Psuje się, ale w głowach!
Wygląda na to, że przypadek Toyoty zagości wkrótce w podręcznikach dla przyszłych ekonomistów i specjalistów od PR.
Najpierw pojawił się problem z pedałem gazu. Nieliczne doniesienia sugerowały, że toyoty i lexusy (wszystkie w USA) mają magiczną zdolność do samodzielnego przyspieszania. Europejczycy kwitowali te doniesienia uśmieszkiem politowania - bo czy naciśnięcie hamulca nie odłącza gazu? W Europie - tak. Czy nie można włączyć biegu N? W Europie - można.
Okazało się jednak, że doszło do kilku wypadków, kilka osób zginęło. Sprawa stała się na tyle głośna, że Toyota zmuszona była wstrzymać produkcję i ogłosić największą w historii motoryzacji akcję nawrotową, która sięgnęła do Japonii i Europy. Przy okazji wyszło na jaw, że w niektórych przypadkach pedał blokowany był po prostu przez dywanik, w innych - dochodziło do zatarcia mechanizmu, ale to był proces powolny i stopniowy. Co więcej, wypadki spowodowane były tylko dywanikami...
Nie umilkły jeszcze komentarze dotyczące tego wydarzenia, gdy Toyota ogłosiła kolejną akcję nawrotową. Tym razem dotyczyła ona... dla odmiany hamulca. Otóż okazało się, że na śliskiej nawierzchni samochód... słabo hamuje! Europejczycy znów zaczęli coś wspominać o ABS-ie i masującym stopy pedale hamulca, ostatecznie jednak Toyota przyznała, że problem istnieje, a wyeliminować go można przez zmianę oprogramowania. Kto wie, czy "łatka" nie opóźnia interwencji ABS-u...
Ale to nie koniec. Ostatnio w USA pojawiły się doniesienia kolejnych wadliwych toyotach. Gaz już był, hamulec już był, to co jeszcze może się popsuć? Oczywiście - kierownica!
A konkretnie jej wspomaganie. Kierowcy toyot zaczęli zgłaszać, że układ wspomagania działa błędnie. Konkretnie: że samochód, który wpadnie poślizg, trudno jest z niego wyprowadzić, gdyż dochodzi do przesadnej reakcji na ruch kierownicą. Zgłoszeń było kilkadziesiąt, mówią one, że doszło do kilku wypadków, a wspomaganie dziwnie działa przy prędkościach przekraczających 40 mil/h (ok. 65 km/h). Ponadto zwrócono uwagę, że przy bocznym wietrze "kierownicę trzeba trzymać mocno i stale dwiema rękami". Czyli trzeba się zachowywać tak, jak uczą na kursie jazdy...
Oczywiście nie wiemy, czy w corollach, które ten problem ma dotyczyć, występują problemy ze wspomaganiem. Wiemy jednak, że generalnie każdy samochód jest trudno wyprowadzić z poślizgu jeśli prędkość przekracza 65 km/h...
O panującej w Ameryce histerii najlepiej świadczy jednak związek przyczynowo-skutkowy, którego dopatrzył się jeden z pechowych kierowców corolli. Otóż zauważył on, że gdy telefon zainstalowany jest w umieszczonym przy kierownicy uchwycie, to w momencie włączenia sygnalizacji przychodzącej rozmowy kierownica wpada w dziwne drgania, a nawet "próbuje samodzielnie kierować samochodem"!
A może to wszystko to wcale nie wina Toyoty? Może to Obcy upatrzyli sobie za cel bogu ducha winnych Amerykanów?