To tylko pozory
Wykonawca twierdzi, że system ewidencji pojazdów już działa. Jednak system odmówił nam posłuszeństwa, nie znalazł nawet samochodu dyrektora z MSWiA.
A na rozbudowę sieci brakuje pieniędzy - informuje "Gazeta Wyborcza".
Termin realizacji CEPiK-u został dotrzymany tylko pozornie. Tak naprawdę ewidencja jest "centralna" jedynie z nazwy. Żeby zaczęła porządnie działać, trzeba na nią wydać jeszcze ponad 200 mln zł. Tych pieniędzy ministerstwo nie ma.
Według kontraktu podpisanego między Softbankiem a MSWiA CEPiK powinien działać od początku stycznia. Dlatego dzień po Nowym Roku Softbank ogłosił, że zebrał w jednym miejscu dane o samochodach z całej Polski. Jednak z tego, co zobaczyliśmy we wtorek, wynika, że stworzona w ten sposób baza nie spełnia nawet wymogów prostej wyszukiwarki - piszą dziennikarze "Gazety".
Przede wszystkim nie ma pewności, czy dane przetransponowane z baz regionalnych są prawidłowe. W każdym województwie format gromadzenia informacji był bowiem inny. Nawet jeśli jakieś auto zostałoby zarejestrowane w jednej z baz regionalnych, system może go nie odnaleźć, bo np. w jednej bazie auta rejestrowano według formatu "Jan Kowalski", a w innej - "Kowalski, Jan" - informuje dziennik.
- W starostwach obowiązywało 20 różnych systemów informatycznych. Poprawienie wszystkich błędów, tak by baza sprawnie wyszukiwała informacje, potrwa długie miesiące - mówi dyrektor Gustaw Pietrzyk z ministerstwa.