Przygoński zadowolony z 4. miejsca

Jadący samochodem Mini Jakub Przygoński uważa, że zajmowane przez niego czwarte miejsce przed ostatnim etapem Rajdu Dakar to duży sukces. "Teraz trzeba dobrze pojechać 100 kilometrów, by znaleźć się na mecie w Limie" - podkreślił kierowca Orlen Teamu.

Przygoński na trasie jednego z etapów
Przygoński na trasie jednego z etapówAFP

Na przedostatni etap Przygoński z Tomem Colsoulem ruszyli zajmując szóstą pozycję w klasyfikacji generalnej. Pech rywali sprawił, że polsko-belgijska załoga awansowała na czwarte miejsce. Prowadzi Nasser Al-Attiyah w Toyocie.

"Organizator przygotował ekstremalnie trudny odcinek, chyba najtrudniejszy na tym Dakarze. Przez prawie 300 kilometrów mieliśmy na trasie wydmy, na niektóre z nich nasz samochód po prosu nie miał siły podjechać. Startowaliśmy z mocną czołówką, było świetne tempo, praktycznie przez 250 kilometrów jechaliśmy na czele z Loebem oraz Nasserem za nami. Wiadomo było, że będziemy musieli atakować, walczyć z Cyrilem (Despres - PAP) o piątą pozycję w generalce. Obaj czuliśmy, że trzeba jechać szybko. Około 10 kilometrów przed metą zakopaliśmy się i straciliśmy 10-12 minut, z kolei Francuz spadł z wydmy, postawił samochód na dachu i stracił dużo czasu" - opisuje Przygoński.

W klasyfikacji generalnej Przygoński i Colsoul zyskali ponad 20 minut przewagi nad Despres i mają około pół godziny straty do trzeciego Sebastiena Loeba (Peugeot), który w środę miał duże problemy.

"Mamy czwartą lokatę, to wielki sukces biorąc pod uwagę przebieg rajdu. Teraz trzeba dobrze pojechać 100 kilometrów, by znaleźć się na mecie w Limie" - podkreślił Przygoński, który przed rokiem w Dakarze był piąty.

Dobrze w rywalizacji motocyklistów radzi sobie Adam Tomiczek, zajmując miejsce w połowie drugiej dziesiątki. Na ósmym etapie uzyskał 17. rezultat.

"Odcinek udało się przejechać spokojnie, choć nawigacja była ciężka i trzeba było sporo patrzeć w mapkę. Startowaliśmy w grupach po 10 motocyklistów, więc trzeba było trochę powalczyć o miejsce na trasie, żeby nie jechać w najgorszym kurzu. Na etapie udało mi się dogonić zawodników z grupy startującej wcześniej i z nimi dotarłem do mety, stąd dobry wynik. Przede mną ostatni odcinek i upragniona meta" - powiedział zawodnik Orlen Teamu.

W czwartek zakończenie rajdu. Uczestników czeka stosunkowo krótki etap z Pisco do Limy (358 km, w tym OS 112 km). Rywalizację ma szansę ukończyć pięciu z 11 Polaków, którzy stanęli na starcie.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas