Tuningowe targi chwyta skurcz

Ekipa V-Tech tuning wróciła z targów z Birmingham w Wielkiej Brytanii. Są to póki co największe targi tuningowe i technologii motoryzacyjnych odbywające się w Europie. Jak zwykle w styczniu setki wystawców przedstawia swoje oferty w halach National Exhibition Centre, największym takim obiekcie na starym kontynencie.

Przyjeżdżając na targi co roku możemy pokusić się nie tylko o porównanie ofert wystawców ale również na ich ewolucję w czasie. Tegoroczne targi niestety trudno zaliczyć do bardzo udanych. Co prawda widownia dopisała, jednak poziom prezentowanych rozwiązań nie zawsze uległ poprawie od ostatniego roku. Wiele firm ograniczyło wyraźnie swoje budżety na badania (przykładem niech będzie Motec, który od 3 lat prezentuje tę samą wystawę) i ograniczyło rozmiar swoich stoisk. Tendencja do kurczenia się targów i wycofywania się z nich wielu znanych firm była zauważalna, ale w tym roku istotnie przyśpieszyła tempa.

Tym razem nie mogliśmy podziwiać rozwiązań i silników Coswortha, podobnie zniknęło kilka stoisk obecnych w zeszłych latach wśród wystawców branż technologicznych i produkcji części. Kompletnie wycofały się firmy z Ameryki. Właściwie wszystkie stoiska gigantów skarlały i straciły polot. Ford, Prodrive, Quaiffe, Kent Cams ograniczyły się do mniejszych stoisk i niezbyt artystycznych aranżacji. Systemy wtrysku wody firmy Aquamist prezentowane były na stoisku powodującym efekt deja-vu u wytrwałych fanów tuningu. Co ciekawe - nie tylko od lat oglądamy tą samą wystawę, ale nawet ten sam sterownik, zawierający wyraźny błąd działania w fazie przejścia pomiędzy pracą z doładowaniem i bez. Obudowa sterownika poklejona taśmą do łatania chłodnic też nie wywarła na nas dużego wrażenia. Właściwie tę ofertę można uznać za zwykłe lanie wody - słowo "wtrysk" jakoś nie chce przejść przez gardło.

Rozkwit przeżywa natomiast część jarmarczno-handlowa. Coraz więcej nowych w tuningu zjawisk takich jak strzelnice (można wygrać misia), sprzedaż kleju łączącego wszystko ze wszystkim, karykatury na poczekaniu, elektryczne samochodziki żywcem wyjęte z czeskiego wesołego miasteczka, oraz naprawdę duże stoisko sprzedające atramenty do drukarek. Ponieważ wyraźnie ubyło wystaw technicznych, jarmark staje się powoli symbolem tych znanych i szacownych targów.

Tuning optyczny święci swoje tryumfy. Świecący prożek, brewka na reflektor z trupią czachą, fioletowy neonik pod samochód błyskający w takt muzyki i migająca diodkami gałka zmiany biegów to aktualne hity sezonu. Faktycznie na brytyjskim narodzie wywiera to duże wrażenie, gdyż tłumnie przybywają, żeby kupić te i inne gadżety. Dużym wzięciem cieszą się modele samochodów i motocykli, natomiast ich pierwowzorów na stoiskach znajdziemy bardzo niewiele. Zupełnie zanikł tym razem potężny w ubiegłych latach i praktycznie wydzielony obszar poświęcony tylko motocyklom, gdzie prezentowane były najnowsze maszyny i elementy ich wyposażenia. Honory domu pełniła tylko Yamaha i stoisko gazety SuperBike - ale już bez sceny do tańców na rurce i harcujących ładnych "poster-girls". Co prawda dziewczyny były, ale w tym roku ich działalność ograniczyła się do rozdawania autografów (w tym roku już płatne - 1 GBP).

Targi chwyta skurcz. Organizatorzy sztucznie rozsuwają stoiska i zwiększają powierzchnie alejek, barów i miejsc do wypoczynku aby ukryć brak wystawców. Praktycznie większość stoisk pogrupowano po dwie, trzy firmy i już można je obejść dookoła. Dawniejsze długie alejki pełne wystawców odchodzą w niepamięć i zastąpione zostają przez wyspy na oceanie czerwonych i niebieskich wykładzin. Niestety braku nowości i jakiegoś takiego ogólnie niosącego po halach marazmu ukryć się nie da. Nic nie zaskakuje, nic nie zachwyca. Nic nie powoduje ciągłego naporu tłumu. Wszystko już było.

Jedyna część imprezy, która nie skurczyła się w sobie i wypadła bardzo dobrze to show, prezentowane co roku w sąsiadującej z halami wystawowymi pustej hali z torem wyścigowym i olbrzymią widownią. Doskonała aranżacja świetlna, prezentacja maszyn znanych z rajdowych tras w grupie B, wyścigi na czas pomiędzy takimi sławami jak Juha Kankunen, Per Eklund i Steeve Bomquist naprawdę pozostanie na długo w pamięci - podobnie jak balet na pięć Peugeotów 206 i 307 w wykonaniu Peugeot Team. Każdy z nas życzyłby sobie mieć takie umiejętności prowadzenia samochodu. Ciekawe tylko ile Peugeotów potrzeba, żeby posiąść tak wielkie umiejętności precyzyjnej jazdy.

Tomasz Pirowski

V-Tech Tuning

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas