Rozbił się jeżdżąc wokół pomnika Los Proceres

​Pastor Maldonado, wenezuelski kierowca Formuły 1, jest w swojej ojczyźnie bohaterem, pupilem ekscentrycznego prezydenta Hugo Chaveza, jednym z trzech zaledwie komandorów Orderu Wyzwoliciela, najwyższego odznaczenia kraju.

Po niespodziewanym triumfie w tegorocznym Grand Prix Hiszpanii, pierwszym swoim zwycięstwie w F1, stał się prawdziwym bożyszczem tłumów. Wśród innych kierowców wyścigowych ma jednak opinię człowieka, powiedzmy, hm... niezrównoważonego. Nieprzestrzegającego jakichkolwiek reguł na torze. Jeżdżącego w sposób nader ryzykowny, dla siebie i innych. Wikłającego się co i raz w groźne incydenty. Skrajna brawura, granicząca z - nie bójmy się tego słowa - głupotą. Bo mówienie o braku odpowiedzialności to chyba za mało. Gdy spotykamy takich ludzi jak Pastor Maldonado na zwykłej drodze, pukamy się w czoło i ich zachowania komentujemy krótko: "Patrz, co za wariat!".

Reklama

Władze Formuły 1 nakładają na 27-letniego kierowcę Williamsa kolejne kary, ale on najwyraźniej nie zamierza porzucić kowbojskiego stylu jazdy. Ba, szaleje również podczas pokazówek. Zobaczcie, jak skończyła się zorganizowana ku uciesze tysięcy rodaków Pastora Maldonado jego przejażdżka bolidem F1 wokół pomnika Los Proceres w ojczystym Caracas...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy