Rekordowy Złombol. 450 starych aut ruszyło do Tunezji

Duże Fiaty, Polonezy, maluchy, Łady, Żuki, Skody, Wartburgi - w sumie ok. 450 aut produkowanych w dawnym bloku wschodnim wyruszyło w niedzielę z Katowic do Tunezji, przez Palermo. To już 10. edycja rajdu Złombol, którego uczestnicy zbierają pieniądze dla domów dziecka.

Na starcie w Katowicach pojawiło się 450 załóg!
Na starcie w Katowicach pojawiło się 450 załóg!Andrzej GrygielPAP

"Pierwszą edycję zaczynaliśmy w dwa auta, potem było kilkanaście, sto, a w tym roku wyjechało ok. 450 ekip, dzięki którym już teraz mamy na koncie ponad 916 tys. zł. To dotychczasowy rekord" - powiedziała organizatorka Martyna Kinderman.

Złombol 2016

Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP
Złobol 2016. Na trasę ruszyło 450 załógAndrzej GrygielPAP

Tym razem trasa wiedzie do Tunezji przez sycylijskie Palermo. Kinderman wyjaśniła, że tegoroczna meta jest nietypowa, bo niejako dwustopniowa - uczestnicy mogą wybrać, czy dojadą tylko do Palermo (ok. 2,5 tys. km w cztery dni), czy dalej, promem do Tunezji. "Trasa będzie ciepła, co też nie wróży dobrze, bo nikt nie ma przecież klimatyzacji" - dodała organizatorka.

Uczestnicy tego nietypowego rajdu na wyprawę ruszają samochodami produkcji lub konstrukcji z czasów PRL. Na starcie nie zabrakło więc ikon polskiej motoryzacji - Fiatów 126 i 125 p, a także pojemnych Żuków. Były też Skody, NDR-owskie Wartburgi, radzieckie Łady. "Mamy też Wołgi, Warszawy, Honkery, Velorexy czy niewiadówki, które jadą za Dużym Fiatem" - dodała.

"Co jest zabawne, nawet na starcie dużo osób jeszcze coś naprawia, reperuje, silniki wyciąga - te auta to wieczna dłubanina i nigdy nie ma pewności, że wszyscy dojadą" - mówiła Kinderman.

Ostatecznie w trasę wyjechało ponad 2 tys. osób z ok. 450 ekip. Miłośnicy starych samochodów nie podróżują w kolumnie, choć często łączą się w grupki. Wieczorami spotykają się na proponowanych przez organizatorów campingach czy miejscach noclegowych.

Po raz ósmy w trasę wyruszył pan Maciej z Krakowa, który od lat wraz ze znajomymi niezmiennie podróżuje Ładą 2107 z 1986 r. "Złombol jest niesamowitą przygodą, zabawą i fajnym, choć dość ekstremalnym sposobem spędzenia wakacji. No i przede wszystkim ważne jest, że możemy pomagać dzieciom" - powiedział przed startem.

Z poprzednich edycji szczególnie wspomina ich pierwszą, gdy podróżowali do Szkocji nad znane jezioro Loch Ness. "Za każdym razem mieliśmy szereg usterek po drodze, ale najpoważniejszą awarię mieliśmy właśnie w drodze do Szkocji, kiedy w Holandii całkowicie rozleciało nam się łożysko i nabijaliśmy je przez kilka godzin w nocy, stojąc na parkingu przy przedszkolu" - wspominał pan Maciej.

Jednocześnie podkreślił, że ekipy mogą liczyć na pomoc innych i współpracę. "Pomagamy sobie nawzajem, tu nie ma rywalizacji" - dodał.

Uczestnicy rajdu są profesjonalnie do niego przygotowani, zabierają ze sobą wiele narzędzi. "Podstawowym narzędziem Złombolu jest tzw. trytytka, czyli plastikowe umocowanie, które przyczepi wszystko, dzisiaj nawet je dostaliśmy w pakiecie startowym, razem z naklejkami na samochody" - wyjaśnił pan Maciej. Kinderman dodała, że niezbędnym, choć nietypowym narzędziem może stać się również... pończocha. "To też coś, co warto mieć, bo można tym zastąpić np. pasek klinowy" - wyjaśniła.

Aby zostać dopuszczonym do udziału w rajdzie, załoga musi uzbierać minimum półtora tysiąca złotych - pieniądze pochodzą od firm i osób prywatnych, których naklejki widnieją na samochodach. Całość uzbieranych środków trafia do dzieci - koszty wyjazdu i przygotowania auta uczestnicy pokrywają sami.

W tym roku zebrano już ponad 916 tys. zł - to rekordowa kwota. "Jeszcze nie wszystkie datki do nas spłynęły, więc może uda się uzbierać milion" - powiedziała Kinderman.

Za zebrane pieniądze organizatorzy kupują podopiecznym śląskich i opolskich domów dziecka m.in. konsole do gier, frytkownice, rowerki, prostownice czy lokówki. "Od kilku lat, z racji tego, że nas budżet niesamowicie wzrósł, fundujemy im również wycieczki i kolonie" - dodała Kinderman.

Rajd wymyślili miłośnicy "komunistycznych" aut: Marcin Tetzlaff, Martyna Kinderman i Jan Badura, którzy zdecydowali się pojechać starymi autami do Monako. Pomyśleli, że przy okazji można pomóc dzieciom.

W pierwszej edycji, w 2007 roku, uczestniczyły tylko dwa samochody. W kolejnych - 13 i 21. W kolejnych latach liczba zaczęła wzrastać. Po dwóch wyjazdach do Monako, uczestnicy rajdu odwiedzili już m.in. daleką północ Europy i Azję.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas