Radiowozy bez autocasco. Jest szkoda, płaci policjant
Policjanci wciąż nie mogą liczyć na ubezpieczenie autocasco radiowozów. Jeśli uszkodzą auto podczas interwencji czy w drodze do wezwania, płacą za naprawę z własnej kieszeni.
"Pomagać i chronić" - to podstawowe zajęcia policjantów ujęte w dewizie tej służby. Niestety, funkcjonariusze spieszący z pomocą do obywateli, muszą dopisać do niej jeszcze jeden człon: "pilnować radiowozów". Nadal nie ma szans na ochronę pojazdów polisą autocasco. Jak łatwo się domyślić - może to wpłynąć na tempo i jakość interwencji. Funkcjonariusz policji musi mieć zawsze z tyłu głowy, że jeśli uszkodzi pojazd, odczuje to w portfelu. Nawet jeśli zrobi to nieumyślnie, do stracenia ma do trzech pensji, a także ewentualną premię kwartalną lub roczną.
Wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Sławomir Koniuszy z Biura Prasowego Zarządu Głównego NSZZ Policjantów w odpowiedzi na nasze pytanie potwierdził, że policjanci nadal odpowiadają za uszkodzenia radiowozów, jakie spowodują podczas wykonywania obowiązków. Zwrócił uwagę, że to wynik braku zmian w przepisach dotyczących odpowiedzialności funkcjonariuszy. Kwestię tę precyzują przepisy ustawy z 7 maja 1999 r. o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy Policji, Straży Granicznej, Straży Marszałkowskiej, Służby Celno-Skarbowej, Służby Ochrony Państwa, Państwowej Straży Pożarnej, Służby Więziennej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego (Dz. U. z 2018 r. poz. 2349). Sławomir Koniuszy precyzuje, że:
Dziś, gdy koszt każdej błahej naprawy blacharsko-lakierniczej liczony jest w grubych tysiącach złotych, żaden funkcjonariusz nie jest w stanie ponieść go z własnej kieszeni. Dlatego policjanci wykupują ubezpieczenie od szkód majątkowych na wypadek uszkodzenia radiowozu. NSZZ Policjantów piętnuje ten problem od lat i przyznaje, że kolejni komendanci główni i ministrowie próbowali znajdować firmy ubezpieczeniowe, które podjęłyby się ochrony radiowozów zdejmującej z funkcjonariuszy konieczność wykupowania własnego ubezpieczenia. Niestety, "za każdym jednak razem koszt zakupu takiego ubezpieczenia przewyższał generowane przez Policję straty."
Co gorsza, Sławomir Koniuszy zwraca uwagę na "patologiczną praktykę", z którą spotyka się wielu funkcjonariuszy:
W efekcie, policjanci godząc się na to rozwiązanie, sprawiają, że w kolejnych latach polisy stają się droższe, bo firmy ubezpieczeniowe przejmują odpowiedzialność za koszty takich napraw i muszą to uwzględniać w kolejnych składkach członkowskich. Nietrudno zgadnąć, że może to wpłynąć na tempo czy jakość interwencji. Ścigając przestępcę policjant nie może się zastanawiać czy uszkodzi radiowóz, czy nie. Są przecież sytuacje, w których jedynym sposobem na udaną interwencję jest użycie samochodu np. w roli tarana, a to wiąże się z jego uszkodzeniem. Oczywiście nie mamy tu na myśli sytuacji w, której policjant doprowadza do uszkodzenia pojazdu umyślnie i bez uzasadnionej przyczyny.