Stanowisko Polski w kwestii zakazu sprzedaży aut spalinowych. Będzie protest

Zgodnie z unijnymi planami, zakaz sprzedaży i rejestracji aut nowych spalinowych wejdzie w życie w 2035 roku. Za niespełna 12 lat nowe samochody napędzane bezołowiową i olejem napędowym nie będą wprowadzane na drogi. Czy na pewno? Polski rząd jest przekonany, że decyzja ta została podjęta zbyt pochopnie i zamierza ją oprotestować w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).

W marcu br. Rada Europy podjęła decyzję, zgodnie z którą w 2035 roku na Starym Kontynencie zostanie wprowadzony zakaz sprzedaży i rejestracji nowych aut napędzanych silnikami spalinowymi - benzynowymi (Pb) i wysokoprężnymi (ON). Za niespełna 12 lat w salonach dilerskich będą mogły stanąć wyłącznie auta w pełni elektryczne lub samochody na wodór.

Od 2035 roku pojedziemy tylko na prąd? Są wyjątki

Zgodnie z założeniami nowych przepisów, po 2035 roku Unia Europejska chce zredukować emisję dwutlenku węgla o 100 procent. Oznacza to, że wszystkie auta, które trafią na rynek, będą musiały być kompletnie bezemisyjne. Co przeciwnym razie? Rzecz jasna bardzo wysokie kary finansowe.

Reklama

Dobrą informacją jest natomiast fakt, że Niemcom udało się namówić władze Unii Europejskiej na pewne wyjątki. Mowa o samochodach z silnikami zasilanymi paliwami syntetycznymi - dotyczy to zarówno jednostek benzynowych (e-benzyna) i silników diesla (e-diesel). To jedno z rozwiązań, które przed rychłym zakończeniem kariery może uchronić wiele kultowych modeli tj. Porsche 911 czy Ford Mustang.

Polski rząd oprotestuje zakaz sprzedaży aut spalinowych

Polska była jednym z wielu państw Unii, które było przeciwko wprowadzenia zakazu rejestracji aut spalinowych. Teraz się okazuje, że nasz rząd nie zamierza się poddawać. Anna Moskwa, Minister Klimatu i środowiska, zapowiedziała już że oprotestuje tę decyzję w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) i liczy na wsparcie innych państw. Póki co do skargi dołączyły się Węgry.

Jedni się elektryfikują, drudzy bacznie się przyglądają

Obecnie niemal wszyscy producenci z Europy przechodzą na pojazdy zasilane energią elektryczną. Mercedes ma już kompletną ofertę aut elektrycznych, powoli dogania go także BMW i grupa Volkswagena. W salonach marek koncernu Stellantis też widać już coraz więcej bezemisyjnych modeli. Również producenci z Korei rozbudowują swoje elektryczne portfolio.

Ze stoickim spokojem do wielkich zmian podchodzą natomiast producenci z Japonii. Spójrzmy tylko na Toyotę i Lexusa - ich głównym filarem wciąż są hybrydy i hybrydy plug-in, które w Polsce i na świecie sprzedają się coraz lepiej. Ciekawie jest też u Mazdy, która zamiast myśleć o ekologii i redukowaniu emisji, wprowadza na rynek CX-60 z 6-cylindrową benzyną i “ropniakiem", zaś ofertę elektrycznego MX-30, poszerza o wariant z silnikiem Wankla, pełniącym rolę generatora prądu. Czas pokaże, kto na tym zyska, a kto dużo straci.

***




INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy