Tesla zmusza klientów do ogromnych dopłat po zamówieniu auta?
Tesla znana jest z dyskusyjnych (by nie powiedzieć "nieuczciwych") praktyk wobec własnych klientów. Dość powiedzieć o przypadkach blokowania niektórych funkcji auta i zmuszania do ponownego za nie płacenia. Tym razem firma Elona Muska zwęszyła inny sposób na dodatkowy zarobek.
Tesla zaczęła ostatnio wysyłać wiadomości do swoich klientów, w których przeprasza za konieczność wydłużenia czasu dostawy zamówionego Modelu S. Firma nie wyjaśnia co prawda powodów opóźnień, ale długie czasy dostaw nowych samochodów trapią teraz niemal wszystkich producentów.
Nieco podejrzany wydaje się tylko fakt, że problem nie dotyczy całej gamy Tesli, a jedynie Modelu S. Niepokojące są też doniesienia o przypadkach wręcz ekstremalnych opóźnień. Jeden z klientów zamówił samochód w styczniu tego roku i miał go odebrać w kwietniu. Później dowiedział się, że będzie to najwcześniej w październiku, a według ostatniej wiadomości, jego auto będzie gotowe... w lutym 2022 roku.
Co ciekawe, tak duże opóźnienia dotyczą tylko aut zamówionych jakiś czas temu, ale nie najnowszych zamówień. Z czego to wynika? Otóż ceny Modelu S podskoczyły ostatnio w ciągu miesiąca aż o 10 tys. dolarów! Niektórzy klienci skarżą się, że przedstawiciele Tesli wprost im powiedzieli, że jeśli zgodzą się dopłacić wspomnianą kwotę do już zamówionych aut, to mogą je odebrać jeszcze w tym miesiącu! Jak podaje też portal Electrek, ci którzy nie decydują się na taką propozycję, mają przesuwane daty odbioru samochodu nawet na przyszły rok!
Wygląda więc na to, że Tesla znalazła nowy sposób na podreperowanie swoich finansów - wymuszanie od swoich klientów słonych dopłat, za "nadanie biegu" sprawie odbioru przez nich samochodu. Działanie dalekie od prokonsumenckiego, ale pamiętajmy, że mówimy o firmie, która latami przynosiła straty i kilka razy otarła się o bankructwo. Najwyraźniej nadal sytuacja nie jest dobra i Tesla za wszelką cenę szuka dodatkowych funduszy.
***