie rusza i hamuje przed poprzedzającym pojazdem - po prostu go śledzi. Nie musimy patrzeć na światła sygnalizacji świetlnej (o ile nie jesteśmy pierwsi) czy pilnować odstępu.
Auto też bywa omylne. Kiedyś na reakcję może być za późno
To samo tyczy się dróg, gdzie poruszamy się z dużymi prędkościami. Wystarczy jeden przycisk, by auto utrzymywało wybraną prędkość, nie zbliżało się do innych pojazdów i samodzielnie wytracało prędkość, gdy zrobi to auto przed nami. Jakby tego było mało, dziś adaptacyjny tempomat współpracuje też z systemem utrzymania na pasie ruchu, a to oznacza, że od kierowcy wymaga się tylko trzymania ręki - lub obu rąk - na kierownicy. Całą resztą, a także skręcaniem na łukach, zajmuje się samochód. Niestety, kiedyś to bezgraniczne zaufanie do komputera może nas słono kosztować.
Instytut Transportu Samochodowego podkreślił, że krytyczne scenariusze na drodze stanowią największe wyzwanie dla kierowców w przypadku częściowej automatyzacji pojazdu. W takich sytuacjach obserwuje się pogorszenie parametrów jazdy, czyli dłuższe czasy reakcji, a nawet kolizje czy wypadki - w porównaniu do jazdy manualnej, bez korzystania z elektronicznych asystentów.
Czas potrzebny kierowcom na zauważenie, że system nie radzi sobie z sytuacją i że muszą przejąć kontrolę nad pojazdem, nadal jest kwestią dyskusyjną [...] W przypadku przewidywanego i oczekiwanego przejęcia kontroli kierowcy mają krótszy czas reakcji. Jednak w sytuacjach rozproszonej uwagi ten czas wydłuża się niemal 3-4 krotnie.
Z kolei kierownik Centrum Telematyki Transportu, Centrum Kompetencji Pojazdów Autonomicznych i Połączonych ITS dr inż. Mikołaj Kruszewski zwraca uwagę, że należy pamiętać o tym, że nieoczekiwane przejęcie kontroli pod presją czasu stanowi także duże obciążenie dla samego kierowcy.