Prosty patent na elektryka. Unieruchomisz nim każde auto na prąd
Szybkie tempo popularyzacji samochodów elektrycznych oznacza nowe wyzwania dla służb ratunkowych. Nie chodzi jedynie o duże ryzyko samozapłonu uszkodzonego w wyniku wypadku pojazdu. Konstrukcja elektryków sprawia, że strażacy czy policjanci narażeni są też na obrażenia w wyniku potrącenia przez pojazd w czasie prowadzenia akcji ratunkowej.
W przypadku samochodów spalinowych sprawa jest prosta. Po wypadku większość aut automatycznie odcina zasilanie. Zawsze istnieje wprawdzie ryzyko stoczenia się rozbitego wraku z jezdni, ale z tym zagrożeniem radzą sobie dziś np. hamulce pokolizyjne.
Z elektrykami sprawa ma się nieco inaczej. Wprawdzie nad bezpieczeństwem pasażerów i otoczenia czuwa zaawansowana elektronika, ale z jej skutecznością - zwłaszcza po kolizji lub wypadku - bywa przecież różnie. Problem polega na tym, że uruchomiony elektryk - w przeciwieństwie do auta spalinowego - nie wydaje przecież żadnych dźwięków. To co dla właściciela stanowić może ogromną zaletę na co dzień, z punktu widzenia strażaka czy policjanta pracującego przy rozbitym pojeździe, może być ogromnym zagrożeniem.
Wyobraźcie sobie, że - wydobywając pokrzywdzonych - pracujecie przy pojeździe, w którego tył wbił się samochód elektryczny. Kto jest wam w stanie zagwarantować, że zasilanie zostało odłączone, a w wyniku zwarcia, czy chociażby działania zakleszczonego w aucie kierowcy, samochód nie "zechce" nagle kontynuować jazdy? W takim przypadku nie da się przecież wyciągnąć kluczyka ze stacyjki, a pracujący "napęd" nie wydaje żadnych dźwięków.
Podobnie zagrożeni czuć się mogą np. policjanci w czasie kontroli. Standardowo proszą przecież o wyłączenie zapłonu i pozostanie w pojeździe. Próba uruchomienia silnika zaalarmuje ich, że coś jest nie tak. A w przypadku elektryka? No właśnie...
Z pomocą przychodzi holenderska firma, która - z myślą o służbach ratunkowych - opracowała urządzenie o nazwie "Emergency-Plug", co rozumieć można jako "wtyczkę awaryjną". Proste urządzenie pozwala unieruchomić każdego elektryka, co zdecydowanie podnosi komfort pracy służb. Zasada działania "Emergency-Plug" jest prosta - chodzi o oszukanie pokładowej elektroniki tak, by wprowadzić komputer pokładowy w tryb ładowania.
Niezależnie od marki i modelu pojazdu, podpięcie elektrycznego samochodu do ładowarki automatycznie "odcina" od zasilania układ napędowy. Dzieje się tak właśnie ze względów bezpieczeństwa, by uniknąć niebezpiecznych sytuacji przy ładowarkach.
Z takiego rozwiązania korzystać więc mogą strażacy, którzy nie mają pewności, czy hamulec pokolizyjny spełnił swoją funkcję, jak również policjanci - chociażby w czasie kontroli drogowej. Oprócz tego, z przenośnej wtyczki symulującej podpięcie auta do ładowarki korzystać też mogą np.:
- mechanicy,
- ratownicy medyczni,
- służby porządkowe (np. pracownicy pomocy drogowej).
Producent opracował dwa typy urządzenia - wyposażone jest we wtyczeki - Typ 1 i Typ 2. Dzięki temu- docelowo - współpracować ma ono z większością samochodów elektrycznych i hybryd plug-in, jaki spotkać można na europejskich drogach. Co ważne, dysponując obiema wtyczkami, zablokować też można pojazdy korzystające też ze złączy chademo czy CCS.
Obecnie na liście obsługiwanych obecnie modeli znajdziemy np.:
- Teslę model 3,
- Kię E-niro,
- Skodę Citigo E,
- BMW i3,
- Volkswagena Golfa E,
- Mitsubishi Outlandra PHEV,
- Volkswagena ID3.
Sama wtyczka wyposażona jest w diodę, która sygnalizuje poprawność pracy i nie ma zabezpieczenia uniemożliwiającego jej usunięcie bez "zgody" pojazdu. Producent szacuje, że koszt urządzenia to około 5 tys. zł. Można się więc spodziewać, że wkrótce pojawi się ono na wyposażeniu służb ratunkowych wielu europejskich krajów.
***