TVN24: Kierowca SOP (były BOR) wioząc kanclerz Niemiec, Angelę Merkel, miał "wpaść w panikę"

Kanclerz Niemiec Angela Merkel, przebywając w grudniu z wizytą w Polsce, musiała przesiąść się z pancernej limuzyny do innego auta Służby Ochrony Państwa, gdyż kierowca SOP, z około rocznym stażem, przekonany był o awarii samochodu. "Wpadł w panikę" - czytamy.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel 6 grudnia br. roku po raz pierwszy przybyła z wizytą do byłego niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Wraz z premierem Mateuszem Morawieckim w miejscu zagłady Żydów oraz męczeństwa Polaków i innych narodów oddali hołd wszystkim ofiarom.

Za ochronę szefowej niemieckiego rządu odpowiadała w tym czasie Służba Ochrony Państwa (SOP). Jak donosi portal tvn24.pl, wizyta Merkel w Polsce nie obyła się bez wpadek.

Jak ustalili dziennikarze, w trakcie transportu niemieckiej kanclerz z lotniska w krakowskich Balicach do Oświęcimia doszło do "karygodnej" sytuacji.

Reklama

"Funkcjonariusze SOP zatrzymali kolumnę Merkel na trasie i przesadzili kanclerz Niemiec z opancerzonej limuzyny do innego samochodu" - podaje portal, powołując się na źródła zbliżone do SOP. Kierowca przewożący Merkel miał bowiem "wpaść w panikę", gdy samochód z niewyjaśnionych przyczyn miał problemy z mocą.

"To absolutna kompromitacja" - grzmi informator portalu.

Pojazd został sprawdzony, nie wykryto żadnej awarii. Jak uważa źródło TVN24, prawdopodobnie w komputerze pokładowym samochodu został ustawiony limit prędkości. Inny rozmówca, z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, poinformował, że komendant SOP tłumaczył w resorcie, że trzeba było samochód kanclerz Merkel zmienić, gdyż doszło do awarii.

Więcej  TUTAJ.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy