Przepisy CAFE od 1 stycznia 2025 roku. Czy ceny aut wzrosną?

Kolejne regulacje CAFE, czyli Clean Air For Europe (Czyste Powietrze Dla Europy), wejdą w życie 1 stycznia 2025 roku - przewidują one kary dla tych producentów aut, którzy przekroczą wyznaczony dla każdego z nich poziom emisji. Ten będzie zależał od posiadanej gamy oraz masy sprzedawanych samochodów. Niestety, wygląda na to, że ceny aut, nie tylko nowych, wzrosną.

Zmiany w przepisach mogą doprowadzić do znacznego wzrostu cen samochodów
Zmiany w przepisach mogą doprowadzić do znacznego wzrostu cen samochodów WOJCIECH STROZYK/REPORTER East News

Regulacje CAFE to w Europie nic nowego. Program ten wystartował już w 2001 roku, a pierwsze jego punkty zaczęły obowiązywać w 2008 roku. Schody, czyli po prostu coraz bardziej restrykcyjne normy dotyczące emisji CO2, zaczęły pojawiać się później. W 2015 roku poziom emisji wyznaczono na 130 g/km, co nie było jeszcze wielkim wyzwaniem, natomiast od 2020 roku zaczęły obowiązywać przepisy o maksymalnej emisji na poziomie 95 g/km (wartość uśredniona - różni się w zależności od producenta, wielkości jego sprzedaży i rodzaju aut).

Producenci zareagowali “wycinaniem” aut, które zawyżały emisję, co odbiło się między innymi na małych samochodach miejskich, które jednak według normy NEDC (dalszej życiu, bardziej optymistycznej) produkowały więcej CO2 niż na przykład średniej wielkości SUV z napędem hybrydowym plug-in.

Kary, które zaczęli płacić producenci (sięgające łącznie kilkuset milionów euro) zapłacili tak naprawdę… klienci, bowiem ceny aut znacząco wzrosły. Spowodowało to także podwyżki aut używanych, bowiem popyt na nie, co naturalne, także się zwiększył.

Przepisy CAFE w 2025 - czy ceny aut wzrosną?

Od 1 stycznia 2025 roku w życie wejdą bardziej zaostrzone przepisy dotyczące emisji - średnia wartość spadnie z 95 do 93,6 g/km. Wydaje się, że to nie dużo? Owszem, jednak emisja samochodów będzie od teraz mierzone według norm WLTP, a nie NEDC - a te pierwsze są znacznie bliższe realistycznemu zużyciu paliwa. W praktyce więc emisję CO2 trzeba będzie “ściąć” ze 120 g/km, bo tyle mniej więcej oznacza emisja na poziomie 95 g/km według NEDC. Wyzwanie jest więc dużo większe niż wcześniej.

Tak duże ograniczenie emisji CO2 oczywiście nie jest realne, chyba, że klienci zaczną kupować więcej modeli o napędzie elektrycznym i hybrydowym plug-in - bowiem nawet klasyczne hybrydy mogą nie spełniać przyjętych norm. Na przykład hybrydowe Renault Clio w cyklu mieszanym WLTP “wypluwa” od 95 do 97 g/km CO2, a w podstawowej odmianie benzynowej “aż” 118-119 gramów. W przypadku VW Golfa 1.5 eTSI średnia emisja to aż 122 g/km - gdyby więc przyjąć, że średnia dla Volkswagena miałaby wynieść 95 gramów, kara w przypadku jednego sprzedanego egzemplarza wyniosłaby aż prawie 11 000 zł! Trudno się spodziewać, żeby ten koszt producent wziął na siebie.

Wyjściem z sytuacji jest wzrost sprzedaży aut o napędzie bezemisyjnym. Gdy dany producent sprzeda bowiem trzy samochody, z czego dwa emitujące średnio po 120 gramów, a jeden bezemisyjny to rachunek jest prosty - 240 gramów dzieli się na trzy i bilans jest “na plus” (średnia wynosi 80 g/km dla trzech aut).

Bardziej rygorystyczne limity będą obowiązywały także auta dostawcze - w ich przypadku średnią ustalono na poziomie 153,6 g/km CO2.

Volkswagen Tayron w Polsce. Ma 7 miejsc, 850 l bagażnika i mocnego dieslaMaciej OlesiukINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas