Szybciej po autostradach - Polska stawiana za wzór

Brytyjskie Ministerstwo Transportu rozważa możliwość podniesienia limitu prędkości na lokalnych autostradach. Proponowane rozwiązanie miałoby poprawić komfort ich użytkowania i zminimalizować korki.

Obowiązujący na Wyspach autostradowy limit - 70 mil na godzinę (113 km/h) -  sięga jeszcze połowy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Dziś bardziej restrykcyjne przepisy mają na Starym Kontynencie jedynie Cypr i Malta. Brytyjskie władze chcą podnieść  granicę do 80 mph (ok. 130 km/h). W ich ocenie znacząco przyczyni się to do rozładowania korków.

Podnoszenie limitów prędkości zawsze wywołuje ostrą dyskusję na temat drogowego bezpieczeństwa. Przeciwnicy takich rozwiązań posługują się prostą logiką, w myśl której większa prędkość równa się większej liczbie wypadków. Rzeczywistość bywa jednak przewrotna, co doskonale obrazuje przykład polskich dróg.

Reklama

Przypominamy, że burzliwe dyskusje dotyczące następstw zwiększenia limitów prędkości na autostradach przetaczały się przez polskie media na przełomie lat 2010 i 2011. 31 grudnia 2010 roku weszła bowiem w życie nowelizacja Prawa o ruchu drogowym podnosząca górną granicę prędkości na autostradzie ze 130 km/h do 140 km/h. O 5 km/h (do 10 km/h) zmienił się również próg tolerancji dotyczący karania kierowców za przekroczenia prędkości. W oparciu o nowe przepisy przeciwnicy pomysłu wieszczyli drogową apokalipsę wskazując, że po polskich autostradach - zgodnie z prawem - pędzić można będzie z zawrotną prędkością 150 km/h.

W jakim stopniu wprowadzone zmiany przełożyły się na statystyki? W 2010 roku, ostatnim, w którym obowiązywało ograniczenia prędkości do 130 km/h, na polskich autostradach doszło do 237 wypadków. W zdarzeniach tych zginęły 43 osoby, co stanowiło wówczas dokładnie 1 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych.

Dla porównania, w pierwszym roku obowiązywania ograniczenia do 140 km/h, na autostradach doszło do 232 wypadków, w których zginęło 37 osób, a 354 kolejne zostały ranne. Patrząc z tej perspektywy można wręcz odnieść wrażenie, że podniesienie limitu prędkości zaowocowało... poprawą bezpieczeństwa!

Faktem jest natomiast, że w ostatnim czasie liczba tragicznych zdarzeń na polskich autostradach rośnie. Dwa lata temu (2016 rok) w 415 wypadkach zginęło 50 osób, a rannych zostało 607. W ubiegłym roku bilans autostradowych wypadków zamknął się liczbą 478 zdarzeń, które kosztowały życie 70 osób (697 zostało rannych).

Łatwo zauważyć, że w stosunku do danych z 2010 roku mówić można o blisko dwukrotnym wzroście liczby ofiar śmiertelnych. Danych nie sposób jednak wiązać z wyższymi limitami prędkości. Chodzi tu raczej o prosty efekt skali. W 2010 roku sieć polskich autostrad liczyła skromne 859 km. W ubiegłym roku kierowcy mieli już do dyspozycji blisko 1630 km, czyli... niemal dokładnie dwa razy tyle!

Trzeba jednak zaznaczyć, że - przynajmniej w stosunku do ubiegłego roku - rzeczywiście mówić można o pogorszeniu się bezpieczeństwa na autostradach. Największy wzrost liczby ofiar śmiertelnych (z 7 do 18 osób) zanotowano na najmłodszej z naszych autostrad - A2. Trudno jednak ustalić, na ile do powstawania wypadków przyczynia się obowiązujący na danej drodze limit prędkości, a ile z nich jest wynikiem braku doświadczenia rodaków w poruszaniu się po tego typu drogach. Warto przypomnieć, że jeszcze w 1992 roku całkowita długość wszystkich autostrad w Polsce wynosiła... 100 km! Największy "skok cywilizacyjny" wiązał się z rządami gabinetów Donalda Tuska i inwestycjami oddawanymi przy okazji Euro 2012 (niekoniecznie zgodnie z terminarzem). Tylko w latach 2012-2013 przybyło w Polsce ponad 500 km autostrad.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy