"Tiry na tory". "Ciężarówki wiozą śmierć"

"Tiry na tory". "Ciężarówki wiozą śmierć". To częste hasła wznoszone przez kierowców samochodów osobowych, którzy na drogach muszą zmagać się z kolumnami tirów.

Statystycznie rzecz biorąc, kierowcy samochodów ciężarowych, biorąc pod uwagę ich liczbę, oraz liczbę przejeżdżanych kilometrów, to najbezpieczniejsi użytkownicy dróg. Problem w tym, że gdy już dojdzie do wypadku z udziałem ważącego 40 ton samochodu, to lekarz na miejscu zdarzenia potrzebny jest tylko, by oficjalnie stwierdzić zgon.

Do takiego dramatycznego wypadku doszło we wtorek w okolicach Wyszkowa. Na prostym odcinku drogi krajowej, przy dobrej pogodzie, kierowca ciężarówki Man na chwilę stracił czujność. Może był zbyt męczony, może coś odciągnęło jego uwagę, a może po prostu się zagapił. Efekt był tragiczny.

Reklama

Wielka ciężarówka najpierw najechała na ważące kilkaset kilogramów Deawoo Tico, a następnie wepchnęła je pod naczepę innego, znajdującego się z przodu samochodu ciężarowego.

Kierowca Tico, 36-letni mężczyzna i jego 5-letnia córka nie mieli żadnych szans na przeżycie. Zginęli na miejscu. Kierowcy Mana za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi 8 lat więzienia.

Ten wypadek ma jednak drugie dno. Niemiecki urząd statystyczny podał właśnie, że tamtejsze drogi są tak bezpieczne, jak jeszcze nigdy nie były. W dwukrotnie większych niż Polska Niemczech w zeszłym roku zginęło mniej więcej tyle samo osób, co w naszym kraju. Dlaczego?

Oczywiście znaczenie mają samochody, jakimi poruszają się Polacy i Niemcy. Daewoo Tico w teście zderzeniowym otrzymałby jedną gwiazdkę, i to zapewne przekreśloną, ten samochód potrafi stracić geometrię karoserii po uderzeniu kołem w krawężnik. Jednak w tym konkretnym wypadku chyba żaden samochód nie byłby w stanie uratować pasażerów.

I tak dochodzimy do kwestii najbardziej istotnej - dróg. Niemcy oplata sieć autostrad, którymi odbywa się ruch międzymiastowy. W Polsce ruch tranzytowy miesza się z lokalnym, na jednopasmowej drodze krajowej spotykają się ciężarówki pokonujące kilkusetkilometrowe trasy z ruchem lokalnym, polegającym np. na przejechaniu kilkuset metrów z domu do sklepu, szkoły czy przedszkola...

W Polsce też na drogach ginie coraz mniej osób. Analizując dane statystyczne można dojść do zadziwiającego wniosku: jeden oddany do użytku kilometr autostrady lub drogi ekspresowej to jedna ofiara śmiertelna rocznie mniej. Warto, by minister transportu oraz szef GDDKiA, a także firmy budujące drogi zdały sobie sprawę, jaka odpowiedzialność za ludzkie życie spoczywa na ich barkach.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wiezienia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy