Tak samochodów reklamować nie wolno. Dwie marki wprowadzały klientów w błąd
Brytyjski Urząd do spraw Standardów Reklamowych (ASA) zdecydował o zakazaniu emisji reklam elektrycznych modeli Hyundaia i Toyoty. Ma to związek z przedstawianymi przez producentów danymi dotyczącymi czasu uzupełniania energii w autach oraz stwierdzeniami na temat dostępności stacji szybkiego ładowania w Wielkiej Brytanii.
Na początku tego roku Toyota w ramach prowadzonej kampanii reklamowej elektrycznego modelu bZ4X, na swojej stronie internetowej podała, że, korzystając z szybkiego ładowania o mocy 150 kW można uzupełnić energię do 80 proc. pojemności akumulatora w około pół godziny. Dodatkowo, zdaniem producenta, tego typu ładowarki są łatwo dostępne. Kierowcy mieli "łatwo znaleźć punkty szybkiego ładowania w wielu miejscach publicznych".
W marcu z kolei Hyundai rozpoczął kampanię reklamową modelu Ioniq 5. Zgodnie z podawanymi przez producenta informacjami naładowanie auta od 10 do 80 proc. pojemności akumulatora, wykorzystując ładowarkę o mocy 350 kW, miało zajmować 18 minut. Hyundai nie ograniczył się jednak wyłącznie do swojej strony internetowej. Do kampanii użyto cyfrowego billboardu na londyńskim Piccadilly Square. Ponadto na serwisie YouTube opublikowano film, w którym udział wzięli piłkarze Chelsea Londyn (Hyundai jest sponsorem klubu).
W efekcie do Urzędu do spraw Standardów Reklamowych wpłynęło wiele skarg, w których konsumenci zarzucali producentom, że czas ładowania podawany przez Toyotę i Hyundaia został osiągnięty w idealnych warunkach, których odwzorowanie w "świecie rzeczywistym" jest niemożliwe. To jednak nie wszystko. Osoby składające skargi miały również wątpliwości, co do dostępności stacji szybkiego ładowania.
W przypadku Toyoty podawane informacje miały opierać się na danych z aplikacji Zip Map, która pokazuje, gdzie znajdują się punkty ładowania. Problem jednak w tym, że nie da się w niej sprawdzić dokładnej liczby szybkich ładowarek o mocy 150 kW. Zamiast tego podaje ona jedynie, że w 134 lokalizacjach w całej Wielkiej Brytanii znajduje się 419 ładowarek. Niestety w Szkocji takich punktów jest siedem, w Walii dwa, a w Irlandii Północnej nie ma w ogóle. Również Hyundai podał informacje nie do końca zgodne ze stanem faktycznym. Z informacji podanych na stronie ChargeMyHyundai wynika, że na Wyspach Brytyjskich znajduje się 37 stacji ładowania o mocy 350 kW, z czego sześć w Republice Irlandii (nie wchodzi w skład Wielkiej Brytanii) i "ograniczona liczba" w Walii i Szkocji. W Irlandii Północnej nie ma natomiast ani jednej.
Producenci starali się jakoś bronić w zaistniałej sytuacji. Ich zdaniem kampanie nie wprowadzały w błąd, ponieważ istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, by kierowcy potrzebowali punktów szybkiego ładowania na krótszych trasach. ASA natomiast uważa, że użytkownicy aut mogli odnieść mylne wrażenie, że dostęp do tego typu ładowarek jest "stosunkowo prosty", a to nie do końca prawda. Urząd odniósł się również do kwestii reklamowanego przez producentów czasu szybkiego ładowania. Stwierdzono, że w reklamach pominięto istotne informacje o wpływie różnego rodzaju czynników na prędkość ładowania. "Twierdzenia były nieuzasadnione i wprowadzały w błąd" - poinformował urząd. Ostatecznie Hyundai i Toyota otrzymały zakaz dalszej emisji swoich reklam. W mediach możemy spotkać się z informacją, że jest to pierwszy tego typu zakaz, jaki nałożył brytyjski urząd. Biorąc jednak pod uwagę, że podobne deklaracje składają inni producenci, należy zakładać, że w przyszłości mogą pojawić się kolejne podobne zakazy.
***