Skutki tragicznego wypadku w Warszawie. Będą zmiany w przepisach
Kolejny rząd zamierza zmieniać przepisy pod wpływem głośnego wypadku drogowego. Kierowcy, którzy stracą prawo jazdy, nie będą mogli odzyskać go już tak łatwo, jak to ma miejsce dziś.
Kierowca Volkswagena Arteona, który doprowadził do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, zabijając 37-letniego ojca rodziny, nie tylko nie miał prawa jazdy, ale miał pięć wyroków za przestępstwa drogowe. W każdym z nich sędziowie obligatoryjnie nakładali na Łukasza Ż. zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Żaden z sędziów nie zdecydował się jednak na sięgnięcie po znacznie bardziej dolegliwą sankcję i za łamanie wyroków sądowych nie wsadził 26-latka do więzienia. Chociaż każdy mógł to zrobić.
Wypadek zbulwersował opinię publiczną, szczególnie, że Łukasz Ż. natychmiast zbiegł z Polski. Dlatego rząd, odpowiadając niejako na społeczne zapotrzebowanie już szykuje zmiany w prawie. I chociaż Ż. nie miał prawa siadać za kierownicą, to na celowniku znalazło się odzyskiwanie praw jazdy.
O planowanych zmianach opowiedział w Polskim Radiu wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Czesław Mroczek. Według niego sposobem na przestępców drogowych byłoby wprowadzenie przepisów, które uniemożliwiałyby łatwe odzyskiwanie - "po raz trzeci, czwarty czy piąty" - prawa jazdy.
Jeśli wiceminister faktycznie miał na myśli przestępców drogowych, czyli takie osoby, jak Łukasz Ż., które sądy karzą zakazem prowadzenia pojazdów, to tutaj wiele zmienić się nie da. Otóż sąd obligatoryjnie orzeka dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów, jeśli sprawca po raz drugi prowadził pojazd w stanie nietrzeźwości albo prowadził w stanie nietrzeźwości mimo obowiązującego zakazu prowadzenia albo w stanie nietrzeźwości spowodował śmiertelny wypadek.
Natomiast może nastąpić radykalizacja przepisów w zakresie nakładania punktów karnych i odzyskiwania praw jazdy, które utracono w ten sposób.
- Jest wiele wniosków, m.in. dotyczący powrotu do bardziej restrykcyjnych przepisów co do nakładania punktów karnych i odzyskiwania uprawnień. Mamy już ustalenie, co trzeba zrobić, będziemy kierowali tę zmianę do Sejmu, w uzgodnieniu z ministrem infrastruktury, bo on odpowiada za prawo o ruchu drogowym - zapowiedział wiceminister Mroczek.
W ostatnich latach mieliśmy wiele zmian przepisów wprowadzanych pod wpływem głośnych wypadków drogowych. Wypadek na ul. Sokratesa w Warszawie, w wyniku którego zginął potrącony na przejściu przez tuningowane BMW mężczyzna, zaowocował zmianą w przepisach dotyczących pieszych. Zapisano, że pierwszeństwo ma nie tylko pieszy znajdujący się na przejściu, ale również na nie wchodzący. Niestety, zmianę wprowadzono tak szybko, że zapomniano zdefiniować pojęcie pieszego wchodzącego. Przepisy obowiązują od 2021 roku i nadal budzą zamieszanie, w efekcie liczba potrąceń na przejściach wręcz wzrosła.
Z kolei po wypadku, w którym pijany kierowca doprowadził do czołowego zderzenia z innym pojazdem, w którym zginęli rodzice małych dzieci, rząd PiS wprowadził konfiskatę samochodów pijanych kierowców. Obecny rząd zapowiadał odstąpienie od konfiskaty obligatoryjnej na rzecz opcjonalnej, ale ostatecznie nie zmienił przepisów w tym zakresie. Te przepisy weszły w życie dopiero w marcu tego roku, nie da się więc stwierdzić, w jaki sposób wpłynęły na liczbę pijanych kierowców.
W międzyczasie poprzedni rząd radykalnie podniósł wysokość mandatów, wprowadził zasadę recydywy, w wyniku której niektóre kwoty mandatów są dwukrotnie wyższe oraz wprowadził dwuletnią ważność punktów karnych i zlikwidował kursy reedukacyjne. Te ostatnie zmiany wprowadzono w życie 17 września 2022 roku, a równo po roku rząd się z nich wycofał. Obecnie punkty karne znów ważne są rok, a raz na pół roku, odbywając kurs, można skasować 6 punktów.
Co jednak najważniejsze, to ciągłe majstrowanie przy przepisach nie ma pozytywnego wpływu na najważniejszą statystykę - liczbę wypadków i ich ofiar. Dane cząstkowe z bieżącego roku wskazują, że rok 2024 będzie pierwszym od dziesięcioleci, gdy liczba wypadków, rannych i zabitych wzrośnie, a nie spadnie.