Rozwiązali problem płonących baterii. Przełom dla aut elektrycznych?
W ostatnim czasie dość często można usłyszeć o przypadkach palących się elektryków. Wyjść naprzeciw temu problemowi postanowili amerykańscy naukowcy. Opracowali oni akumulator, w którym ciekłym elektrolitem jest słona woda.
Ostatnio dość często można usłyszeć o sytuacjach dotyczących pożaru samochodu elektrycznego. Jakiś czas temu pisaliśmy o pożarze Dacii Spring, do którego doszło w Rumunii. Kierująca autem kobieta znajdowała się 300 metrów od domu, kiedy usłyszała dziwne syczenie i skrzypienie dobiegające z auta. W ciągu 15 minut pojazd stanął w ogniu. Oczywiście tego typu przypadki zdarzają się również w Polsce. Przykładowo niedawno opisywaliśmy sytuację, kiedy to elektryczny samochód marki T-King zapalił się niespodziewanie przy jednej z głównych ulic w centrum Warszawy.
Choć statystycznie rzecz ujmując pożary elektryków wciąż stanowią rzadkość, to nie można ukryć, że są one znacznie trudniejsze do ugaszenia niż w przypadku samochodów z silnikami spalinowymi. Jest to więc pewien problem stojący na drodze elektromobilności. Istnieje jednak spora szansa, że właśnie zostało opracowane rozwiązanie, które pozwoli ograniczyć tego typu zjawiska.
Naukowcy z Nano Science Technology Center na University of Central Florida opracowali akumulator, który zamiast łatwopalnych rozpuszczalników organicznych jako ciekły elektrolit wykorzystuje słoną wodę. Co ciekawe w opracowaniu tego rozwiązania zespołowi pomógł... huragan.
W piśmie "Nature Communications", gdzie opublikowano wyniki prac, jeden z autorów projektu, profesor Yang Yang wytłumaczył, że w czasie huraganu Ian i towarzyszącej mu powodzi wiele samochodów elektrycznych miało kontakt z wodą. Wskutek tego doszło do sporej liczby przypadków pożarów aut na prąd. "To dlatego, że słona woda powoduje korozję baterii i zwarcie, które zapala łatwopalne rozpuszczalniki i inne komponenty. Nasz akumulator wykorzystuje słoną wodę jako elektrolit, eliminując wysoce lotne rozpuszczalniki" - tłumaczy na łamach pisma profesor.
Atutem akumulatorów ze słoną wodą ma być nie tylko większe bezpieczeństwo, ale również łatwiejsze użytkowanie. Zdaniem naukowców uzupełnienie poziomu energii w takim akumulatorze ma zajmować trzy minuty. Autorzy projektu zwracają również uwagę na dostępność materiałów do produkcji tego typu akumulatorów. Słona woda jest znacznie bardziej powszechna niż wiele materiałów potrzebnych do produkcji "klasycznych" akumulatorów.
Jak wspomnieliśmy wyżej, zjawisko pożaru samochodu elektrycznego, statystycznie rzecz ujmując, należy do rzadkości. Jeśli jednak elektryk już się zapali, opanowanie pożaru jest znacznie trudniejsze niż w przypadku auta z silnikiem spalinowym. Wynika to z faktu, że akumulator samochodu na prąd pali się intensywnie i z bardzo wysoką temperaturą (może przekraczać nawet 600 stopni Celsjusza).
Dodatkowo akumulatory płoną w sposób chemiczny, czyli bez udziału powietrza. Warto zwrócić uwagę również na fakt, że ogniwa w akumulatorach są od siebie odizolowane. Oznacza to więc, że zapłon może następować w bardzo dużych odstępach czasu. Dodatkowo dostęp do akumulatora jest utrudniony, ponieważ są one umieszczone w podwoziu i uszczelnione, by nie dostała się do nich woda czy pył.
Na chwilę obecną zdecydowanie najlepszą metodą gaszenia takiego auta jest umieszczenie go na jakiś czas w specjalnym kontenerze z wodą. Z pewnością, wraz z rozwojem technologii, pojawią się nowe rozwiązania. Naukowcy będą jednak podejmować również różne działania nie tylko, by radzić sobie z pożarem, ale ograniczyć prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Bez wątpienia pomysł na akumulator ze słoną wodą jest krokiem w dobrym kierunku. Z pewnością jednak przyjdzie nam trochę poczekać zanim takie rozwiązanie będzie powszechnie stosowane w samochodach elektrycznych.
***