Pożar Fremantle Highway. Statek znów w morzu, jakie będą jego dalsze losy?
Wciąż definitywnie nie ustalono, co było przyczyną pożaru samochodowca Fremantle Highway. Tymczasem spalony statek opuścił port w Eeemshaven i krystalizuje się jego przyszłość.
Przypomnijmy, pożar na przewożącym niemal 3784 samochody (w tym 498 elektrycznych) 200-metrowym samochodowcu o jedenastu pokładach wybuchł 26 lipca. Ogień rozprzestrzeniał się tak gwałtownie, że część załogi skakała do wody. Jednak osoba zginęła, kilka zostało rannych.
Na morzu statku nie dało się ugasić. Po około tygodniu ogień zgasł samoistnie, wówczas statek został przeholowany go do holenderskiego portu Eemshaven.
Jak się wówczas okazało, ogień pojawił się na pokładzie ósmym. To właśnie on został najbardziej zniszczony. Resztki znajdujących się na nim samochodów stopiły się z podłożem, a sam pokład częściowo się zawalił. Mocno zniszczone zostały również pokłady od szóstego do najwyższego, jedenastego.
Jak oceniono, spalonych na nich zostało około 2700 samochodów. Okazało się jednak, że dolna część Fremantle Highway jest w zaskakująco dobrym stanie. Piąty pokład był pusty i stanowił zagrodę dla ognia, dlatego samochody zaparkowane na czterech dolnych pokładach nie zostały uszkodzone.
Nieuszkodzony został również kadłub statku, a także maszynownia.
W sierpniu trwała operacja usuwania sprawnych samochodów z pokładu. Część z nich wyjeżdżała o własnych siłach, inne były usuwane dźwigami. Podczas rozładunku doszło tylko do jednego incydentu, 10 sierpnia wzrost temperatury zanotowano w nadpalonym elektrycznym Mercedesie EQE. Auto od razu, zanim pojawił się otwarty ogień, trafiło do specjalnego kontenera przeznaczonego do gaszenia samochodów elektrycznych.
Spaleniu uległo około 2 700 z 3 784 znajdujących się na statku samochodów. To daje liczbę około tysiąca nieuszkodzonych pojazdów, z których około 250 to auta na prąd. Wszystkich elektryków na statku było 498. Straty wywołane pożarem oszacowano wstępnie na minimum 330 mln dolarów
Co będzie dalej z samochodami usuniętymi z pokładu Fremantle Highway na razie nie wiadomo. Decyzja będzie należeć do producentów.
Krystalizuje się natomiast los samego statku. Tydzień temu statek został przeholowany z Eemshaven do stoczni remontowej w Rotterdamie. Okazało się również, że jednostka ma nowego właściciela. Została z nim specjalizująca się w rozbiórkach oraz remontach statków holenderska firma Koole Contractors.
Firma zamierza odbudować spaloną jednostkę. Jak mówią jej przedstawiciele, remont potrwa około czterech miesięcy. Plan zakłada rozbiórkę górnej części statku, usunięcie wszystkich uszkodzonych przez ogień lub wysoką temperaturę elementów oraz resztek spalonych samochodów. Dolna część jednostki, co najważniejsze - kadłub i siłownia - nie są uszkodzone i będą stanowiły bazę dla nowej nadbudówki.
Po odbudowie nowy właściciel zamierza sprzedać Fremantle Highway. Nie powinno być to trudne, rosnący eksport sprawia, że światowa flota samochodowców jest zbyt mała i każda jednostka jest na wagę złota.
Chociaż od wybuchu pożaru minęły już ponad dwa miesiące, wciąż nie podano oficjalnie, jaka była przyczyna pożaru samochodowca. Ze względu na gwałtowny przebieg i bardzo wysoką temperaturę, jedną z możliwości jest samozapłon samochodu elektrycznego, ale wciąż jest to tylko hipoteza.