Są tylko nagrywani za krótko

Radiowozy z wideorejestratorami z medialnej ciekawostki stały się już normalnymi narzędziami pracy "drogówki".

Kliknij
Kliknijtygodnik "Motor"

Nawet kilkuminutowy film z udziałem kierowcy może być powodem utraty prawa jazdy!

Krajowa policja dysponuje już "flotą" 198 pojazdów wyposażonych w wideorejestratory, czyli zestawy składające się z jednego bądź dwóch radarów oraz kamery wideo. Tak wyekwipowany radiowóz - oznakowany lub nie - może przez kilka kilometrów jechać za nieświadomym tego faktu kierowcą, rejestrując każde jego wykroczenie. Następnie policjanci włączają "koguta" (w przypadku radiowozów nieoznakowanych stawiają na dachu niebieskie światło na magnesie) i zatrzymują delikwenta, by zaprosić go na "seans w najdroższym kinie w Polsce", jak ironicznie mówią sami funkcjonariusze.

Punkty szybko lecą

Z punktu widzenia kierowcy wysokość mandatu nie jest tu problemem - i tak policjant może ukarać tylko za "najgorsze" wykroczenie, niezależnie od tego, ile ich kierowca popełnił. To oznacza stratę maksymalnie 1000 zł.

O wiele gorsza może się okazać "zdobycz punktowa". Tu nie ma żadnego limitu, a liczba punktów karnych zależy w praktyce od czasu, przez jaki radiowóz z wideorejestratorem będzie towarzyszył upatrzonej ofierze.

Parafrazując powiedzenie Feliksa Dzierżyńskiego (twórcy sowieckiego NKWD): "nie ma kierowców bez winy, są tylko tacy, którzy byli nagrywani za krótko".

Przemek jechał spokojnie...

Przykładem może być 34-letni Przemek z Warszawy. Kilka miesięcy temu jechał do rodziny do Lublina. Uważa się za niezłego kierowcę, ma maksymalne zniżki za bezszkodową jazdę i w ciągu ostatnich kilku lat nie dostał mandatu nawet za parkowanie. A jednak musiał iść na kurs dla "piratów drogowych" po jednym, jedynym spotkaniu z wideorejestatorem, podczas którego na jego koncie pojawiło się 19 punktów karnych! Jeszcze 5 i mógł stracić prawo jazdy, więc wolał dmuchać na zimne.

W jaki sposób zarobił tyle punktów? Kilkakrotnie zwolnił tylko do 70 km/h w terenie zabudowanym, przygotowując się do wyprzedzania najechał na podwójną linię ciągłą, a w chwilę po tym, jak wyprzedził "tira", przyspieszył do 110 km/h. - Od policjantów, którzy mnie zatrzymali, usłyszałem, że w sumie jechałem dość spokojnie, więc nie chcieli mnie dłużej nagrywać, bo straciłbym "prawko" - powiedział nam zrezygnowany Przemek.

Policja przepisów nie łamie

Gdy widzimy w telewizji nagrania z wideorejestratorów, przedstawiające kierowców pędzących nawet w mieście 200 km/h, nie sposób się nie zastanowić, czy funkcjonariusze podążający za takim piratem nieoznakowanym radiowozem bez sygnałów dźwiękowych, nie łamią prawa. Okazuje się, że choć ryzykują niemało, działają zgodnie z prawem.

Wyjaśnienie kryje się po hasłem "kontratyp pozaustawowy". - W myśl zasady obowiązującej w prawie karnym i prawie o wykroczeniach, kto działa prawnie, nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za wykroczenie nawet wtedy, gdy czyn jego wyczerpuje formalnie znamiona jakiegoś wykroczenia - tłumaczy Marcin Książkiewicz z KG Policji.

Sposób na wideorejestrator?

Kierowcom nie pozostaje nic innego, jak przyjąć do wiadomości, że aut z wideorejestratorami będzie przybywać. Już dziś jest ich na tyle dużo, że nawet znając ich numery rejestracyjne (da się znaleźć w internecie), łatwo można dostać bilet do "kina objazdowego".

Czy jest więc sposób na to, by uchronić się przed "najdroższym seansem w Polsce?". Pewnego w stu procentach nie ma. Ale zagrożenie ze strony nieoznakowanych wideorejestratorów znacząco minimalizuje CB-radio. "Na radiu" często można usłyszeć, jak policyjne auta są niemal prowadzone przez kierowców, którzy zgłaszają każdy ich ruch.

Zasadne pozostaje również pytanie o sens używania nieoznakowanych pojazdów. Wszak nie od dziś wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć. A gdyby te same kilometry pokonały radiowozy oznakowane, ukarani kierowcy nie popełnialiby wszystkich wykroczeń, więc byłoby bezpieczniej...

Czyżby więc jednak chodziło o pieniądze? Jeden nieoznakowany wideorejestrator, jak przyznają nieoficjalnie policjanci z "drogówki", przynosi do samorządowego budżetu 3-4 tysiące zł dziennie...

Motor
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas