Sprytny sposób na płatne parkowanie. Kierowcy oszukali system!

Polscy kierowcy znaleźli remedium na rozrastające się strefy płatnego parkowania. Coraz więcej zmotoryzowanych - świadomie - pozostawia swoje pojazdy w miejscach objętych zakazem. W ten sposób unikają kar za brak opłaty za parkowanie!

Pojazdy warszawskiego ZDM do kontroli strefy płatnego parkowania / fot. ZDM Warszawa
Pojazdy warszawskiego ZDM do kontroli strefy płatnego parkowania / fot. ZDM WarszawaInformacja prasowa (moto)

Chociaż argumentacja wydaje się absurdalna, wbrew pozorom, nie jest pozbawiona sensu. Duże miasta inwestują bowiem w zautomatyzowane systemy kontroli stref płatnego parkowania. Dobrym przykładem jest tu stolica, na ulicach której spotkać można elektryczne Nissany Leafy wyposażone w skanery tablic rejestracyjnych.

Jak informuje "Gazeta Wyborcza", tylko w tym roku w Warszawie ujawniono już ponad 183 tys. przypadków niopłaconego parkowania. Oznacza to, że każdego dnia kary nakładane są na 1000-1500 kierujących. W przypadku "nielegalnego" parkowania kierowca zobowiązany jest do uiszczenia opłaty w wysokości 250 zł lub 170 zł. Niższa kwota dotyczy tych, którzy zdecydują się uregulować karę w terminie do 7 dni od jej wystawienia.

Sprytni Warszawiacy znaleźli jednak cwany sposób na unikanie płacenia kar. Świadomie parkują swoje pojazdy w miejscach niedozwolonych - na ścieżkach rowerowych, chodnikach czy obszarze wyłączonym z ruchu. Wykorzystują w ten sposób absurdalne polskie przepisy i ułomność wykorzystywanego przez warszawski Zarząd Dróg Miejskich systemu. W czym problem?

Przed zakupem specjalistycznych pojazdów strażnicy miejscy musieli pieszo kontrolować obszar strefy i sprawdzać, czy każdy z pojazdów ma za szybą stosowny bilet za parkowanie. Dziś w tej pracy wyręczają ich Nissany Leafy wyposażone w skanery tablic rejestracyjnych. Tyle tylko, że samochody należą do warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich (ZDM), a nie - straży miejskiej. Ten pierwszy nie posiada kompetencji do karania kierowców, którzy łamią obowiązujące przepisy dotyczące chociażby miejsca zaparkowania auta. Jego pracownicy mogą jedynie kontrolować, czy wniesiona została stosowna opłata... Oznacza to, że - by uniknąć kary z ramienia ZDM - wystarczy zaparkować w miejscu zabronionym. Trzeba więc unikać wyznaczonego parkingu i pozostawić pojazd chociażby na trawniku lub na drodze rowerowej!

W takim przypadku obsługujący auto do skanowania numerów rejestracyjnych nie mogą nałożyć na kierowcę kary - w aucie nie ma przecież strażników miejskich. Pracownicy ZDM mogą ich wprawdzie wezwać, ale istnieje duża szansa, że zanim patrol pojawi się na miejscu, niesforny kierowca dawno już z niego odjedzie...

Jakby tego było mało, takie zachowanie znajduje też inne uzasadnienie natury ekonomicznej. Zgodnie z taryfikatorem mandatów mandat za nieprawidłowe parkowanie, w zależności od przewinienia, waha się z reguły w przedziale od 100 do 300 zł. W zdecydowanej większości przypadków, jak chociażby przy naruszeniu zakazu postoju w strefie zamieszkania w miejscach innych niż wyznaczone, kierowca karany jest mandatem w kwocie 100 zł. To o 70 zł mniej niż najniższa nawet "opłata dodatkowa" za brak biletu...

***

Zaparkował na zakazie „tylko na chwilę”. Wtedy nadjechał tirCzwórka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas