Przebił dwie opony na dziurze. Rachunek za naprawę wyniósł 450 tys. zł
Niedawno pisaliśmy o zderzaku Ferrari Monza SP1, który zdobi siedzibę jednego z towarzystw ubezpieczeniowych. W 2021 roku firma zapłaciła za jego wymianę - uwaga - 324 tys. zł. Dla porównania polisa OC kosztowała sprawcę kolizji 400 zł. Takich spraw jest oczywiście więcej. Przykład? Niepozorne uszkodzenie kół na dziurze, które kosztowało aż 450 tys. zł
Jedną z nowości jakie czekać mogą kierowców w 2023 roku jest prognozowany przez analityków wzrost cen ubezpieczenia OC. Motorem podwyżek jest zapowiadany już w grudniu wzrost tzw. sum gwarancyjnych zapisanych w ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych.
Mówiąc wprost - to maksymalna kwota roszczenia, do jakiej ubezpieczyciel odpowiadać może w przypadku pojedynczej szkody. Obecnie obowiązujące sumy gwarancyjne dotyczące pojazdów mechanicznych to:
- 5,21 mln euro w przypadku szkód na osobie,
- 1,05 mln euro w przypadku szkód w mieniu.
Po zmianach w polskiej ustawie, wynikających z implementacji przepisów unijnych, ma to być odpowiednio:
- 6 450 000 EUR w przypadku szkód na osobie, w odniesieniu do jednego wypadku bez względu na liczbę osób poszkodowanych lub 1 300 000 EUR w odniesieniu do jednej osoby poszkodowanej;
- 1 300 000 EUR w odniesieniu do jednego wypadku bez względu na liczbę osób poszkodowanych
Polskie przepisy nakładają obowiązek zawarcia polisy OC na właścicieli samochodów osobowych, ale z podobnej ochrony ubezpieczeniowej korzystają nie tylko kierowcy. Własne polisy OC wykupują chociażby warsztaty mechaniczne oraz zarządcy dróg.
Sęk w tym, że suma gwarancyjna wskazywana w ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej narzucana jest przez ustawodawcę jedynie w przypadku ubezpieczeń obowiązkowych (np. OC pojazdu). W ubezpieczeniach dobrowolnych wysokość sumy gwarancyjnej - która stanowi górną granicę odpowiedzialności ubezpieczyciela - może być, a jakże, dowolna. Im mniejsza, tym mniejszą składkę zapłacimy zakładowi ubezpieczeniowemu.
Niestety, w wielu sytuacjach może się okazać, że polisa ubezpieczeniowa nie pokryje w całości oczekiwań poszkodowanego lub że po wypłacie odszkodowania ubezpieczony pozostanie bez dalszej ochrony, wskutek wyczerpania się sumy gwarancyjnej. I wcale nie musi chodzić o szkodę osobową, gdzie kwoty zadośćuczynień systematycznie rosną.
Przekonali się o tym urzędnicy jednej z gmin w Polsce, którzy wykupili w Warcie polisę OC.
Po co gminom takie ubezpieczenie? Każda jednostka samorządu realizuje pewne ustawowe obowiązki. Wśród nich wymienić można np. remonty mające zapewnić bezpieczeństwo korzystania z infrastruktury - dróg i chodników. Jeśli kierowca uszkodzi pojazd na dziurze - może dochodzić odszkodowania od zarządcy danego odcinka, czyli np. gminy
Pech chciał, że pewnego dnia przez ową gminę przejeżdżał kierowca McLaren 570 GT...
Pojazd na lawecie został przewieziony na teren firmy poszkodowanego, a następnie do wskazanego serwisu. Jemu samemu zaś udostępniono samochód zastępczy podobnej klasy - w tym przypadku - Lamborghini. Łącznie odszkodowanie wyniosło aż 450 tys. zł. Złożyły się na nie:
- koszty naprawy auta w serwisie McLarena w Polsce,
- rekompensata z tytułu braku możliwości korzystania z własnego pojazdu i najmu pojazdu (McLaren 570 GT był wynajmowany na różne imprezy okolicznościowe),
- zapewnienie samochodu zastępczego (samo auto zastępcze wygenerowało koszt - uwaga - ponad 200 tys. zł).
W omawianym przypadku uszkodzonego McLarena nie doszło do żadnego spektakularnego wypadku. Nikt nie doznał żadnych obrażeń ciała, które najczęściej są źródłem wysokich roszczeń cywilnoprawnych.
Oznacza to, że do jej likwidacji gmina dopłacić musiała z własnego budżetu, czyli... pieniędzy mieszkańców.
Może jednak warto dbać o stan dróg?
***