Jak zostałem drogowym piratem

Przeciętnemu kierowcy, który na co dzień porusza się po mieście, a raz na jakiś czas wyjeżdża gdzieś na weekend możliwość utraty prawa jazdy raczej nie mieści w głowie (*)

article cover
INTERIA.PL

Moja historia pokazuje jednak, że szybko może to się zmienić.

Korzystając w długiego majowego weekendu postanowiłem z rodziną opuścić miasto i udać się na kilkudniowy wypoczynek. Pogoda była piękna, ruch umiarkowany, przewidując korki, wyjechaliśmy dzień przed wszystkimi.

Droga krajowa, jednopasmowa, teren zabudowany. Jechaliśmy spokojnie (małe dziecko na pokładzie), bez kontrolowania prędkości. Dojeżdżając do starego seata, który niemiłosiernie śmierdząc gazem wolno toczył się drogą zastanawiałem się raczej nad tym, kto takie auta dopuszcza do ruchu, niż nad tym, że złamałem przepis wyprzedzając na ciągłej lini.

Sielanka została zburzona kilka chwil później, gdy nagle w jadącej za mną cywilnej octavii dojrzałem migającego koguta. Film był krótki, ale kosztowny. Jechałem podobno cały czas 92-94 km/h (w terenie zabudowanym) i wyprzedziłem na ciągłej lini.

INTERIA.PL

Kalkulacja też była krótka, ale bolesna. 300 zł + 200 zł i 8 pkt + 5 pkt. Razem 500 zł i 13 pkt. Policjanci byli mili, przyznali, że zagrożenia na drodze nie stworzyłem (a już na pewno mniejsze niż ledwo jadący, śmierdzący gazem seat), że np. pouczenie miałoby większy efekt niż bezduszna grzywna... ale wideo to wideo, a taryfikator to taryfikator i nic zrobić nie można. Również obniżenia wysokości mandatu, który po prostu wydawał mi się zbyt wysoki w stosunku do ewidentnie popełnionego przeze mnie wykroczenia.

Oczywiście punktów do tej pory nie miałem, ale...

Moja trasa na urlop liczy 350 km długości. Nie mam po drodze ani autostrady, ani nawet drogi dwupasmowej. Cały czas jeden pas, w tym (na oko) pewnie połowa to teren zabudowany.

Mamy XXI wiek, a ja wybór: albo wracać do domu jakieś 7 godzin (z małym dzieckiem w aucie), albo jechać jak zwykle, tyle że z duszą na ramieniu, że jeszcze jedna taka sytuacja i stracę prawo jazdy!

W ten sposób w jeden dzień z normalnie jeżdżącego, bezpunktowego kierowcy zostałem piratem drogowym.

PS. Panowie policjanci przyznali, że w jeden dzień ich octavia zarabia średnio 3 do 4 tysięcy zł... Nieźle!

(*) list czytelnika

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas